Można przyjąć, że dla Rosji miało to znaczenie o tyle o ile zwiększy prawdopodobieństwo paniki. Jednakże nie chciała też na tym etapie jeszcze iść za daleko, bo nie jest do tego przygotowana i po prostu boi się reakcji.
Rosja przegrała to starcie. Przede wszystkim dlatego, że nie było paniki. Tak, ludzie się boją wojny i jest to naturalne. Wojna oznacza śmierć i zniszczenia. Sam jako reporter wojenny widziałem ludzkie tragedie z tym związane. Ale, gdy wściekły pies kogoś atakuje to nie można okazywać strachu, bo to go zachęca. Trzeba wziąć kij i mu pogrozić, wówczas skuli ogon i ucieknie. A Putin to właśnie taki wściekły pies.
Musimy sobie uświadomić, że trwa wojna hybrydowa, którą ta bestia ze wschodu rozpoczęła przeciwko Wolnemu Światu, w tym w szczególności przeciwko Polsce. I dlatego takie prowokacje jak dzisiejsza będą się powtarzać. Nie świadczy to o naszej słabości i nieprzygotowaniu, bo nie mamy na to wpływ. Nie my zaczęliśmy tę wojnę, lecz zrobiło to kolonialne imperium znane jako Rosja, które chce przywrócenia swej dawnej potęgi. Nie możemy lekceważyć tego zagrożenia, musimy zbroic się i wzmacniać sojusze, ale przede wszystkim nie ulegać strachowi. Musimy sobie uświadomić, że im większy będzie nasz strach przed Rosją, wiara, iż Putin jest jakimś geniuszem wojny ogrywającym cały świat, a w szczególności demokratyczny Zachód, tym większe będzie prawdopodobieństwo, że wojna wybuchnie.
Polska klasa polityczna zdała dzisiaj egzamin. Może nie na piątkę, ale co najmniej na czwórkę. Pokazała jedność wobec zagrożenia i to też pozytywnie zadziałało na nastroje społeczne. Rosja inwestuje bardzo mocno w pogłębianie podziałów w Polsce. Chodzi o to by połowa Polski nienawidziła jednych, a druga połowa drugich. I by zasiać wśród tej połowy, która nie lubi tych, którzy akurat rządzą, przekonanie, że nie warto za nich umierać. Ale nikt nie będzie musiał umierać, jeśli wrogowi pokażemy jedność i gotowość do walki, a nasi sojusznicy będą z nami solidarni. Bestia skuli wówczas ogon i wróci do swej nory. Poza tym nie ma mowy o walce za rządzących, lecz o obronie Polski. I jak pisał Broniewski, nawet jeśli są jakieś rachunki krzywd, to gdy przyjdą podpalić dom, ten, w którym mieszkasz, Polskę – bagnet na broń, a wrogowi kula w łeb!
Kolejną porażką Rosji była jednoznaczna postawa naszych sojuszników. Uruchomienie art. 4 ma w tym kontekście ogromne znaczenie, gdyż pokazuje, że prowokacje przeciwko Polsce nie będą traktowane przez innych członków NATO jako nie dotyczące ich. Są to przy tym tzw. trudno-konsensualne sytuacje, które mieszczą się pod progiem konwencjonalnej agresji. To jest właśnie istota wojny hybrydowej, która Rosja próbuje przesunąć na nieco wyższy poziom. Brak reakcji sojuszników powodowałby dalszą eskalację, np. pojawienie się „zielonych ludzików” w którymś z państw bałtyckich, a potem przesunięcie eskalacji znów o szczebel wyżej tj. do ograniczonej agresji na jednego z członków NATO. Rosja chciałaby tez przekonywać opinię publiczną w krajach NATO, używając swoich pudeł rezonansowych i pożytecznych idiotów, że żadnego ataku nie było, a Polska histeryzuje, bo chce wciągnąć sojuszników do wojny, a na świat sprowadzić III wojnę światowa i katastrofę nuklearną. Tyle, że reakcja Sojuszu, w tym USA, niweczy te plany. Starożytny chiński mędrzec Sun Tzu pisał, że uderzenie w sojusze daje zwycięstwo przed rozpoczęciem wojny. Pamiętajmy o tym, gdy ktoś podważa wiarygodność NATO-wskich sojuszników.
Reakcja polskiego wojska, wspartego siłami sojuszniczymi, na tę prowokację była wzorowa i nie ma co rozwodzić się nad kosztami. Porównywanie kosztów dronów do tych poniesionych przez nas przy ich neutralizacji jest pozbawione sensu. Po pierwsze, tak po prostu jest i gdy Izrael używał swojej słynnej Żelaznej Kopuły do obrony przed atakiem ze strony Iranu to też poniósł kilkadziesiąt razy wyższe koszty. I skuteczność tej obrony w Izraelu nie była bynajmniej stuprocentowa. Systemy obronne musimy wzmacniać, ale to przede wszystkim sojusznicza solidarność, odwet w postaci sankcji i zwiększenia wsparcia militarnego dla Ukrainy oraz pokazanie, że się nie boimy, zniechęci Putina do dalszych prowokacji. Ale nie możemy się łudzić, nie stanie się to od razu i niestety na pewno one będą w czasie toczących się manewrów Zapad 2025.
Czy będzie wojna? Niestety, takiego prawdopodobieństwa wykluczyć nie można, bo przeciwnik jest nieobliczalny. Ale im bardziej będziemy przygotowani tym większe prawdopodobieństwo, że jej unikniemy. I nie chodzi wyłącznie o wyposażenie armii, choć jest to niezwykle ważne. Chodzi również o przygotowanie psychiczne społeczeństwa. Nie możemy się zastraszyć, podzielić oraz dać sobie wmówić, że sojusznicy nas opuszczą.
Dr Witold Repetowicz, adiunkt w Akademii Sztuki Wojennej