Ukraińscy żołnierze biorą udział w podstawowych i specjalistycznych kursach organizowanych w Polsce i innych krajach NATO od 2022 roku. Wielu z nich zwraca uwagę, że przygotowuje się ich do konfliktów sprzed lat – pozbawionych dronów, przypominających Irak czy Afganistan, gdzie technologia bezzałogowa nie odgrywała jeszcze żadnej roli.
W Polsce dopiero na początku października uruchomiono pierwszy poligon szkoleniowy dla operatorów dronów – Jomsborg – powstały ze wsparciem finansowym Norwegii na terenie poligonu Wojsk Lądowych na Podkarpaciu.
Według żołnierzy cytowanych przez BBC Ukraina współczesne pole walki wymaga zupełnie nowych umiejętności: od maskowania termicznego i optycznego, przez działanie pod ciągłą obserwacją dronów, po ewakuację w warunkach braku przewagi powietrznej i podejmowanie decyzji pod presją.
W reportażu opisano również sytuacje, które budzą niepokój uczestników ćwiczeń. Podczas jednego ze scenariuszy analizowano przeprawę przez most. Gdy jeden z ukraińskich żołnierzy zapytał, co w przypadku jego zniszczenia, usłyszał, że transporter pływa. Odpowiedź wywołała ciszę, bo wszyscy wiedzieli, że taki pojazd nie ma szans ukryć się przed dronami – scenariusz rozmijał się z realiami działań wojennych.
Jak podkreślają wojskowi, takie nieścisłości mogą decydować o przeżyciu. Przy strefach śmierci sięgających nawet 20 kilometrów nie można zakładać, że ranny będzie ewakuowany w ciągu godziny. Ze względu na drony poszkodowani często muszą czekać wiele godzin w ukryciu. Major o pseudonimie Osiemnastka opowiada o żołnierzu, który spędził cały dzień w kryjówce, zanim udało się go wydostać. Dzięki właściwie założonej opasce uratowano mu nogę. Jak dodaje, medycyna pola walki stała się dziś kluczowym elementem szkolenia: żołnierze uczą się nie tylko stosowania opasek uciskowych, lecz także tego, kiedy i jak je poluzować.
W reportażu pojawiają się też przykłady niezrozumienia warunków współczesnej wojny. Czeski spadochroniarz sugerował usunięcie ukraińskich dronów Mawik z ćwiczeń, bo jego desant miał problem z dotarciem do celu. Ukraińcy wyjaśniali jednak, że taki właśnie przebieg zdarzeń byłby najbardziej prawdopodobny podczas realnych działań.
Niektórzy żołnierze zauważają, że część instruktorów nadal operuje przestarzałymi schematami. Jeden z wojskowych stwierdził, że armia Ukrainy z 2013 roku wyglądała podobnie: wiele regulaminów, nadzór nad każdym krokiem, niewiele odniesień do aktualnych doświadczeń frontowych. Inny rozmówca żartował, że szkolenie przypomina czytanie podręczników z epoki Grunwaldu. Żołnierz o pseudonimie Kastet opowiada, że instruktorzy chcą, by czołgi i Humvee podjeżdżały tuż pod okop. Bezpieczeństwo zależy jednak od maksymalnego ograniczenia widoczności: żołnierze korzystają z kamuflażu termicznego i optycznego, a na pozycje podchodzą pieszo. Ukraińscy wojskowi przekazywali też Polakom wiedzę praktyczną, m.in. o taktykach użycia dronów szturmowych.
Jednocześnie wojskowi podkreślają, że szkolenia NATO wciąż są potrzebne. Dają możliwość ćwiczenia bez ryzyka oraz uczą obsługi zachodniego sprzętu, co jest kluczowe. Ochotnik o pseudonimie Żurek zwraca jednak uwagę, że Ukraina również musi dbać o jakość własnych programów i wspólnie z partnerami budować lepsze podręczniki oraz bardziej realistyczne scenariusze.
Major Osiemnastka zaznacza, że czescy instruktorzy byli otwarci na uwagi i próbowali wprowadzać zmiany na bieżąco. Z kolei Polacy – jak relacjonuje – mieli reagować stwierdzeniem, że szkolenie odbywa się zgodnie z zasadami obowiązującymi w Polsce. Inny żołnierz wskazuje, że rozwiązaniem powinno być wspólne opracowanie nowych materiałów szkoleniowych.
Ministerstwo Obrony Narodowej w odpowiedzi dla BBC News Ukraine poinformowało, że nie otrzymało zastrzeżeń ze strony Ukrainy, a bezzałogowe statki powietrzne są ujęte w programach szkoleniowych.
IAR/BBC/pż