W Wydawnictwach Uniwersytetu Warszawskiego ukazała się książka „Od Faras do... O wykopaliskach i nie tylko – rozmowy z archeologami (i jednym architektem)”. Rozmowy przeprowadził Emil Marat, a słowem wstępnym opatrzyli je Tomasz Derda i Mariusz Drzewiecki.
Rozmowy te rozpoczynają się od historii Faras – starożytnego miasta odkrytego przez Polaków w Sudanie, które niebawem zostało zatopione przez spiętrzone wody Nilu po wybudowaniu Wielkiej Tamy Asuańskiej. Zabytki z Faras można dziś oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie. Badania nad starożytnościami Bliskiego Wschodu i Afryki, prowadzone w Polsce – w tym również w Warszawie – są wciąż kontynuowane. O tym rozmawiamy z profesorem Tomaszem Derdą z Uniwersytetu Warszawskiego.
W Wydawnictwach Uniwersytetu Warszawskiego ukazała się książka „Od Faras do... O wykopaliskach i nie tylko – rozmowy z archeologami (i jednym architektem)”.
Tomasz Derda: Najbliższy mojemu sercu jest Egipt, gdzie pracuję od wielu, wielu lat. Ale również Cypr – tam wracamy teraz, mam nadzieję, że mogę tak powiedzieć, choć nie jest to jeszcze pewne. Powracamy także do Syrii, która jest bardzo ważnym miejscem – nie tylko ze względu na Palmyrę, ale także inne stanowiska archeologiczne o znaczeniu ekologicznym. Próbujemy też podjąć działania w Iraku, a przede wszystkim w Kurdystanie, czyli północnej części Iraku, na obrzeżach Mezopotamii. Działamy także w Kuwejcie, a ostatnio prowadzimy intensywne prace archeologiczne na terenie Omanu. Mieliśmy również spore zaangażowanie, przynajmniej ze strony niektórych moich kolegów, w Iranie. Do tego dochodzi Etiopia. Prowadzimy badania w Libii: tam badamy m.in. miasto Tolmeita, bardzo ważne w okresie ptolemejskim, w regionie Cyrenajki. Po trudnym okresie zamieszek w świecie arabskim również tam powracamy. Dochodzi do tego jeszcze Maroko, a być może wkrótce także Algieria. W zasadzie więc jesteśmy obecni w całym świecie śródziemnomorskim – może z wyjątkiem Włoch, choć już nie Grecji, bo w Grecji powstał Instytut Polski i staramy się tam działać.
Nasze spotkanie z profesorem Derdą w Warszawie odbyło się tuż przed jego wyjazdem do Egiptu.
Tomasz Derda: Prowadzę wykopaliska na bardzo ważnym stanowisku archeologicznym, położonym w północnym Egipcie, około 40 km od Aleksandrii. Uważam to miejsce za wyjątkowo istotne. W tym roku – a będzie to dla mnie szczególny rok – jeśli wszystko się powiedzie, planuję poprowadzić tam dużą misję archeologiczną. Proszę sobie wyobrazić: około 30 członków zespołu, plus 60, a może nawet więcej egipskich robotników. Oznacza to, że będę zarządzać przedsięwzięciem, które można porównać do średniej wielkości firmy – mówimy przecież o niemal 100 osobach. To nie jest małe „przedsiębiorstwo”, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę logistykę i odpowiedzialność z tym związaną.
Tomasz Derda doskonale orientuje się w zasadach, według których powinni pracować archeolodzy w Egipcie, dokąd po raz pierwszy przybył jako archeolog w 1988 roku.
Tomasz Derda: W Egipcie obowiązują bardzo surowe przepisy, które całkowicie uniemożliwiają wywóz jakichkolwiek znalezisk – nawet zwykłego fragmentu ceramiki znalezionego na pustyni. Jeżeli coś takiego zostanie znalezione w plecaku lub bagażu i wykryte na lotnisku, kłopoty są gwarantowane – zwłaszcza jeśli osobą przewożącą jest archeolog. Co gorsza – i trudniej nam się z tym pogodzić – nie można również wywozić żadnych próbek w celu przeprowadzenia badań, np. w laboratoriach w Polsce, Europie czy USA. Wszystkie analizy muszą być bezwzględnie przeprowadzane na miejscu, w Egipcie.
Prof. Tomasz Derda
Około dwóch tysięcy lat temu w administracji Egiptu dominował język starogrecki. Tomasz Derda jest jednym z nielicznych w Polsce jego znawców.
Tomasz Derda: Ja akurat potrafię czytać inskrypcje, greckie dokumenty, które znajdują się na ostrakonach, czyli fragmentach ceramiki z zapisanym tekstem. Są one często publikowane w ramach badań. Zwykle archeolodzy zatrudniają do tego kogoś z zewnątrz – na przykład mnie. Pracuję również dla kilku innych misji, gdzie jestem odpowiedzialny za odczytywanie i publikowanie tekstów greckich znajdowanych na tych stanowiskach.
Kultura grecka ponownie umocniła się w Cesarstwie Bizantyńskim. Stamtąd przeniknęła na południowy wschód Europy, a następnie na tereny współczesnej Białorusi, Ukrainy, Rosji i Polski. Ale świat bizantyński był szerszy.
Tomasz Derda: Świat bizantyński obejmował ogromne terytoria. Z jednej strony Cesarstwo Bizantyńskie sięgało aż po południe dzisiejszej Ukrainy, w tym Krym, gdzie – nawet jeśli nie bezpośrednio – istniały państwa zależne od Bizancjum. Zasięg tego świata rozciągał się także na południe, aż po środek Afryki. Pomijając sam Egipt, który aż do VII wieku był integralną i bardzo ważną częścią państwa bizantyńskiego, warto wspomnieć o Nubii – czyli terenach na południe od Egiptu. To właśnie tam chrześcijaństwo dotarło z Bizancjum już w VI wieku, czyli w czasach cesarza Justyniana i cesarzowej Teodory. Nubijczycy przyjęli chrześcijaństwo właśnie w tej bizantyńskiej formie – opartej na wzorcach i strukturze Kościoła bizantyńskiego. Stworzyli własną, lokalną odmianę tej cywilizacji, ale mocno opartą na bizantyńskich fundamentach. Proszę sobie wyobrazić: chrystianizacja Nubii przypada na połowę VI wieku. Sto lat później, w połowie VII wieku, Arabowie podbijają Egipt. W ten sposób Nubia zostaje odcięta fizycznie od reszty świata śródziemnomorskiego. A mimo to chrześcijaństwo bizantyńskie, wraz z jego wzorcami cywilizacyjnymi, przetrwało tam jeszcze przez pięć, a nawet sześć stuleci! Wydaje mi się to historią niezwykle ciekawą, bo pokazuje, jak silna, żywotna i atrakcyjna była ta cywilizacja. Ten wzorzec kulturowy, przyjęty przez ludność afrykańską, zakorzenił się tak głęboko, że przetrwał wieki w izolacji. To daje do myślenia – bo często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak szeroki był realny zasięg oddziaływania Bizancjum.
W tym kontekście Tomasz Derda dostrzega interesujące podobieństwa między Afryką, Grecją a naszym regionem.
Tomasz Derda: Etiopia, choć może nie była krajem aż tak silnie zależnym od kultury bizantyńskiej jak Nubia, również pozostawała z nią w pewnym związku. Chrześcijaństwo etiopskie ma nieco inne korzenie – sięga tradycji Kościoła aleksandryjskiego – ale siłą rzeczy kraj ten utrzymywał liczne kontakty z Bizancjum. Miał z nim wiele wspólnego, zarówno religijnie, jak i kulturowo. Krótko mówiąc: świat bizantyński to nie tylko wschodnia Europa czy północne wybrzeża Morza Czarnego, ale także południe — w tym część Afryki. Nie zapominajmy też o samej Grecji. Dla współczesnych Greków historia Bizancjum to nie jest jakaś „obca”, odległa przeszłość. To historia narodowa. Podobnie jak w polskich szkołach uczymy się o historii I Rzeczypospolitej, a więc również o Wielkim Księstwie Litewskim, tak greccy uczniowie uczą się o historii Cesarstwa Bizantyńskiego. To wszystko jest tam ważne.
Viktar Korbut