Raport Białoruś

Paweł Kowal: nie ma odwrotu od umowy z Ukrainą

Ostatnia aktualizacja: 14.10.2013 12:32
Kraje na wschodzie Europy powinny dostać obietnicę członkostwa w Unii Europejskiej, trzeba jak najszybciej nieść wizy – podkreślał w rozmowie z Polskim Radiem eurodeputowany Paweł Kowal.
Paweł Kowal
Paweł KowalFoto: Parlament Europejski

Na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie 28-29 listopada może zostać podpisana umowa stowarzyszeniowa Unii Europejskiej z Ukrainą, mają być parafowane umowy z Mołdawią i z Gruzją, mają się pojawić gwarancje ruchu bezwizowego dla Mołdawii. Paweł Kowal, który jest przewodniczącym delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw współpracy Unii Europejskiej i Ukrainy zaznacza, że to dopiero początek trudnej drogi. - Po szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie Unia Europejska musi działać szybko, inaczej rządy proeuropejskie na Ukrainie w Gruzji i w Mołdawii za rok będą musiały pakować walizki – powiedział Polskiemu Radiu eurodeputowany Paweł Kowal. Chodzi m.in. o zniesienie wiz w Mołdawii i ewentualnie w Gruzji oraz o wdrażanie elementów umowy stowarzyszeniowej na Ukrainie. W połowie 2014 roku zacznie się bowiem impas polityczny w Unii Europejskiej, związany z wyborami w instytucjach europejskich.

Przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw współpracy Unii Europejskiej i Ukrainy ocenia, że Partnerstwo Wschodnie powinno być traktowane przez kraje UE jako projekt polityczny. Inaczej program nie będzie skuteczny.

***

PolskieRadio.pl: Jakie są pana prognozy w sprawie szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie? Czy będzie sukces?

Paweł Kowal, eurodeputowany (PJN), przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego do spraw współpracy Unii Europejskiej i Ukrainy: Sukces na szczycie w Wilnie oznacza podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą, parafowanie dwóch takich umów z Mołdawią i z Gruzją oraz gwarancje dla Mołdawii, że w przyszłym roku nie będzie już ruchu wizowego z Unią Europejską. Moim zdaniem to realne.

Wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz powiedziała (w piątek wieczorem, red.), że trzy punkty z wymienionych są właściwie pewne. Tylko w przypadku umowy z Ukrainą mamy znak zapytania, w przypadku gdy Julia Tymoszenko nie wyjdzie z więzienia.

Sprawa podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą prawdopodobnie będzie się ważyła do ostatniego momentu.  Do pewnego czasu liczyliśmy, że ta kwestia będzie sfinalizowana do 21 października, do posiedzenia Rady Europejskiej. Dziś widać, że sprawa może się nie zamknąć do tej daty.

Oceniam jednak, że władze ukraińskie nie mają już odwrotu. Moim zdaniem w sprawie podpisania umowy jesteśmy skazani na sukces, bo ani Unia Europejska ani Ukraina nie mają innego wyjścia. Nie ma drogi odwrotu, dlatego że na szczęście upolityczniono problem.  Przestał być kwestią techniczną na szczeblu urzędniczym, a obie strony zadeklarowały: ”chcemy strategicznie być razem”. Dla mnie taka postawa stanowi dziś o sensie Partnerstwa Wschodniego. Unia Europejska, która mówi, że ma długoterminowe i strategiczne cele, a nie tylko prowadzi taktyczną grę, staje się poważnym graczem. Oby tylko Unia Europejska w tym wytrwała.

Widzi pan nadzieję w zmieniającej się postawie Unii Europejskiej. Jednak w tym konkretnym przypadku rozwiązanie problemu niemiłosiernie długo się odwleka. Decyzja nie jest podejmowana i to by wskazywało na fiasko wizyt w Kijowie i rozmów, które prowadzi się z Ukrainą w sprawie Julii Tymoszenko.

Trudno powiedzieć, czy któryś z partnerów nie blefuje i jakie są tak naprawdę oczekiwania strony ukraińskiej. Nie jest pewne, jakie są jej zamiary. Wydaje się jednak, że sprawa Julii Tymoszenko jest już doprowadzona przez negocjatorów do takiego momentu, że musi się skończyć pozytywnie. Pytanie brzmi: kiedy i jaka będzie treść ostatecznego porozumienia. Jeżeli politycy europejscy dzisiaj przestawią się na wewnętrzną perswazję wobec partnerów ukraińskich, jeśli nie będzie publicznego naciskania, a wyrażanie nadziei, to myślę, że znajdzie się rozwiązanie ”w połowie drogi”. Mam na myśli wyjście z sytuacji, które będzie humanitarnym gestem wobec Julii Tymoszenko i odpowiedzią na oczekiwania strony europejskiej, ale też pozwoli zachować twarz władzy ukraińskiej i uchroni ją od kompromitacji w polityce wewnętrznej. W praktyce oznacza to, że Julia Tymoszenko wyjedzie na leczenie do Niemiec, umowa stowarzyszeniowa zostaje podpisana, warunki prawne do wszelkich działań po stronie ukraińskiej wobec Julii Tymoszenko będą lepsze. Będziemy mieli nową epokę, ale i nowe zadania.

Czy Julia Tymoszenko będzie ułaskawiona? Czy będzie miała możliwość prowadzenia dalszej działalności politycznej?

Musimy zrozumieć jedno: status prawny Julii Tymoszenko po podpisaniu umowy się nie pogorszy, wręcz przeciwnie, na pewno się poprawi. Myślę, że wszyscy który mają głowę na karku powinni zdawać sobie z tego sprawę.

Czy wyobraża sobie pan sytuację, że umowa nie zostanie podpisana? Jeśli politycy mówią o ”znaku zapytania”, to chyba sygnalizują w ten sposób pesymistyczne zakończenie.

Zawsze w dyplomacji w ostatnich chwilach przed ważnym wydarzeniem pojawia się swego rodzaju gra, na uniki, na blefy, znaki zapytania. Jesteśmy właśnie świadkami tej gry. Nie dajmy się przykryć tej pianie deklaracji. Spójrzmy, jakie są strategiczne cele. Strategiczne cele to podpisanie umowy stowarzyszeniowej,  możliwość normalnego politycznego działania dla Julii Tymoszenko i poczucie bezpieczeństwa obecnych władz na Ukrainie, że nie zostaną w tej grze oszukane. Jeżeli nie będzie realnych politycznych gwarancji także dla nich, to żaden z punktów, o których mówiliśmy, nie będzie zrealizowany. Z tego wypływa prosty wniosek: kompromis musi być zawarty tak, aby Partia Regionów i Wiktor Janukowycz czuły się bezpieczne w tym sensie, że coś zaczyna się od nowa i rozpoczyna się nowy etap w życiu politycznym Ukrainy, i by Julia Tymoszenko widziała perspektywę powrotu do polityki. Bez umowy stowarzyszeniowej to wszystko się nie zdarzy.

Padają takie głosy, że jeśli nasi sąsiedzi nie są jeszcze dostosowani do standardów europejskich, to może warto poczekać z umową stowarzyszeniową. Jakie byłyby konsekwencje niepodpisania tej umowy?

To dyskusja typu: czy umowa stowarzyszeniowa to prezent na gwiazdkę dla Ukrainy, czy to wyzwanie i szansa na modernizację Ukrainy. Ja jestem po tej drugiej stronie. Uważam, że umowa stowarzyszeniowa uruchamia pewne procesy, a nie jest finałem. Finałem będzie członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej. Mam nadzieję, że nastąpi to w miarę szybko.

Ostatnio doradca prezydenta Rosji Władimira Putina ds. integracji Siergiej Głaziew powiedział, że Rosja wciąż będzie robić wszystko, żeby do podpisania tej umowy nie doszło i by zawrócić Ukrainę z tej drogi.

Kiedyś dyżurnym showmanem politycznym tego rodzaju był Dmitrij Rogozin, dziś wszyscy słuchają, co mówi Głaziew. Myślę, że nie musimy się bać każdego słowa Głaziewa. On jest po to, by nas straszyć. A my, Unia Europejska, mamy za zadanie nie dać się tym strachom zaczarować.

Jednak to pokazuje, że dla Rosji umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską to bardzo istotna sprawa.

Oczywiście. Dlatego Unia Europejska powinna zrozumieć,  że dla niej to sprawa nie tylko taktyczna i nie tylko pytanie, ile samochodów będzie można sprzedać na Ukrainę, ale także sprawa strategiczna. To kwestia geopolitycznego wyboru Ukrainy. Kilka razy była już w takiej sytuacji. Jest szansa, że tym razem wybierze Zachód. I to będzie dobre i dla Rosji, i dla Zachodu.

Dlatego patrzymy uważnie, jaki to moment w historii. Czasami nam się wydaje, że to zwyczajna sytuacja. Jak sięgam pamięcią, nie było wielu takich momentów w historii Ukrainy. Pierwsza zdarzyła się za św. Olgi, potem za Chmielnickiego, za Skoropadskiego. Pamiętam tylko trzy takie punkty w dziejach Ukrainy i zawsze kończyły się one połowicznym wyborem. Najodważniejsza była święta Olga i myślę, że w tym kierunku powinny patrzeć obecne władze Ukrainy.

To będzie historycznie znaczący wybór, nie tylko podpisanie umowy.

Nie żartuję. Popatrzmy na Ukrainę, ile razy stawała realnie przed podobnym wyborem w całej swej historii. Dlatego zanim ktoś podejmie decyzję, że nie podpisujemy umowy, niech się zastanowi, w którym momencie historii się znajdujemy i jakie ona ma znaczenie.

Co się będzie działo po szczycie w Wilnie? Parafujemy umowy z Gruzją, Mołdawią, podejmie się decyzję o ruchu bezwizowym z Mołdawią, miejmy nadzieję, że sytuacja z Ukrainą zakończy się pomyślnie. Co wtedy?

Będzie bardzo mało czasu na działanie, do wyborów do Parlamentu Europejskiego (w maju 2014 roku, red.). Wówczas instytucje unijne zasną nawet na pół roku czy rok i zostawią bez pomocy naszych partnerów na Wschodzie.

Mamy krótki czas na działanie. W tym czasie trzeba realnie usprawnić ruch wizowy, najlepiej znieść wizy dla Mołdawii, a także, moim zdaniem, dla Gruzji. Trzeba zrobić postęp w procesie zniesienia wiz dla Ukrainy. Trzeba wdrożyć fragmenty umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą – to jest możliwe. Parafowane już umowy z Gruzją i z Mołdawią trzeba zamienić na umowy stowarzyszeniowe, czyli je podpisać.

Czy te punkty są realne?

Wszystko to jest realne, formalnie i praktycznie, pod warunkiem determinacji strony unijnej.

Jeśli chodzi o wizy – do tej pory latami mówi się o tym, że wizy powinny być zniesione i na razie efektów konkretnych nie ma.

Teraz przyszedł czas, by powiedzieć ”sprawdzam”. Od strony formalnej Mołdawia jest gotowa. Trzeba po prostu znieść wizy dla Mołdawii, tak jak znieśliśmy dla Bałkanów Zachodnich. I nic się nie stało, nic się nie zawaliło. Tak samo będzie, gdy zniesiemy wizy dla Mołdawii, Gruzji i Ukrainy.

A zniesiemy wizy dla Ukrainy?

To nieco dłuższy proces. Uważam, że trzeba go przyspieszyć.

Pan zwracał też uwagę na zagrożenie dla rządów proeuropejskich, które czeka je w przypadku, gdy Unia Europejska nie zdoła wykonać swoich zadań.

Jeśli nie wykonamy planu, założonego na okres od szczytu Partnerstwa Wschodniego, do zmian w strukturach europejskich, które w naturalny sposób nastąpią po wiosennych wyborach, to załamią się proeuropejskie rządy w Mołdawii, Ukrainie i w Gruzji. Tak będzie na 100 procent.

Dlaczego tak będzie?

Tak stanie się, jeśli obywatele nie będą widzieli konkretnych rezultatów proeuropejskiego wyboru swoich krajów, w swoim codziennym życiu. Przede wszystkim chodzi o brak konieczności posiadania wizy do Unii Europejskiej, są też inne rezultaty, m.in. gospodarcze. Obywatele tych krajów muszą w ciągu kilku miesięcy zobaczyć co najmniej kilka konkretnych elementów zmiany. Jeśli je zobaczą, to opinia publiczna działa tak, że zaufają wyborowi europejskiemu. Jeśli nie zobaczą, to w tych krajach pojawią się siły antyeuropejskie, które w procesie demokratycznych wyborów, mogą doprowadzić do obalenia rządów proeuropejskich. W Mołdawii ten scenariusz jest absolutnie oczywisty, na Ukrainie – bardziej prawdopodobny niż komukolwiek się wydaje. Tak samo jest w Gruzji.

Na Ukrainie w tak krótkim czasie nie da się znieść wiz. W Mołdawii jest to możliwe. Na Ukrainie najpilniejszym zadaniem będzie implementacja w krótkim czasie umowy stowarzyszeniowej, tak by w sferze gospodarczej obywatele Ukrainy mogli zobaczyć, że proces działa. Chodzi o działalność przedsiębiorstw, zmiany na rynku pracy, ogromne możliwości eksportu produktów ukraińskich na Zachód.

Jeśli chodzi o wizy, pan wspomniał, że podejście Unii Europejskiej nie sprzyja efektywnemu rozwiązaniu tego problemu. Wręcz przeciwnie, sprzyja przeciąganiu obecnego impasu w nieskończoność.

Myślę, że któryś z krajów, najlepiej Polska, po szczycie wileńskim powinien zaproponować zmianę podejścia do wiz. Trzeba wytłumaczyć naszym partnerom, że jedna rzecz to ochrona granic. Są obecnie nowe systemy w tym obszarze, dobrze działa Frontex, to jest możliwe. A druga sprawa to kwestia posiadania wiz. Większość danych, które zawierają wizy, to dane, które mają urzędnicy na granicy. Multiplikowanie tych kłopotów, często wręcz upokorzeń dla obywateli na wschodzie powoduje, że reputacja Unii Europejskiej bardzo poważnie się obniża. Dotyczy to szczególnie tych krajów, przed których konsulatami ustawiają się kolejki po wizy. Utrzymywanie systemu wizowego w tym kształcie jest przeciwko interesom politycznym naszych państw.

Omawiał już pan ten pomysł z urzędnikami? Co oni na to?

Cały czas mówię o tej sprawie. To nie jest proste. Bardzo wielu polityków i urzędników przywykło do obecnego systemu i nie jest w stanie myśleć, że mógłby wyglądać inaczej. Jestem jednak przekonany, że to co dzisiaj mówię, będzie za dwa lata modne i wszyscy będą to powtarzali. Bo system wizowy w obecnym kształcie jest nie do utrzymania.

Jeśli chodzi o samo Partnerstwo Wschodnie – czy to pana zdaniem inicjatywa, która ma szansę na sukcesy w takim kształcie w jakim jest obecnie, czy potrzebuje jakichś zmian?

Partnerstwo Wschodnie potrzebuje polityki. Ono dobrze działa, kiedy politycy unijni mają cel. Kiedy jest tylko programem technicznym,  o którym rozmawia się w kategoriach zrozumiałych wyłącznie dla grona ekspertów, kiedy jest tylko ogranicza się do wybranych odcinków życia, wtedy jest słabe. Bo jest na nie za mało pieniędzy.

Jednak kiedy widzimy perspektywę, że dziś oferujemy tym krajom pewne warunki prawne, pomoc finansową, wciągamy je do współpracy, a za 20-30 lat będziemy je przyjmować do Unii Europejskiej, to wtedy okazuje się, że Partnerstwo Wschodnie ma sens!

Moim zdaniem trzeba konieczne mówić o członkostwie w Unii Europejskiej. Trzeba zaznaczyć, że to nie będzie jutro. Trzeba też wyraźnie pokazywać, że umowy stowarzyszeniowe, jakie proponujemy Ukrainie, Gruzji, Mołdawii, to umowy, o jakich Polska nie mogła marzyć, gdy planowała wejście do UE. To są umowy stowarzyszeniowe, które są w 90 procentach umowami członkowskimi.

Nie możemy na tych umowach stowarzyszeniowych poprzestać, dlatego że ostatecznie obywatele krajów na wschodzie Europy są obywatelami krajów europejskich. I ci ludzie muszą czuć, że to tylko kwestia czasu, kiedy staną się takimi samymi obywatelami państw Unii Europejskiej, jak i my. Nie możemy im tego odmawiać. Nie możemy traktować tych krajów jak kolonii, do których chcemy tylko wysyłać swoje produkty, z którymi chcemy handlować, ale są ”drugiej kategorii”, w relacji do tych, które są w Europie. Musimy jasno powiedzieć, jakie są kryteria. Musimy zaznaczyć, że perspektywa członkostwa jest odległa. Jednak nie możemy im powiedzieć, że nigdy nie wejdą do Unii Europejskiej. To byłoby bardzo nieuczciwe.

Podnoszony jest podczas dyskusji argument, że jeśli kraj niezupełnie demokratyczny podpisze umowę stowarzyszeniową, to potem nie będzie miał motywacji by się, zmieniać, bo nie będzie już elementów nacisku.

To jest umowa międzynarodowa. Są różne mechanizmy, by wymagać jej realizacji. Poza tym, jeśli ktoś podpisze umowę i nie będzie jej realizował, i tak nic z tego nie będzie. Jednak o wiele większe szanse na demokratyzację są wówczas, gdy ktoś taką umowę podpisze.

Należy więc podpisywać i naciskać na realizację umowy. Ona jest dwustronna i są mechanizmy nacisku.

 

Czy uzupełniłby pan Partnerstwo Wschodnie o jakieś mechanizmy? Czegoś panu w nim brakuje?

Poważnie trzeba rozbudować kwestię edukacji na wszystkich poziomach. To edukacja na poziomie podyplomowym, bardzo elitarnym, prawnicza– w rodzaju Kolegium Europejskiego w Natolinie, dla obywateli państw UE i Partnerstwa Wschodniego. Trzeba wypełnić stary postulat i stworzyć takie Kolegium Partnerstwa Wschodniego.

Edukację w szerszym zakresie powinien zapewniać uniwersytet Partnerstwa Wschodniego, tam byłyby studia magisterskie, stacjonarne, również wspólne dla obywateli państw Partnerstwa  Wschodniego i Unii Europejskiej.

Należałoby mocno rozszerzyć programy stypendialne i program Erazmus. To już częściowo się dzieje. Byłby to projekt dla tych, który są zainteresowani studiami, stażami czy praktykami w pewnym zakresie czasowym.

Przygotowanie takiego kompleksu wykształcenia na poziomie wyższym, w różnych segmentach, byłoby najlepszą inwestycją, jeśli myślimy o dobrym funkcjonowaniu umowy stowarzyszeniowej. Byłaby to gwarancja, że gdy te kraje będą wchodziły do Unii Europejskiej za kilkanaście, kilkadziesiąt lat - a tak będzie,-  to będą posiadały elity wyedukowane w tym samym systemie prawnym, przez tych samych profesorów, będą to ludzie, którzy przeczytali te same książki, żyli w tym samym akademiku.

 

Rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Minister z rządu Julii Tymoszenko: Ukraina podpisze historyczną umowę z Unią Europejską

Ostatnia aktualizacja: 07.10.2013 12:47
Umowa stowarzyszeniowa Ukrainy z Unią Europejską będzie podpisana w Wilnie – ocenił w rozmowie z portalem Polskiego Radia były minister gospodarki w rządzie Julii Tymoszenko, Bohdan Danyłyszyn. Jest przekonany, że wszystkie przeszkody na drodze do tej umowy będą pokonane.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Julia Tymoszenko wciąż nie jest wolna. Janukowycz milczy

Ostatnia aktualizacja: 09.10.2013 23:49
Władze Ukrainy nadal nie znalazły rozwiązania sprawy Julii Tymoszenko. Prezydent Ukrainy milczy w tej sprawie. Za tydzień wysłannicy Parlamentu Europejskiego będą prezentować swój raport, od którego zależne jest podpisanie umowy z Unią Europejską.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Doradca Putina: Ukrainę czeka szok po podpisaniu umowy z UE

Ostatnia aktualizacja: 09.10.2013 23:59
Po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, Rosja może wprowadzić wizy dla obywateli Ukrainy – oświadczył w radiu Echo Moskwy doradca Władimira Putina, Siergiej Głaziew.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ukraina, Gruzja i Mołdawia bliżej Unii. Raport w Parlamencie Europejskim

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2013 22:59
Europosłowie chcą bliższych relacji Unii z Ukrainą, Mołdawią i Gruzją, jeśli spełnią one wszystkie warunki. Komisja spraw zagranicznych PE przyjęła raport w tej sprawie autorstwa Jacka Saryusz-Wolskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Są szanse na uwolnienie Tymoszenko". Lider opozycji spotkał się z szefem MSZ Niemiec

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2013 23:05
Podpisanie umowy stowarzyszeniowej Ukraina-UE i uwolnienie byłej premier Julii Tymoszenko jest coraz bardziej realne - oświadczył jeden z liderów ukraińskiej opozycji Arsenij Jaceniuk po spotkaniu w Kijowie z szefem niemieckiego MSZ Guido Westerwellem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mykoła Riabczuk: Janukowycz panicznie boi się Tymoszenko

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2013 14:20
Nie mam złudzeń, że obecny rząd ukraiński będzie wypełniał te wszystkie zobowiązania, które przewiduje umowa stowarzyszeniowa z Unią Europejską. Jednak rządy się zmieniają – mówi w rozmowie z portalem Polskiego Radia Mykoła Riabczuk, poeta, publicysta, wiceprezes ukraińskiego PEN-Clubu.
rozwiń zwiń