Raport Białoruś

Wszystko, co trzeba wiedzieć o wyborach w Rosji

Ostatnia aktualizacja: 02.03.2012 09:12
Dlaczego znowu wygra Władimir Putin? Czy bać się rosyjskich zbrojeń? Rozmowa z analitykiem PISM Jarosławem Ćwiekiem-Karpowiczem.
Audio
  • Rozmowa z Jarosławem Ćwiekiem-Karpowiczem, analitykiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych
Wszystko, co trzeba wiedzieć o wyborach w Rosji
Foto: fot. PAP/EPA/NATALIA KOLESNIKOVA

Nie ma innej możliwości – od dawna wiadomo, że wybory prezydenckie 4 marca wygra Władimir Putin, który sprawował ten urząd przez dwie kadencje. Liczne demonstracje przeciw fałszerstwom wyborczym, a także aktywność młodego elektoratu, który nie zgadza się na obecne polityczne realia wskazują jednak, że można spodziewać się w Rosji pewnych zmian - mówi Jarosław Ćwiek-Karpowicz, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Choć władza obecnie nie zmienia kursu, wymuszą to kolejne protesty. Pytanie, jaka będzie decyzja władz na Kremlu: czy będzie to odpowiedź na postulaty społeczne, czy zaostrzenie kursu autorytarnego – zaznacza analityk.

Wygraną w wyborach, mimo słabnącego poparcia, ułatwia Putinowi słabość opozycji. Jest podzielona, a młody elektorat, domagający się demokratyzacji i możliwości rozwoju, na razie nie ma tak naprawdę swojej reprezentacji politycznej. Jak zaznacza analityk PISM, to tylko kwestia czasu.

Zmiany w Rosji spowodować może w dłuższej perspektywie polityka Unii Europejskiej w zakresie energii i klimatu. - Te zmiany będą miały kluczowe znaczenie dla rozwoju Rosji. Będzie ona coraz mniej traktowana jako uprzywilejowany kraj, główny dostawca, ale jako jeden z wielu - podkreślił analityk. A tym samym władza przestanie mieć w ręku silny argument, którego używała wobec społeczeństwa i wobec Zachodu: że jest wiarygodnym, stabilnym dostawcą, otrzymuje za to duże pieniądze i modernizuje kraj. - Ten mechanizm przestaje działać – ocenia Jarosław Ćwiek-Karpowicz.

Nie należy zapominać o rozwoju niekonwencjonalnych złóż ropy i gazu, wzroście efektywności energetycznej. - Rosja przeżywa trudny moment. Dochodzi do dużych wahań cen ropy – zauważa analityk. Jak dodaje Jarosław Ćwiek-Karpowicz, budżet Rosji jest konstruowany w oparciu o założenia, ile będzie wynosiła średnia cena ropy, ropa i gaz dostarczają Rosji jedną trzecią PKB.

Nie można chyba liczyć na religijnych przywódców, jako katalizatorów zmian demokratycznych. O ile w Polsce w czasach PRL kościół był olbrzymim wsparciem dla opozycji demokratycznej, to w Rosji przywódcy głównych religii są częścią systemu. Nie dotyczy to przywódców wojującego islamu na Kaukazie. Jak jednak podkreśla analityk PISM, obecnie islamscy przywódcy zrezygnowali z ataków przeciw społeczeństwu, które protestuje przeciw polityce Putina. Wydano nawet specjalne oświadczenie w tej sprawie.

fot.
fot. PAP/EPA/ALEXEY DRUZHINYN /RIA NOVOSTI

 

 Przeczytaj zapis rozmowy:

 

Polskieradio.pl: Czy w Rosji możliwe są jakieś zmiany w związku z tymi wyborami?

Jarosław Ćwiek-Karpowicz, analityk PISM: Mimo że wynik wyborczy jest raczej znany, Władimir Putin zostanie prezydentem Rosji w pierwszej bądź w drugiej turze, utrzymuje nadal bardzo dużą przewagę nad swoimi konkurentami, to jednak protesty społeczne, do jakich doszło po wyborach parlamentarnych w grudniu ubiegłego roku, a które nadal są organizowane w Rosji, świadczą o tym, że społeczeństwo rosyjskie jest coraz bardziej krytycznie nastawione wobec władzy. Oznacza to, że zbliżająca się kadencja prezydencka Putina prawdopodobnie nie będzie przebiegała w taki spokojny dla władz sposób jak wcześniej.

Rosjanie są coraz bogatsi, są coraz bardziej świadomi swoich praw. Młode pokolenie korzysta masowo z Internetu: w Rosji jest najwięcej użytkowników Internetu w Europie. I są już przez to odporni na tę czystą propagandę kremlowską, która jest serwowana w telewizji.

Dlatego też wiele osób oczekuje poważnych zmian. Nie wiadomo jednak,  w którą stronę one pójdą, jak zachowa się władza. Władza na razie wydaje się kontynuować swoją dotychczasową politykę, czyli ogranicza pluralizm polityczny, prowadzi centralistyczną politykę administracyjną, etatystyczną politykę gospodarczą, czyli ogranicza wolność biznesową.

Ta polityka jest dobrze znana. Putin jest u władzy tak naprawdę od 12 lat. Przyniosła ona z jednej strony poprawę gospodarczą życia w Rosji, ale z drugiej strony olbrzymi rozrost korupcji. I to się Rosjanom przestaje podobać.  Stąd coraz większy nacisk na to, żeby doszło do zmian.

Okres prezydentury Miedwiediewa rozbudził nadzieje. Miedwiediew mimo, żeby był tak naprawdę następcą Putina przez niego wyznaczonym, deklaratywnie mówił o potrzebie zmiany, o tym że dotychczasowa polityka Putina z początku XXI wieku już nie przystaje do obecnych warunków.

Teraz wydaje się, że Putin chce do tego wracać. To spotyka się z coraz większym sprzeciwem.

Zatem zmiany w Rosji niewątpliwe będą, jakie, to zależy do tego, jak zachowa się władza. To jest, czy władza dostosuje się do oczekiwań społecznych, zliberalizuje system polityczny i otworzy Rosję na Zachód, czy też będzie podtrzymywała tę samą politykę, co może spotkać się z coraz większą negatywną reakcją społeczeństwa.

fot.
fot. PAP/EPA/ALEXEY DRUZHINYN /RIA NOVOSTI

 

 

Sondaże wykazują bardzo duże poparcie dla Władimira Putina. Te ostatnie często pokazują, że może wygrać już w pierwszej turze. Skąd te dobre wyniki? Czy to jest efekt jego polityki i tego że ma ona ciągle wielu zwolenników, może słabości sceny politycznej, czy może innych czynników?

Niewątpliwie Władimir Putin ma silny elektorat, to osoby, które pochodzą często z mniejszych miast, pracują w sferze budżetowej, czy są zależne często od pomocy socjalnej. Dla nich okres rządów Putina jest o wiele lepszy, niż to co było w latach 90-tych. Ci ludzie będą popierać Władimira Putina, są podatni także na propagandę, która jest serwowana ze środków masowego przekazu. Jednakże liczba takich osób nie może być zbyt wielka: to znaczy jest to kilkadziesiąt procent. W związku z tym powstaje pytanie, czy rzeczywiście większość Rosjan tak bardzo popiera Władimira Putina.

Do tej pory oprócz tych 30-40 procent, nazwijmy to „twardego elektoratu”, reszta to były osoby bierne polityczne, które głosowały tak, jak inni głosują.  Do tego dochodziły także falsyfikacje różnego rodzaju. Fałszerstwa wyborcze zostały przy ostatnich wyborach nagłośnione, pokazane w Internecie. To zdobyło olbrzymią popularność.

Więc pytanie jest następujące: czy rzeczywiście poparcie dla Putina przekracza 50 procent i bez problemu Putin te wybory wygra, czy potrzebne są pewnego rodzaju fałszerstwa czy manipulacje.

Mogę jako przykład podać, że w takich regionach Kaukazu Północnego jak Czeczenia czy Dagestan, gdzie mamy olbrzymie problemy narodowościowe, wojnę, frekwencja wynosi 90 procent, poparcie dla Putina lub partii Jedna Rosja sięga 95 procent. To wyniki niewiarygodne, i to w miejscach, które są tak silnie, można powiedzieć, naznaczone postawami antyrosyjskimi.

Pytanie, do jakich granic fałszerstw może posunąć się władza. Wydaje się, że po wyborach parlamentarnych władza będzie bardziej ostrożna. Myślę o władzy regionalnej, ponieważ w dość łatwy sposób można pokazywać różnego rodzaju nieprawidłowości,  a konsekwencje potem spotykają tych urzędników na poziomie regionalnym, od których wszyscy się odcinają.

Zatem niewątpliwie patrząc na takie prawdziwe poparcie dla Władimira Putina, można zaobserwować poparcie w różnych regionach i wśród różnych grup społecznych. W Moskwie, w Petersburgu to poparcie jest bardzo małe. Natomiast w tych odległych rejonach, oddalonych od centrum, jest wyższe.

Niewątpliwie Putin stara się stworzyć przekonanie, że większość Rosjan go popiera.  Stąd ta kampania, którą teraz prowadzi, czyli organizowanie wieców poparcia dla Putina, jego aktywność w mediach, przedstawianie jego programu. To wszystko ma na celu przekonać obserwatorów, że Putin jest popularny i że wybory, mimo że nie będą fałszowane, dadzą mu zwycięstwo w pierwszej turze. Jednak poparcie - nawet to oficjalne - jest niższe, niż było wcześniej. W 2004 roku, kiedy ubiegał się o reelekcję, miał  70 procent poparcia. Teraz sondaże dają mu około 50 procent, czasami trochę więcej, około 60 procent. Zatem wynik wyborczy jest z jednej strony znany - Putin wygra. Z drugiej strony nie jest takie pewne, że wygra w pierwszej turze. Nawet jeśli tak się stanie, będzie to prawdopodobnie gorsze poparcie, niż to, które uzyskał wcześniej. I to jest ten moment, który stara się wykorzystać opozycja. Chodzi o to, że potrzebna jest realna polityczna zmiana i że niezadowolony elektorat, który protestuje w miastach, musi mieć swoją reprezentację. Stąd działania opozycji, żeby się zjednoczyć i reprezentować niezadowolonych w parlamencie, a potem we władzach. To jest zmiana, która nas czeka.

fot.
fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Chciałam zapytać o opozycję polityczną, może też jakieś inne siły, które mają polityczne wpływy w Rosji. Czy tak naprawdę liczy się tylko wola Kremla i jego zaplecza administracyjnego?

Do tej pory elicie rządzącej udawało się dyskredytować opozycję polityczną. Sama opozycja wydaje się do tej pory – jeszcze – dość podzielona. Niektórzy brali udział w rządzeniu Rosją w latach 90-tych, stąd byli łatwym obiektem ataków. Mówiono, że jeśli Rosjanie chcą powrotu do lat 90-tych, kiedy sytuacja była trudna i Rosją wstrząsał kryzys finansowy, to te osoby to gwarantują.

Sytuacja się zmienia, ponieważ nowe pokolenie, które teraz dochodzi do głosu, wcześniej nie było aktywnie politycznie. Nie ma jeszcze swojej reprezentacji, żadna partia tak naprawdę nie może zagospodarować tego elektoratu. Na razie pokolenie to protestuje przeciwko temu, co go bezpośrednio dotyka: korupcji, ograniczonym szansom swojego rozwoju. To są najczęściej osoby pochodzące z dużych miast, które mają pieniądze, by podróżować do Europy i widzą, że tam standardy są zupełnie inne. To im się nie podoba – dlaczego w Rosji ma być inaczej.

Ich protest jest dość nieskonkretyzowany  - to nie są konkretne postulaty polityczne. Dotyczą uczciwości wyborów, walki z korupcją, tego żeby inne partie polityczne mogły łatwiej być rejestrowane, wchodzić do parlamentu. To są postulaty społeczno-polityczne. Są też liderzy – ma przykład Aleksiej Nawalny, znana postać, znany bloger, który pokazuje różne przykłady korupcji w Rosji.

Czy z tego ruchu powstanie partia polityczna? Prawdopodobnie tak. Czy obecne partie polityczne, które jeszcze nie są zarejestrowane, uznane, czy im uda się zagospodarować ten elektorat? To też jest możliwe. Tak czy inaczej wydaje się, że władzom nie uda się tego niezadowolenia społecznego stłamsić, tak jak to miało miejsce do tej pory. To jest jednak poważna liczba protestujących, tych manifestacji było kilka do tej pory, będzie jeszcze prawdopodobnie kilka. Świadomość o tych protestach istnieje w społeczeństwie, są one pokazywane w mediach, postulaty na razie chaotyczne i nieskonkretyzowane są już w świecie znane, też wśród Rosjan. Wydaje się, że to jest dobry czas, żeby opozycja zaczęła jednoczyć swoje siły. Oczywiście nie jest przesądzone, że tak będzie, są nadal poważne różnice: mamy opozycję liberalną, nacjonalistyczną, komunistyczną. Jednak władzom trudno będzie tak jak wcześniej dyskredytować i marginalizować opozycję polityczną. Niektórzy liderzy już się pojawiają: na przykład Władimir Ryżkow, młody polityk, nieobciążony tak bardzo polityką lat 90-tych. Są więc politycy, którzy starają się zagospodarować ten elektorat.

Spotkanie
Spotkanie z zagranicznymi mediami, fot. PAP/ EPA/ALEXEY DRUGINYN / RIA NOVOSTI / GOVERNMENT PRESS

 

Czy jakiś potencjał zmian mają religie? Czy one w ogóle nie mają wpływu politycznego w Rosji i z czego to wynika? Nie tylko myślę o prawosławiu, ale też o islamie, w republikach kaukaskich.

Temat podziałów etnicznych i religijnych w Rosji jest tematem bardzo wrażliwym. I władza stara się uspokajać jakiekolwiek natężenia, problemy, spory, mamy przecież bardzo trudną sytuację na Kaukazie Północnym. Wobec czego Kremlowi zależy na jak najlepszych relacjach z przedstawicielami różnych wyznań, które są obecne w Rosji.

Zgodnie z konstytucją władze wspierają cztery główne wyznania: to jest prawosławie, islam, judaizm i buddyzm. I dochodzi do częstych spotkań, widać, że Władimir Putin bardzo liczy na poparcie liderów religijnych, a oni mu je okazują.

Oczywiście najsilniejszą pozycję ma prawosławie i przez to chyba najbardziej niezależną. Choć wszystkie one tak naprawdę są silnie związane z obozem władzy. Zależy im na poprawnych relacjach z władzą, ponieważ dzięki temu mają wsparcie państwa, także finansowe.

Nie widać, żeby któryś z tych liderów religijnych zaczął ostro krytykować władzę. Jeśli już to można tego doszukiwać się w wypowiedziach patriarchy Cyryla, który mówi z jednej strony o potrzebie zmian, z drugiej przestrzega przed rewolucyjną drogą, czyli tak naprawdę popiera obecną ekipę i w niej upatruje środowisko, które jest zdolne przeprowadzić Rosję przez poważne zmiany społeczno- gospodarcze.

Tak naprawdę także Władimir Putin, wiele innych osób, mówi o tym, że Rosja powinna dojść do demokracji, ale to jest jakiś końcowy cel, nie punkt wyjścia. Oni uważają, że Rosja nie dojrzała  wciąż do pełnej demokracji, tym samym usprawiedliwiając swoje autorytarne rządy i swoją pozycję. Taka jest  oficjalna propaganda, tak tłumaczą te niedostatki, o których często głośno.

Jeśli chodzi o islam, tu jest sytuacja jeszcze bardziej skomplikowana. Mamy tu do czynienia z wojującym islamem i republiki Płn. Kaukazu są z jednej strony uzależnione finansowo od Moskwy różnymi dotacjami - czyli mamy dużą część osób działających w systemie, zarówno przywódców religijnych, jak i administracyjnych. Z drugiej strony są wypowiadający się przeciw systemowi – ale to oznacza, że naprawdę z nim walczą, to są ośrodki, gdzie dochodzi do regularnej wojny.

W Czeczenii partyzantka, która walczy z Moskwą, dała oświadczenie, że w związku z protestami antykremlowskimi w stolicy, wstrzymywane są ofensywne działania, akty terroru ponieważ osoby te walczą z reżimem Władimira Putina, a nie z Rosjanami, więc protesty świadczą o pozytywnych zmianach. Zatem gdyby teraz doszło do zaostrzenia sytuacji na Kaukazie Północnym, to byłaby bardziej prowokacja wojsk federalnych, według tych osób wojujących w Czeczenii.

Wybory w Rosji nie wpłyną więc raczej na destabilizację sytuacji na Kaukazie Północnym. Gdyby doszło do takiej sytuacji, byłoby to chyba jednak z inspiracji Kremla, któremu byłoby na rękę, tak jak w roku 1999 usprawiedliwić swoje działania, zyskać popularność, dzięki temu, że tylko oni są w stanie uspokoić sytuację na Kaukazie Północnym.

To jest temat bardzo wrażliwy dla Rosjan i także opozycja ma konkretne postulaty, Aleksiej Nawalny i wiele innych osób. Rosjanie mają już dość dotowania i utrzymywania na własny koszt Płn. Kaukazu, dość mają tamtejszej kryminalizacji życia, która przechodzi także do Moskwy. Coraz więcej imigrantów z Płn. Kaukazu jest obecnych w Rosji europejskiej. Oni także widzą, że to co robi władza nie jest rozwiązaniem, krytykują Rosję za to. Wydaje się, że po wyborach wygranych przez Władimira Putina ten temat nadal będzie nierozwiązany, z jednej strony jeśli będzie kontynuacja polityki, obecne problemy pozostaną. Jeżeli zmienią politykę – to zależy, czy będzie zaostrzenie, by usprawiedliwiać swoją władzę autorytarną, czy będą dążyć do spełnienia postulatów opozycji.

fot.
fot. PAP/EPA/YANA LAPIKOVA /RIA NOVOSTI / GOVERNMENT PRESS SERVICE

 

Czy retoryka imperialna, którą Władimir Putin przedstawia w kampanii, może być wyznacznikiem przyszłej polityki? Szczególnie chciałam zapytać o zbrojenia. Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew zapowiadają rozwój zbrojeń, modernizację armii. Czy te zapowiedzi i potencjał zbrojny Rosji stanowią zagrożenie dla sąsiadów, dla Zachodu?

Deklaracje Władimira Putina dotyczące polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Rosji tak naprawdę niewiele różnią się od tego, co było realizowane i deklarowane wcześniej. Zwiększone wydatki budżetowe na wojsko wynikają główne z poważnych zapóźnień i fatalnego stanu rosyjskiej armii. Oczywiście utrzymywanie retoryki zagrożenia zewnętrznego jest korzystne dla obecnej władzy, aby przedstawiać, że tylko ona jest w stanie obronić Rosję, ponieważ "opozycja polityczna jest tak naprawdę sterowana przez Zachód i dąży do rozpadu Rosji".

Czy jest to poważne zagrożenie dla Zachodu? Raczej nie. Przez ostatnie lata mogliśmy obserwować, że mimo deklaracji  o modernizacji wojsk, ten proces zachodził bardzo powoli i nie był w stanie ograniczyć rozszerzania NATO na wschód i wchodzenia kolejnych państw do Sojuszu. Oczywiście Rosja, kiedy NATO postrzegane przez nią nadal jako sojusz wrogi, przybliża się coraz bardziej do jej granic (Ukraina, Gruzja) – jest w stanie w decydujących momentach pokazać swoje twarde oblicze i w 2008 roku doszło do sprowokowanej interwencji wojskowej w Gruzji.  Takich sytuacji nie można wykluczyć, natomiast wydają się one równie prawdopodobne po wyborach wygranych przez Putina, jak i wcześniej. Nie widać, żeby Rosja wydatnie wzmocniła swoje siły i że jest gotowa do działań bardziej zaczepnych niż obronnych. 

Problem państw znajdujących się między Rosją a NATO wynika głównie z ich sytuacji wewnętrznej. To znaczy te państwa mają problemy z demokracją, z separatyzmem, to te problemy skutkują ciągłą niemożliwością wejścia tych państw w orbitę zachodnią.

Zatem modernizacja armii rosyjskiej stanowi takie samo zagrożenie, jak wcześniej. Nie widać zmiany w złym kierunku. Raczej podejrzewałbym, że w momencie słabnącej pozycji wewnętrznej Putina mimo deklaracji o oblężeniu i zewnętrznym wrogu, władzom będzie zależało na podtrzymaniu pozytywnych kontaktów z Zachodem, które by w jakiś sposób legitymizowały władzę rosyjską. Taka próba pokazania Zachodowi, że ta władza jest wiarygodna, że na nią warto stawiać, tak jak robił Miedwiediew.

Dla Polski to sytuacja ważna, bo z jednej strony można ugruntowywać swoją pozycję jako członka NATO i UE, dbać o własne bezpieczeństwo. Z drugiej strony trzeba być ciągle świadomym, że ta współpraca z Zachodem ze strony rosyjskiej to są tylko deklaracje, a nie rzeczywista zmiana polityki i że Rosja ciągle postrzega obszar wspólnego sąsiedztwa jako obszar, gdzie ścierają się interesy dwóch bloków. A jeden wygrywa na szkodę drugiego.

Chciałabym zapytać o ostatnie projekty integracyjne Rosji, które dotyczą na razie głównie Białorusi i Kazachstanu. One istnieją dość niedługo. Czy to już ma jakieś konkretne efekty, na przykład gospodarcze i czy może doprowadzić do  integracji politycznej? Z drugiej strony chciałam zapytać o Ukrainę, którą teraz Rosja zaczyna wykluczać z „kręgu uprzywilejowanych”, na przykład jeśli chodzi o gaz, tranzyt gazu?

Jeśli chodzi o projekty integracyjne Rosji na obszarze poradzieckim, widać wyraźnie, że w sferze gospodarczej Rosja przyjmuje tę samą logikę strefy wpływów. Wobec czego w odpowiedzi na, powiedzmy, „ekspansję” Unii Europejskiej, proponowanie strefy wolnego handlu, większe związanie gospodarcze z państwami sąsiedztwa, Rosja stara się promować alternatywne projekty. Głównym projektem jest Unia Celna, która od tego roku zaczyna przeradzać się we Wspólny Obszar Gospodarczy, i która obejmuje na razie tylko Białoruś i Kazachstan.

Oferta integracyjna Rosji jest atrakcyjna tak naprawdę dla tych państw, które nie mają realnych szans na zbliżenie się do Unii, stworzenie strefy wolnego handlu i w przyszłości wejście do Unii Europejskiej.

Jest atrakcyjna, bo znosi bariery celne, ułatwia handel , wzajemne inwestycje, Rosja jest większym rynkiem zbytu. Czy ta oferta może być konkurencyjna dla Unii? Wątpię. Powiedziałby nawet, że Unia Celna, która wiąże Kazachstan i Białoruś z Rosją, jest korzystna nawet dla samej Unii Europejskiej. Chodzi o to, że Kazachstan i Białoruś są mniej zintegrowane ze światem zachodnim niż Rosja, która w grudniu zeszłego zakończyła negocjacje z WTO, prawdopodobnie za kilka miesięcy stanie się pełnoprawnym członkiem. To znaczy, że przez takie projekty te państwa zbliżają się do Zachodu. Tak może być  w przypadku kolejnych państw Azji Centralnej.

W przypadku państw takich jak Ukraina, Mołdawia, Gruzja, państwa kaukaskie – to już tak nie jest. Mają do wyboru – zbliżać się do UE, albo wejść do Unii Celnej z Rosją i potem dopiero przez Rosję negocjować z Unią Europejską strefę wolnego handlu. Co osłabia ich pozycję. A Rosja zyskuje wtedy możliwość kontrolowania rozwoju tych państw. O to chodzi z Ukrainą – żeby była jak najmniej samodzielnym krajem na tym obszarze i żeby jej rozwój i jej kierunek polityki zagranicznej był zależny od polityki Rosji. 

Czy to byłoby korzystne dla Ukrainy, która ma sama bardzo poważne wewnętrzne problemy, gdzie ścierają się różne interesy grup oligarchicznych i gdzie tak naprawdę liczy się utrzymanie status quo, żeby kraj mógł gospodarczo funkcjonować? To jest właśnie problem. Czy Ukraina jest w stanie zdobyć się na poważne reformy i zainwestowanie w to, aby zbliżać się do UE, czy też jest bardziej podatna na aktualne oferty ze strony Rosji: obniżka cen gazu, preferencja celna… 

Sam Władimir Putin deklarował, że wejście Ukrainy do Unii Celnej oznacza roczny zysk rzędu kilku miliardów dolarów. Do tej pory Ukraina starała się balansować między tymi ofertami, jednak teraz sytuacja jest poważniejsza dla Ukrainy, ponieważ teraz Rosja oprócz tego że kokietuje Ukrainę, to prowadzi politykę taką, żeby się uniezależnić od Ukrainy. Chodzi mi o budowę Gazociągu Południowego, do której Rosja wydaje się coraz bardziej zdeterminowana.

Wydaje się więc, że Rosjanie oferują też Ukrainie partnerstwo po to, żeby odciągnąć ją trochę od Zachodu, ale z drugiej strony nie przestają działać na rzecz tego, by móc obejść się bez niej, zmarginalizować ją, by jej pozycja nie była wtedy taka istotna.

Rządzący Ukrainą to widzą, że konkretne propozycje Rosji dotyczące na przykład obniżki cen gazu, wiążą się już nie tyle z tym, że Ukraina będzie uzależniać swoją politykę zagraniczną od Rosji, że na przykład pozwoli na dłuższe stacjonowanie Floty Czarnomorskiej. Te koncesje, które Ukraina ma ponieść, już zagrażają żywotnym interesom elity ukraińskiej, biznesowej.

Przejęcie magistrali to nie tylko przejęcie magistrali tranzytowej, ale także jak gdyby przejęcie kontroli nad systemem gazowym i tak naprawdę  - to jest kontrola, jak ten gaz jest sprzedawany, komu i po ile, a poprzez to, przejęcie kontroli nad poważną częścią sektora gospodarki.

Na to ukraińskie elity nie chcą się zgodzić, bo to zagraża ich pozycji. Czy będą chciały podjąć reformy, zbliżać się do UE, tego nie wiadomo. Widać, że Ukraina jest w takim momencie, że coraz ciężej jest balansować pomiędzy propozycjami dalekosiężnymi UE, a tymi bliskookresowymi Rosji.

 

W takim razie chciałam zapytać o perspektywy europejskie Ukrainy, Białorusi. Czy one zmierzają w tym kierunku? Białoruś: tu zdecydowanie widać dysonans między tym, czego chce część społeczeństwa, a między tym, co robi współpracujący ściśle z Rosją przywódca państwa. W przypadku Białorusi, niektórym się wydaje, że zmiany przyjęły kierunek nieodwracalny.

Sytuacja Białorusi jest chyba jeszcze gorsza niż Ukrainy, w tym znaczeniu, że ten kraj ma jeszcze poważniejsze problemy gospodarcze i zaczyna już tak naprawdę oddawać swoją suwerenność gospodarczą. Firma Biełtransgaz została przejęta przez Rosję, kolejne kredyty, których Rosja udziela Białorusi są już pod zastaw różnych przedsiębiorstw białoruskich. Wobec tego można się spodziewać, że za jakiś czas kolejne przedsiębiorstwa sektora energetycznego będą przechodzić po kontrolę Rosji. To oznacza, że kraj ten będzie coraz mniej niezależny i suwerenny. Jednak z drugiej strony dla obecnej elity, która żeby utrzymać się u władzy i tak marginalizuje się na scenie europejskiej, i jedyną opcją jest opcja rosyjska, to już chyba nie ma większego znaczenia. Czy to będzie podobało się społeczeństwu i czy społeczeństwo nie sprzeciwi się temu – to już inne pytanie. Tu byłbym też sceptyczny, ponieważ świadomość społeczna i te aspiracje europejskie Białorusinów nie są tak wysokie. Jednak to społeczeństwo wydaje się bardzo silnie związane z Rosją, z okresem radzieckim, wobec czego większa współpraca z Rosją nie wzbudza tak wielkiego protestu, jak na Ukrainie.

Dlatego też zmiany w Rosji skutkujące zwiększaniem rządów autorytarnych w Rosji – taka możliwość też istnieje - będą skutkowały według mnie coraz większym zbliżeniem Białorusi do Rosji, kontrolą nad tym państwem. Także utrzymaniem rządów autorytarnych na Białorusi.

Zmiany demokratyczne w Rosji, choćby częściowe, mogą spowodować także zmiany podobne na Białorusi, które przyjęłyby chyba charakter bardziej żywiołowy i rewolucyjny, niż ewolucyjny.

fot.
fot. PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

Chciałam jeszcze zapytać o relacje z Rosji z Chinami. Czy tam jest teraz potencjał zmian? Czy wręcz przeciwnie można powiedzieć, że to stabilne relacje, co można wnosić choćby po wspólnych oświadczeniach na arenie międzynarodowej?

Od czasu kryzysu gospodarczego w 2008-2009 roku widać przyspieszony rozwój partnerstwa rosyjsko-chińskiego. Ono z jednej strony ma charakter globalny, to znaczy Chiny i Rosja traktują siebie jako bardzo bliskich sojuszników przeciwko dominacji Stanów Zjednoczonych w rejonie Azji i Pacyfiku. Rzeczywiście obie strony są pod tym względem bardzo ostrożne i starają się uzgadniać swoją pozycję.

Oprócz tego, z racji na kryzys gospodarczy, który dotyka państwa zachodnie czy Unię Europejską, a mniejszym stopniu dotyka Chiny, dla Rosji to jest sytuacja, kiedy bliska współpraca z Chinami może być korzystna w tym, żeby też poprawić swoją pozycję wobec Zachodu. Temu służyły podpisane porozumienia naftowo-gazowe – gazowe nie do końca, nie są jeszcze sfinalizowane – z roku 2009.

Rosja chciałaby mieć równoprawne partnerstwo z Chinami, które na tym kryzysie wychodzą lepiej niż inne państwa na świecie, łącznie z Rosją. I Rosja jest świadoma, że to partnerstwo nie może być równoprawne i że może być traktowana jako ten młodszy partner, przez to może spotkać się z obowiązkiem dostosowywania swojej polityki, celów do tego, co robią Chiny.

Tym bardziej, że są też obszary konfliktu interesów Rosji i Chin – głównie w Azji Centralnej. Widać wyraźnie, że od kryzysu Chiny zwiększają swoją pozycję w Azji Centralnej, a Rosji traci. 

Czy możliwe są zmiany, które wynikałyby z gospodarczych realiów, na przykład energetyki, czy na przykład taniejąca ropa i gaz mogą doprowadzić do jakichś przemian? 

Sytuacja energetyczna Rosji ma kluczowe znaczenie dla sytuacji politycznej i wewnętrznej tego kraju. Do tej pory sukces Putina oparty była na wysokim popycie na ropę i gaz utrzymującej się wysokiej cenie.

W tej chwili widać, że wraz z rozwojem różnych niekonwencjonalnych złóż ropy i gazu na świecie, wraz z rozwojem efektywności energetycznej, a także kryzysem, który ogranicza zużycie surowców energetycznych, Rosja przeżywa trudny moment. To znaczy dochodzi do dużych wahań cen ropy – głównie – która potrafi bardzo zwyżkować, a potem bardzo spadać. To wprowadza bardzo poważną destabilizację w Rosji, której budżet jest całkowicie uzależniony od kursu ropy.

I to oznacza też, że Rosja nie jest w stanie dłużej budować rozwoju właśnie w oparciu o te surowce energetyczne. Wydaje mi się, że zmiany w Unii Europejskiej, przede wszystkim, związane z polityką energetyczną i klimatyczną, będą miały kluczowe znaczenie dla rozwoju Rosji, która będzie coraz mniej traktowana jako uprzywilejowany kraj, główny dostawca, ale jako jeden z wielu. I ta zmiana spowoduje, że władza przestanie mieć w ręku ten silny argument, zarówno przed społeczeństwem, jak i przed Zachodem: że my jesteśmy wiarygodnym, stabilnym dostawcą, oferujemy duże ilości surowców, otrzymujemy za to duże pieniądze, modernizujemy kraj. Ten mechanizm przestaje działać i on w dłuższej perspektywie będzie wymagał coraz większych, głębszych zmian w Rosji i tego też jest świadome społeczeństwo.

Więc to jest czynnik, który pokazuje rzeczywiście, że zmiany w Rosji muszą się dokonywać. Pokazuje, że w Rosji rzeczywiście będzie do zmian dochodziło – zapewne w sposób raczej ewolucyjny niż rewolucyjny, ale oba warianty są możliwe.

Czy można w jakiś sposób zilustrować zależność rosyjskiego budżetu od ropy naftowej?

Ponad połowa dochodów do budżetu pochodzi z wydobycia ropy i gazu, w większej części ropy, w stosunku 2:1, w mniejszej części gazu. Całe PKB Rosji - w jednej trzeciej jest pokryte przez sektor energetyczny, który zatrudnia nie tak wiele osób. Widać tu olbrzymie uzależnienie. Cały eksport – w 70 procentach, jak nie więcej – wiąże się głównie ze sprzedażą ropy i gazu. Rosja jest państwem tak naprawdę surowcowym, które eksportuje, jest zależne od surowca. Budżet Rosji jest konstruowany w oparciu o założenia, ile będzie wynosiła średnia cena ropy. Czyli jeżeli przyjmuje minister finansów, że to będzie 75 czy 100 dolarów za baryłkę, to każdy spadek w jedną lub drugą stronę powoduje poważne zamieszanie. Oczywiście jeśli ropa tanieje, to jest to poważny problem. 

 

Rozmawiała Agnieszka Kamińska

agkm

/

/
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Białoruś: wybory w Rosji nic nie zmienią, władzę ma Putin

Ostatnia aktualizacja: 04.12.2011 05:00
Niezależni białoruscy komentatorzy uważają, że wynik niedzielnych wyborów parlamentarnych w Rosji nie wpłynie na relacje między Mińskiem i Moskwą.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Stanisław Szuszkiewicz: zmiany w Rosji nie są możliwe

Ostatnia aktualizacja: 20.02.2012 00:01
Rosjanie wybrali swojego przywódcę tylko raz. Potem wszystko wróciło na stare tory. Borys Jelcyn wyznaczył Władimira Putina – o perspektywie dla Rosji mówi Raportowi Białoruś Stanisław Szuszkiewicz, pierwszy przywódca niepodległej Białorusi.
rozwiń zwiń