Pod skrzydłami mistrzów
Artur Rubinstein urodził się w Łodzi w 1887 roku i tam spędził pierwsze lata życia. Jego talent muzyczny objawił się bardzo wcześnie, dlatego rodzina zdecydowała o rozpoczęciu systematycznej edukacji pianistycznej. Kształcił się u Aleksandra Różyckiego (ojca Ludomira) w Warszawie oraz u Heinricha Bartha - ucznia Ferenca Liszta - w Berlinie. W gronie jego mentorów znaleźli się również węgierski skrzypek Joseph Joachim, bliski przyjaciel Johannesa Brahmsa, oraz Ignacy Jan Paderewski.
Czytaj także:
Debiut w Warszawie
Artur Rubinstein zadebiutował w 1900 roku w Berlinie. Dwa lata później po raz pierwszy wystąpił w Filharmonii Warszawskiej, gdzie został przyjęty z ogromnym entuzjazmem. Nestor polskiej krytyki muzycznej, Aleksander Poliński, pisał na łamach "Kuriera Warszawskiego":
W grze jego […] jak najwyraźniej odzwierciadlają się wszystkie znamiona zupełnej dojrzałości artystycznej, a głównie niepospolita siła tonu, temperament oraz wydatne przejawy uczucia i samodzielności. Poza tym posiada technikę wyrobioną doskonale, nadzwyczajne poczucie rytmiki i stylu, niemniej zdolność uwydatniania nastroju kompozycji i posiłkowania się efektami dynamiki fortepianowej. Co go wszakże wyróżnia nie tylko już z grona dzieci cudownych, lecz całego zastępu pianistów dzisiejszych, to wyjątkowej piękności ton, pełny w brzmieniu, bujny, nadzwyczaj śpiewny, iście "aksamitny", przenikający do głębi duszy słuchacza, ogromnie podatny do uwypuklania wszystkich odcieni dynamicznych i efektów kolorystycznych. Z takim tonem […] wiele można zrobić. I niewątpliwie młody Rubinstein zrobi wiele w przyszłości, gdyż już dzisiaj owym tonem niemałe nieci czary i zachwyty.
Na marginesie warto dodać, że badacze szacują, iż w ciągu całego życia Rubinstein dał około 6000 koncertów!
Rubinstein i muzyka polska
Przez całe życie Artur Rubinstein intensywnie promował muzykę polską. Szczególną sławę zdobył jako interpretator dzieł Fryderyka Chopina, a jego nagrania do dziś uznawane są za wzorcowe. Blisko przyjaźnił się również z Karolem Szymanowskim, którego twórczość popularyzował na estradach całego świata. Kompozytor odwdzięczył się, dedykując pianiście napisaną w 1932 roku IV Symfonię koncertującą. Rubinstein dokonał jej nagrania w 1952 roku z Los Angeles Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Alfreda Wallensteina.
Muzyka wobec polityki
Do historii przeszedł także recital, który artysta zagrał 13 maja 1945 roku w operze w San Francisco, podczas konferencji powołującej Organizację Narodów Zjednoczonych. Wśród wywieszonych na sali flag zabrakło wówczas flagi polskiej, a delegacja Polski nie została dopuszczona do obrad na skutek sprzeciwu Związku Radzieckiego. Oburzyło to Rubinsteina. Na początku improwizowanego recitalu wygłosił krótkie przemówienie, w którym zaprotestował przeciwko tej sytuacji, po czym zagrał entuzjastycznie przyjęty Mazurek Dąbrowskiego. Gest ten odbił się szerokim echem - nie tylko wśród Polonii.
Fenomen Rubinsteina
Każda wizyta artysty w Polsce budziła ogromne zainteresowanie. Pianista i publicysta Roman Jasiński wspominał jego przyjazd w 1924 roku w książce "Zmierzch starego świata":
Przyjechał opromieniony nie tylko sławą świetnego pianisty, lecz zarazem wytwornego światowca, bywalca dworów i najelegantszych salonów, a też nowego wcielenia Casanovy. Oczekiwano więc jego koncertów z niezmiernym zainteresowaniem i trzeba przyznać, że Rubinstein nikogo nie rozczarował, a wręcz przeciwnie, wszystkich porwał i rozentuzjazmował. Kto nie słyszał Rubinsteina w owej epoce, może tego na pewno żałować, gdyż był on z pewnością na estradzie koncertowej zjawiskiem zupełnie niezwykłym i jedynym w swoim rodzaju. […] Artur był jak gdyby uosobieniem żywiołu, fascynującym meteorem, oślepiającym wszystkich siłą swego fenomenalnego talentu.
Czytaj również:
Powroty do kraju
Po II wojnie światowej Rubinstein po raz pierwszy odwiedził Polskę w 1958 roku. Dwa lata później przyjechał ponownie, obejmując funkcję honorowego przewodniczącego jury VI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Rozgłos przyniosła mu wówczas nie tylko gra. Zygmunt Mycielski pisał na łamach "Ruchu Muzycznego":
Cztery warszawskie firmy cukiernicze - Blikle, Wróbel, Gajewski i Pomianowski współzawodniczyły w dostarczaniu słodyczy dla jury na przerwy w przesłuchaniach. Szczególnym powodzeniem cieszyły się pączki i torty od Bliklego, które pobiły wszelkie rekordy wykwintnego smaku. Ale prawdziwe rekordy bił... Artur Rubinstein, zjadając po... 7-11 pączków na jedno posiedzenie. Swój zachwyt wyraził w krótkim wywiadzie telewizyjnym, kiedy powiedział, że należałoby w czasie konkursu ustanowić jeszcze jedną nagrodę dla pana Bliklego. Z obowiązku sprawozdawczego musimy dodać, że powiedział to przy kolejnym... trzynastym tego dnia pączku.
Ostatnie koncerty
Po raz ostatni Artur Rubinstein wystąpił w Polsce w 1975 roku. Zagrał wówczas w Teatrze Wielkim w Łodzi z okazji 60-lecia Filharmonii Łódzkiej, wykonując pod batutą Henryka Czyża V Koncert Es-dur "Cesarski" Ludwiga van Beethovena oraz Koncert f-moll Fryderyka Chopina. Roman Jasiński pisał w "Nowym Życiu" o późnej grze pianisty:
Muzyka płynie spod jego palców prosto i naturalnie, lecz gdy sobie ktoś uświadomi, że to gra człowiek prawie dziewięćdziesięcioletni, przy tym niemal niewidomy – ogarnąć musi każdego podziw, nie tylko dla zalet samej jego gry, lecz dla zdumiewającego opanowania i siły woli wielkiego artysty. Rubinstein stworzony jest nie na zwykłą miarę, lecz na prawach zupełnie wyjątkowych.
***
Oskar Łapeta