Każdy z nas pamięta Go z jakiejś roli, każdy zna jego głos i dla każdego bywa kim innym – właśnie z racji różnych ról. Wspaniały aktor, taki trochę zadumany, refleksyjny, potrafił jednak zadziwić siłą charakteru czy podniesionym głosem. Zmarł w Warszawie, po ciężkiej chorobie, pochowano Go na Warszawskich Starych Powązkach. Smutek i żal, bo tyle ról mógł jeszcze zagrać, tylu postaciom dać swój teatralny głos.
Urodził się 8 stycznia 1926 roku w Krakowie. Wojna zastała Go w wieku 13 lat. Zmuszony dość wcześnie do dorosłości podjął pracę jako robotnik kolejowy, co dawało mu pewną ochronę przed okupantem i pomagało w utrzymaniu się. Po skończeniu wojny decyduje się na karierę aktorską – ten różnorodny świat postaci pozwalał mu być kim tylko chciał (oczywiście kim chciał go widzieć reżyser).
Debiutuje i kończy krakowskie Studio Dramatyczne Iwo Galla z którym przenosi się do Gdańska. Tam występuje w Teatrze Wybrzeże do roku 1949. Następnie przenosi się do Łodzi, gdzie do 1952 roku występuje w Teatrze im. Jaracza. W związku z podjętymi studiami reżyserskimi na warszawskiej PWST przenosi się do Warszawy i występuje kolejno w Teatrach Narodowym, Polskim, Ateneum, Powszechnym i Współczesnym. Studia na PWST w Warszawie kończy bez dyplomu w roku 1956. Już wtedy był dosłownie rozchwytywanym aktorem teatralnym i filmowym.
01:11 Bronisław Pawlik_o początkach kariery_C13330_Anna Retmaniak_25_02_1976.mp3 Bronisław Pawlik wspominał początki kariery w rozmowie z Anną Retmaniak. (PR, 1976)
W teatrze zagrał ponad 100 ról, w filmie było ich co najmniej 138. Niesamowite liczby. Do tego należy "dorzucić" liczne role w Teatrze Polskiego Radia – jak choćby w cyklicznym słuchowisku Programu Trzeciego pod tytułem "Okno na świat". Tam grał rolę "Mordeczki". Tych postaci w jego wykonaniu było znacznie więcej. W 1988 roku Zespół Artystyczny Teatru Polskiego Radia uhonorował Go "Wielkim Splendorem" - nagrodą dla aktorów – wykonawców słuchowisk radiowych. Co piękne w jego życiorysie i w historii tej nagrody – był pierwszym jej laureatem.
Co do gry Pawlika zawsze wypowiadane były piękne słowa. Lidia Klimczak pisała w "Ekranie" (1988/42):
"Ktoś powiedział, że jego grę można porównać do łaciny - języka doskonałego w swej prostocie i elegancji".
W teatrze właśnie sprawdzał się najlepiej w pięknym repertuarze Rosyjskim. Grał Czechowa, Gogola, Dostojewskiego, Puszkina, Gorkiego... A tak o swoich preferencjach mówił sam aktor:
- Interesują mnie przede wszystkim ludzie mali, zagubieni w mechanizmie współczesnego świata, niepotrzebni. Wiecznie zakłopotani wszystkim, co ich otacza, niemal samym faktem swego istnienia, nieśmiali, zbędni ludzie - właśnie oni wzruszają mnie najbardziej
Jego role, na wskroś charakterystyczne, zawsze zdawały się być bliskie uczuciom widzów – były prawdziwe i zrozumiałe. Takie właśnie są postaci bohaterowie wielkiej literatury rosyjskiej. Grając Dostojewskiego czy Puszkina sięga szczytów aktorstwa.
Tak pisała o nim Elżbieta Baniewicz ("Twórczość" 1966/4) oceniając rolę Pluszkina w "Martwych duszach" Mikołaja Gogola: "Pluszkin Bronisława Pawlika zahacza wręcz o genialność (...) To niebywałe studium nachalnego skąpstwa, prawdziwe w każdym odruchu i szczególe aż do absurdu, unosi się metr nad ziemią w krainie gogolowskiego szaleństwa".
Natomiast Maria Czanerle, na łamach "Teatru" 1874/11, widziała w jego grze pewne rysy Chaplinowskie"
"Jest tak powszedni i plebejski, że nikomu nie strzeliłoby do głowy, by zrobić z niego gentlemana, a jednocześnie - o dziwo - grać może inteligentów i to wszelkiego rodzaju - od inteligentnych złoczyńców (Smierdiakow) do Szajniczych intelektualistów (Faust)".
Tym, którzy mieli to szczęście oglądać Bronisława Pawlika na scenie powyższe oceny jego gry nie są niczym nowym. To odkrywanie jego genialności – jak mawiał Adam Hanuszkiewicz – było czymś oczywistym, naturalnym, dosłownie jak jego gra. Encyklopedia Teatru Polskiego ujmuje to następująco:
"W takich właśnie rolach, nieco melancholijnych samotników, którym nie wszystko się w życiu ułożyło, był Pawlik prawdziwym mistrzem; harmonijnie łączył różne tonacje: dramatyczną, komiczną, a budzącym współczucie widzów liryzmem pozyskiwał sympatię dla swoich bohaterów".
W teatrze grał także z powodzeniem role polskiego repertuaru – od Fredry po Słowackiego. Nieobcy był mu też wielki repertuar światowy – od Szekspira, przez Manna po Hrabala. Miejsca mało, by wymienić wszystko. Przecież jeszcze tych wiele ról w filmach czeka choćby na wspomnienie.
Wielu z nas pamięta go jako subiekta Rzeckiego z "Lalki" według Bolesława Prusa czy Leona Kunika – Kunickiego z "Kariery Nikodema Dyzmy". A przecież pojawił się już jako policjant Ciapała w "Ewa chce spać", był Michałem Karczem (mężem) w "Mąż swojej żony", w "Stawce większej niż życie" grał w kilku odcinkach zegarmistrza – łącznika Hansa Klossa, w "Chłopach" wcielił się w kowala Michała – zięcia Macieja Boryny, w "Nie ma mocnych" był dyrektorem PGR. Grał nawet w "Misiu" i "Alternatywy 4". Wiele ról, wiele ciekawych i wiele komediowych. Dlatego też mało kto się spodziewał, że tak przekonująco zagra filozofa Eukritosa – nauczyciela Pafnucego – w głośnym filmie "Thais".
Zagrał także rolę dubbingową w "Proszę słonia" - wiele dzieci z pewnością pamięta jego głos. Trochę "starsze dzieci" nieustannie wspominają go jako słynnego prowadzącego w programie "Miś z okienka" i w związku z tą rolą stał się legendą – mówiąc "niechcący", w co dzieci mają pocałować misia. Jedni twierdzą, że to "wierutna" prawda inni, że jest to piękne kłamstwo. Legenda jednak pozostała. Młodym będąc, występował także w "Kabarecie Starszych Panów". Pojawiał się w wielu programach telewizyjnych i radiowych. Warto przeszukać archiwa naszych szacownych instytucji – zapewniam – znajdziecie tam wiele jego ról.
PP