Kultura

Ingmar Bergman. Gdzież ten przyjaciel, którego szukam wszędzie?

Ostatnia aktualizacja: 03.08.2007 16:10
Dobry Boże! Ty, który przebywasz wśród ciemności i wichru, pomóż mi, bo jestem znikomym i wylęknionym człowiekiem, który niczego nie widzi, nie rozumie i nie wierzy.

„Często myślę o Śmierci, kilka razy dziennie. Stało się to nawykiem i prawdopodobnie wiąże się z wiekiem. Czasami wpadam w nieomal paniczny strach, czasami wydaje mi się, że rozwiązałem Tajemnicę, i odczuwam nieznane do tej pory zadowolenie, tak jakbym zawierał kruchy traktat pokojowy z istnieniem.” W swojej bogatej twórczości artystycznej Ingmar Bergman poświęcił wiele miejsca kwestii Boga. Teraz jest bliższy niż kiedykolwiek wcześniej rozwiązania jego zagadki.

 

Ingmar Bergman, jeden z gigantów światowego kina, przeżywszy 89 lat, zmarł w poniedziałek 30 lipca na bałtyckiej wyspie Fårö koło Gotlandii. Ta wiadomość wstrząsnęła światem nie tylko wielbicieli kina, ale i wielu ludzi kultury, na których twórczość wielkiego Szweda wywarła wpływ zarówno zawodowy jak i osobisty. W tym roku, także w naszym kraju po raz kolejny przybliżono postać i twórczość Bergmana nowymi pozycjami książkowymi, retrospekcjami filmów, a ostatnio także pakietem dziesięciu jego największych dzieł.

CHESZ WIĘCEJ KULTURY? POSŁUCHAJ SERWISU!

Dla młodego pokolenia jest to niewątpliwie postać należąca do poprzedniej epoki, pokolenia rodziców, z którym czasami ciężko jest się identyfikować. Czy jego twórczość jest przez to mniej zrozumiała? Czy z góry ocenia się ją jako przeżytek, nieciekawy staroć i już nikogo nie interesujące nudy? Jeśli by spojrzeć na zainteresowanie publiczności, także tej młodszej, podczas pokazów kinowych jego filmów, można by powiedzieć, że Bergman jest jednak wciąż żywy. Gdy przyjrzymy się tematom, które podejmuje, to zapewne zrozumiemy, dlaczego wciąż znajduje się spore grono zainteresowanych jego twórczością, przerażonych jakością merytoryczną i artystyczną zdecydowanej większości współczesnych produkcji filmowych.

Wspomnienie o Ingmarze Bergmanie - audycja Anna Fuksiewicz, Sezon na Dwójkę, Program Drugi PR, 03.08. 07. (10,73 MB)

Dobry Boże! Ty, który przebywasz wśród ciemności i wichru, pomóż mi, bo jestem znikomym i wylęknionym człowiekiem, który niczego nie widzi, nie rozumie i nie wierzy.

Szwedzki reżyser nie stronił nigdy od tematów powszechnie uznawanych za ciężkie. Właściwie wszystkie jego komedie lub inne utwory lżejsze gatunkowo były mu narzucone przez producentów i nie mają one zbytniej wartości artystycznej, a sam autor najczęściej się do nich zaraz po premierze odżegnywał. Na pewno nie należą też one do tych  „bergmanów”, które podbiły światową krytykę i publikę. Dzieła pochodzące z „prawowitego bergmanowskiego łoża” są niezwykle osobiste, pełne odniesień autobiograficznych, przepełnia je egzystencjalny ból, ludzki krzyk, który tak doskonale został przedstawiony na obrazach Muncha. Reżyser porusza się w gronie stale powtarzających się motywów, związanych z dylematami moralnymi, zawiłością relacji międzyludzkich, a także kwestiami śmierci, sensu życia i Boga – dlatego, jak do niewielu reżyserów filmowych, pasowało do niego określenie „reżyser-filozof”. Olbrzymi spadek, który zostawił po sobie, liczący czterdzieści osiem filmów (przeważnie według własnego scenariusza), sto dwadzieścia pięć spektakli teatralnych, dwadzieścia telewizyjnych, trzy opery, około czterdziestu słuchowisk radiowych, dwanaście scenariuszy dla innych autorów i dziewiętnaście dramatów oraz dwie książki o swoim życiu i twórczości („Laterna magica” i „Obrazy”) to świadectwo życia człowieka, który ze swoich przeżyć i doświadczeń, za pomocą analizy i refleksji, a poprzez sztukę filmową, starał się zadawać i odpowiadać na uniwersalne pytania, a przy tym znaleźć lekarstwo i na swoje lęki i rany.

[----- Podzial strony -----]

Szukałem schronienia u kobiet, w religijnej ekstazie i w mojej wierze w tak zwaną działalność artystyczną, ale i w istocie to nic nie dało.

 

''Okładka książki Tadeusza Szczepańskiego "Zwierciadło Bergmana".

Problem Boga i walka z nim to motyw, który przewija się w wielu filmach Bergmana, mimo tego, że tylko w kilku z nich pojawia się na pierwszym planie. Tematyka religijna nie była obca już jego wczesnym filmom, tym pochodzącym z lat 40., ale dopiero w „Siódmej Pieczęci” autor wyniósł rozważania na temat Boga do roli tematu przewodniego. Obraz nagrodzony w 1957 roku w Cannes zapoczątkował serię filmów, w których w ten czy w inny sposób obecna była postać Najwyższego. Wystarczy przyjrzeć się takim obrazom, jak „Tam gdzie rosną poziomki”, „Źródło”, „Jak w zwierciadle”, „Goście wieczerzy Pańskiej” czy „Milczenie”, by zauważyć jak mocno ta tematyka zaważyła na światopoglądzie reżysera. Tadeusz Szczepański, autor znakomitej książki o reżyserze, „Zwierciadło Bergmana”, twierdzi, że właśnie ten ostatni obraz stanowi granicę, po której Szwed porzuci rozważania transcendentne na rzecz wnikliwych analiz psychologicznych człowieka. Jednak motywy milczenia Boga, wiara w niego jako w moc, mogącą wypełnić duszę ludzką spokojem i miłością, czy postać Boga-Pająka, przerażającego demiurga, który skazuje ludzi na wieczne cierpienie, będzie przewijać się także w późniejszych jego dziełach.


Aby zrozumieć potrzebę, jaką było dla Ingmara zmierzenie się z Bogiem, należy cofnąć się do dzieciństwa reżysera, które stanowiło dla niego główne źródło inspiracji i wpłynęło na tworzoną przez niego wizję świata. Urodzony w 1918 roku w Uppsali, małym miasteczku na północy Szwecji, mały Ingmar zaraz po narodzinach stanął oko w oko ze śmiercią - panująca w tym czasie hiszpanka zbierała bowiem obfite żniwo. Przyszedł na świat w inteligenckiej rodzinie z bogatymi tradycjami. Jego ojciec, jak jego przodkowie, pełnił funkcję pastora; okazało się jednak, że nie był ani idealnym mężem ani ojcem. Zarówno bardzo złe relacje rodziców, jak i surowe wychowanie w połączeniu z chłodną atmosferą panującą w domu powodowały, że Ingmar od najmłodszych lat czuł się samotny, niezrozumiany, wyobcowany i nigdzie nie mógł zaspokoić swojej wielkiej potrzeby miłości. Szukał jej u ubóstwianej przez niego w dzieciństwie matki, która jednak, nie chcąc wychować go na „maminsynka”, także traktowała go z dystansem. Nie dziwi więc fakt, że wykształcił się w nim kompleks dziecka niechcianego, owocujący w przyszłości problemami z nawiązywaniem udanych relacji z innymi ludźmi.

Stworzyłem zewnętrzną osobę, która miała bardzo mało wspólnego z moją rzeczywistą istotą. Ale że nie potrafiłem oddzielać mego tworu od mojej osoby, szkody stąd wynikłe miały konsekwencje sięgające daleko w dorosłe życie i twórczość.

Jedyną ucieczkę mały Ingmar znajdował we własnej fantazji i w … babci, której osoba i dom stały się dla niego uosobieniem tego wszystkiego, za czym przez całe życie będzie gonił, miłością i ciepłem. Warto w tym miejscu wspomnieć, że wzór nieudanego związku rodziców posłużył mu w przyszłości jako jeden z jego „ulubionych” tematów filmowych. „Piekło płci”, relacji małżeńskich i partnerskich, jak i nieumiejętność wyrażania uczuć, powodowana zarówno egoizmem, jak i brakiem zrozumienia innej istoty ludzkiej, nieodwołalnie prowadzi do samotności, która według autora jest czymś najgorszym na świecie. Stąd też jego pary często wolą być ze sobą, mimo że się szczerze nienawidzą, niż żyć osobno. Przejmująca samotność przyjmuje też postać milczenia, które jest w relacjach z drugim człowiekiem, według Bergmana, jedną z najstraszniejszych tortur, jaką można zadać drugiemu człowiekowi. Stąd też w jego twórczości tak mocna potrzeba poszukiwania źródeł miłości na początku w Bogu, a później w ludzkiej wspólnocie i lęku przed tym, że nasza natura, poprzez wady charakteru skutecznie nas od tego odkupienia odcina.

[----- Podzial strony -----]

Nie można być samotnym. Trzeba mieć kogoś, kim można się opiekować. Trzeba mieć kogoś, kogo można kochać. Jeśli się nie ma, to można umrzeć.

''Goście Wieczerzy Pańskiej 

W dzieciństwie Ingmar stworzył sobie postać Boga, na kształ swego ojca, z którym nigdy nie mógł nawiązać rodzinnych stosunków. Biło bowiem od niego chłodem, był dla chłopca odległy, niedostępny w swej wyniosłowści i surowości. Motym ojca przewija się praktycznie przez wszystkie jego dzieła, znajdując także miejsce w ostatnim, podsumowującym jego twórczość obrazie „Funny i Alexander”. W nim to reżyser „rozbił” osobę ojca na dwie postaci, negatywnymi cechami obdarzając ojczyma - biskupa, a pozytywnymi zmarłego ojca - dyrektora teatru. Ten zabieg i rozdwojenie uczuć, w najlepszy sposób obrazuje jak w dzieciństwie miłość do ojca wymieszała się ze strachem, lękiem i poczuciem odrzucenia. Nie przez przypadek też zawodem „dobrego” taty jest w filmie praca w teatrze. Mały Ingmar od małego bawił się w teatr lalkowy i według niektórych badaczy jego twórczości jest to moment kształtowania się jego deterministycznej wizji życia, którą steruje niewidzialny Bóg – reżyser. Stąd też ważne przy analizie jego dzieł są motywy teatru, aktorów, reżyserów i postaci determinowanych przez los. Warto też dodać, że to właśnie przedstawienia teatralne, które widział w młodości i ludzie teatru, tacy jak np. pisarz August Strindberg, zachęcili go do pisarstwa, w którym nigdy nie było mu dane się zrealizować i reżyserii filmowej, w której stał się prawdziwym mistrzem i wzorem dla następnych pokoleń.

W zbiorze scenariuszy pod tytułem „Moralitety” w 1948 roku, Bergman pisze, że przedstawiają one: (…) jedną i tę samą sytuację: Diabła i Boga; Boga, który być może porzucił ten świat i ludzkie istoty: panowanie Diabła; Śmierć jako kata i oprawcę; dwuznaczność i marność, które są częścią kondycji człowieka; sposoby, jakimi dysponujemy, aby złagodzić cierpienie nasze i bliźnich. To jest główny przedmiot moich intencji, które starałem się przerobić ciągle na nowo z różnymi odcieniami, tonami i kombinacjami zdarzeń.

Po raz pierwszy w swojej twórczości, w filmie „Eva”, Bergman wykorzystuje motyw postawienia znaku równości pomiędzy Bogiem i ojcem, jego przedstawicielem na ziemi. Bóg - Ojciec ukazany jest jako mściwy i bezlitosny sędzia, objawiający się tylko i wyłącznie po postacią kar spadających na grzeszników, stając się przy tym sojusznikiem wszechpotężnej śmierci. Ta wizja ukazana została w pełnym świetle w przełomowych dla Bergmana dziełach: „Siódmej pieczęci”  i w „Tam gdzie rosną poziomki”, w których na pierwszym planie pojawiają się kwestie metafizyczne i moralne. Zwraca szczególną uwagę namacalna pustka, samotność i ból niemożności dosięgnięcia absolutu podczas wołania rycerza Antoniusa Blocka: „Boże, gdziekolwiek jesteś, bo przecież musisz gdzieś być, zmiłuj się nad nami” czy Isaka Borga recytującego Psalm 564 Johana Olafa Wallina: „Gdzież ten przyjaciel, którego szukam wszędzie?”. Dzięki takim wizjom i zaprzeczeniu stwierdzeniu, że kino nie może udźwignąć tematyki metafizyki zarezerwowanej do tej pory dla filozofii lub literatury, Bergman stał się ulubieńcem przyszłych francuskich przedstawicieli Nowej Fali, którzy w tym czasie zafascynowali się jego twórczością i propagowali ją będąc krytykami filmowymi. Uznano go za mistrza analizy ludzkiej psychiki i zmagań z najważniejszymi pytaniami dręczącymi od wieków ludzką duszę.

[----- Podzial strony -----]

Odkąd sięgam pamięcią, byłem opanowany chorobliwym strachem przed śmiercią, który w okresie dojrzewania i po przekroczeniu dwudziestego roku życia stawał się nie do zniesienia. (…) To, że nagle nabrałem odwagi i ukazałem Śmierć jako białego klowna, postać konwersującą, grającą w szachy i właściwie pozbawioną tajemnic, było pierwszym krokiem w mojej walce ze strachem przed śmiercią.

''Źródło

W „Siódmej pieczęci” autor po raz pierwszy sięgnął do pokładów swoich wspomnień i wprowadza na ekran atmosferę panującą w podsztokholmskim miasteczku, w którym jego ojciec odprawiał mszę. Bergman ponownie odwołał się przy tym do średniowiecznego moralitetu, którego dziedzictwo było według niego ciągle żywe. Stąd też alegoryczne obrazy gry Rycerza ze Śmiercią w szachy, Śmierć ścinająca Drzewo Życia czy Tańca Śmierci. Pełno jest tu też odwołań do Biblii, cytatów, znaczenia liczb i postaci. Odtwarzając „dance macabre”, ten dwudziestowieczny reżyser identyfikuje się ze średniowiecznym artystą po to „żeby ludzie pamiętali o śmierci”. Czy osiagał taki stan u swoich widzów, tego nie wiadomo, wiadomo jednak, że on sam na pewno wciąż o niej pamiętał...

Gdzież ten przyjaciel, którego szukam wszędzie?

Wychowany w duchu religii protestanckiej, wyostrzającej poczucie winy i lęku w jednostce wobec Boga, odnalazł w średniowiecznych realiach medium do oddania własnego lęku przed śmiercią i niepewnością. Warto dodać, że swoje dylematy religijne przenosi na dwie postacie: idealistę i ascetę, rycerza Blocka, oczekującego empirycznego dowodu istnienia Boga i laickiego pragmatyka i hedonisty, giermka Jönsa. Równoprawna dyskusja, którą ze sobą prowadzą odzwierciedla dychotomiczność i wewnętrzną sprzeczność reżysera. Rycerza dręczą dwa grzechy: pustka w sercu i zanikająca wiara w Boga. Jego poszukiwanie Absolutu, to przede wszystkim walka o swoją duszę i o sens życia. Postać ta zbliżona jest do pastora Ericssona z „Gości Wieczerzy Pańskiej”, którego nieszczęście polega na tym, że będąc duchownym, przez utracenie wiary, nie potrafi już pomóc ani sobie ani innym. Ratunkiem dla nich obydwu jest miłość, dzięki której, według Bergmana, można wydostać się z piekła samotności. Rycerz ocala przypadkowo napotkaną rodzinę kuglarzy i tym samym w niesieniu dobra odnajduje jedyną sensową rzecz na świecie. Podobnie rzecz ma się z pastorem, który tylko w miłości do niewierzącej, acz dobrej i potrafiącej w przeciwności do niego okazywać uczucie, Marcie, może znaleźć dla siebie ratunek.

W „Siódmej pieczęci” istnienie Boga jest wątpliwe, a rozważania na jego temat ustępują wszechpotężnej wizji śmierci, która w przeciwieństwie do niego ukazuje się bohaterowi. W „Źródle” z 1959 r., w którym ponownie Bergman przeniósł akcję w średniowiecze, pozwolił sobie na niekwestionowane objawienie się Boga pod postacią źródła, które zaczęło bić, po tym jak ojciec, mszcząc się za śmierć swej córki, obiecuje wybudować w tym miejscu kościół w akcie pokuty za swój grzech. Śmierć jednak i w tym i we wcześniejszym „Tam gdzie rosną poziomki” jest wciąż na pierwszym planie. W tym obrazie już początkowy sen profesora Borga, jest zapowiedzią bliskiego końca jego życia. Podróż samochodem i kolejne etapy „rozkładania na części osobowości” głównego bohatera, analizowanie powodów jego samotności, niezrozumienia innych, problemów z rodziną i przede wszystkim z synem, powielają wędrówkę rycerza Blocka w głąb samego siebie. Te same oskarżenia o pustkę emocjonalną i skrajny egoizm ("Że jestem martwy. Chociaż żyję"), tym razem przedstawione we współczesnych realiach, w połączeniu z wielością wątków autobiograficznych reżysera, zdumiewającą analizą wnętrza ludzkiego psyche, to także zamaskowany apel samego reżysera, o którym dowiadujemy się z „Obrazów”, skierowany do swoich rodziców: "(…) spójrzcie na mnie, zrozumcie mnie i – jeśli możecie- wybaczcie".

[----- Podzial strony -----]

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nie wszystkim te poszukiwania Boga i egzystencjalne dywagacje przypadły do gustu. Do głosu dochodziło bowiem nowe pokolenie krytyków, które uważało jego twórczość, za „(…) przerażające świadectwo strasznej dekadencji sztuki filmowej”. Odpowiedzią Bergmana, zawsze bardzo wrażliwego na krytykę, było odwołanie się do autobiografizmu i zwrócenie się ku wnętrzu człowieka. W latach 1961 – 1963 powstała trylogia, „Jak w zwierciadle” „Goście Wieczerzy Pańskiej” i „Milczenie”, w której mimo, że tematyka religijna nie wychodziła na pierwszy plan, to widać zmieniającą się koncepcję milczącego Boga, który powinien być synonimem miłości, w miłość, którą można znaleźć tylko w drugim człowieku. Tak jest w przypadku Karin, psychicznie chorej bohaterce w „Jak w zwierciadle”, która ma wizje Boga – Pająka, przerażającego potwora, który pragnie wpełznąć do jej łona. W filmie tym reżyser chciał pokazać po raz pierwszy pomieszanie religii z seksualnością, które jak mówił zawsze trudno było mu wyrazić. W zakończeniu filmu przywołuje zaś credo z „Siódmej pieczęci” i „Tam, gdzie rosną poziomki” o sakralnym wymiarze ludzkiej miłości. Ponawia je w „Gościach Wieczerzy Pańskiej” w relacjach chłodnego, tracącego wiarę pastora Ericssona i pełnej miłości do niego ateistki Marty.

Wierzyłem w absurdalnego, zupełnie prywatnego, ojcowskiego Boga, który wprawdzie kochał ludzi, ale mnie najbardziej ze wszystkich. (…) za każdym razem, kiedy konfrontowałem boga z rze3czywistością, którą widziałem, stawał się straszny, ohydny, stawał się Bogiem – pająkiem, monstrum (…) A jeśli Boga nie ma… To co wtedy? Życie staje się zrozumiałe. Co za ulga…. Śmierć staje się wygasaniem, rozkładem ciała i duszy.

''Trzy dzienniki zestawione przez Marię von Rosen i Ingmara Bergmana.

Milczenie Boga w każdym z filmów Bergmana, napełniające lękiem i poczuciem bezsensu życia bohaterów, którzy tego doświadczają, zmienia się w ostatnim filmie z trylogii - w „Milczeniu”, w „piekło” milczenia bliskich sobie ludzi - w tym wypadku dwojga sióstr."To tumult, jaki powstaje pomiędzy ciałem i duszą, kiedy nie ma Boga."- komentuje główny konflikt w tym filmie reżyser. W tym obrazie Bergman ostatecznie przedstawia swoje rozczarowanie wizją Boga i twierdzi, że jedynie miłość, jako elementarne spoiwo wspólnoty międzyludzkiej jest nadzieją dla człowieka. Równało się to zakończeniu bojów Bergmana z Bogiem. Wpłynął na to też wypadek samochodowy, który Szwed przeszedł w 1964 roku. Godziny, które przeżył nieprzytomny, wspomina jako pustkę, która ostatecznie sprawiła, że pozbył się jakichkolwiek złudzeń co do istnienia wyższego bytu. Na pewno w podjęciu tej decyzji pomogła mu i lewicowa krytyka, która od pewnego czasu zaciekle atakowała go za podejmowanie tematów, które według nich, właściwie nikogo oprócz samego Bergmana nie interesowały. Proponowała mu by zamiast skupić się na problemach egzystencjalnych skupił się na społecznych realiach szwedzkiej rzeczywistości. On jednak zamiast w tym kierunku, także z powodu swojej wielkiej niechęci do lewicowego zaangażowania, rozpoczął wielką artystyczną wędrówkę ku analizie roli artysty we współczesnej kulturze i przede wszystkim dogłębnym badaniom ludzkiej psychiki.

W tej wielkie płomiennej chwili widzę śmierć nie jako kata i oprawcę, ale jako część życia.

Zastanawia trochę fakt, że Ingmar Bergman mimo tego, że tak wnikliwie badał ludzką duszę, problemy komunikacji międzyludzkiej, rozpadanie się związków i relacji rodzinnych, opisywał właściwie własne doświadczenia, nie potrafiąc przy tym samemu naprawić swoich błędów w rzeczywistości. Warto dodać, że charakterystyczny w jego twórczości motyw wyrzutów sumienia, był także i jego osobistym przeżyciem, spowodowanym nieudanymi małżeństwami i brakiem większego zainteresowania swoim licznym potomstwem. Często był to jeden z powodów jego depresji, które nieraz uwidaczniały się w tematyce lub w atmosferze jego filmów. Czasami niestety bardzo źle wpływały i na ich jakość. Co jednak wiemy o ostatnich latach życia Bergmana? Na pewno doskonałym źródłem informacji o nich są „Trzy dzienniki, zestawione przez Marię von Rosen i Ingmara Bergmana”, opisujące rodzinną tragedię, która dotknęła jego dom w 1994 roku. Jest to wzruszający i naturalistyczny opis odchodzenia z tego świata jego małżonki Ingrid, u której wykryto raka. Zestawienie dzienników małżeństwa Bergmanów i ich córki Marii, to świadectwo wielkiej miłości jaką na stare lata, po tylu nieudanych związkach został obdarowany Ingmar. Nareszcie i on nauczył się kochać, bez egoizmu, prosto i z głębi serca. Powolne umieranie Ingrid, która ze wszystkich sił pragnęła żyć, niemoc pogodzenia się z jej nachodzącą śmiercią Ingmara, a pomiędzy tym jego przybrana córka Maria, to rodzinny trójkąt, ukazany w najintymniejszy z możliwych sposobów. Gdy stan żony informował o tym, że zostają jej już nie tygodnie ale dni, Ingmar zdawał się swoimi przemyśleniami powtarzać słowa postaci z filmu „Eva” - Bo: "W tej wielkiej płomiennej chwili widzę śmierć nie jako kata i oprawcę, ale jako część życia." Czy tak wyglądał stan jego duszy podczas jego własnej śmierci? Możemy mieć tylko taką nadzieję…

Wszystkie cytaty wykorzystane w tekście pochodzą z monografii Tadeusza Szczepańskiego zatytułowanej "Zwierciadło Bergmana", wydanej przez Słowo/Obraz terytoria, która stanowi wyczerpujące kompedium wiedzy o szwedzkim reżyserze i jego twórczości.

 

Zachęcamy również do zapoznania się ze specjalnym "pakietem bergmanowskim", przygotowanym przez Słowo/Obraz terytoria, do którego wchodzą następujące pozycje: Kjetil Bjornastad Liv Ullmann - "Linie życia", Maria von Rosen i Ingmar Bergman - "Trzy dzienniki", Aleksander Ahndoril - "Reżyser".


 

 

Petar Petrović

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Kino eksperymentujące

Ostatnia aktualizacja: 27.08.2009 09:35
„Nowe kino szwedzkie” to najnowsza książka Hyneka Pallasa, która przed premierą w ojczyźnie Ingmara Bergmana, trafiła na polski rynek wydawniczy. Tłumaczenia dokonały Barbara Gawryluk i Anna Topczewska.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 27.09.2009 13:00
Dziś trochę podsumowań (Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i Międzynarodowy Festiwal Filmowy w San Sebastian) oraz aktualności filmowe.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 18.10.2008 15:00
Dziś bardzo gorąca jeszcze relacja z premiery filmu "Świadectwo" o papieżu Janie Pawle II, która odbyła się w czwrtek w Watykanie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 13.12.2009 13:00
Od kilku dni znamy już laureatów tegorocznej edycji Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego. Dziś raz jeszcze więc krótkie spotkanie z Erykiem Lubosem i Agatą Buzek.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Trójkowo, filmowo

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2009 13:00
Dziś specjalne wydanie "Trójkowo, filmowo" prosto z warszawskiej Kinoteki czyli z 25 Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego.
rozwiń zwiń