Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Andrey Vinogradov - lirnik

Ostatnia aktualizacja: 28.01.2020 08:57
Jest najbardziej rozpoznawalnym w Europie lirnikiem „ze Wschodu”, tymczasem w Polsce mało kto o nim słyszał. Warto więc przybliżyć jego sylwetkę, tym bardziej że dosłownie wczoraj ukazała się właśnie kolejna płyta Vinogradova pt. „Distant Calls”.
Okładka płyty Distant Calls Andrieja Vinogradova.
Okładka płyty "Distant Calls" Andrieja Vinogradova.Foto: mat. pras.

lirnik.jpg
Lira korbowa na nowo

Mieszka w Moskwie, ale urodził się w Jekaterynburgu na wschodnim Uralu i miało to, jak sam podkreśla, duży wpływ na jego życie. Przyroda, górskie pejzaże, spacery z ojcem po tajdze, zbieranie szyszek cedru syberyjskiego... Ta specyficzna przestrzeń, trudna do zmierzenia, z charakterystycznym rześkim powietrzem często obecna jest w muzyce Vinogradova.

Od dziecka grał na fortepianie, a w końcu odebrał teoretyczno-kompozytorskie wykształcenie. Jako młodzieniec gustował w muzyce klasycznej od Bacha do Prokofiewa. Kontynuował edukację w Moskwie, dokąd przyjechał na zaproszenie Igora Brilla, by uczyć się tam jazzu. Ukończył Akademię Muzyczną im. Gniessinych, a też wkrótce zaczął koncertować jako pianista ze znanym jazz-rockowym zespołem Arsenał.

Pod koniec lat 90. Vinogradov zainteresował się folklorem w wersji in crudo oraz muzyką staroruską, zarówno świecką, jak i duchową. Stał się szanowaną postacią środowiska, które można by porównać z tym w Polsce skupionym wokół jarosławskiego Festiwalu Muzyki Dawnej Pieśń Naszych Korzeni.

Zetknąłem się z nim po raz pierwszy pod koniec 2006 roku, kiedy to znalazłem w sieci
„Уж и я ли молода, тонкопрядица была” (do dziś 1,2 miliona odsłon), a potem „Уж как по мосту мосточку” i inne. Niektóre ze śpiewem, inne bez, ale wszystkie charakteryzowały się charakterystycznym i niepowtarzalnym miękkim, ciemnym i łagodnym brzmieniem, naturalnie, wręcz „przyrodniczo” klapiącymi klawiszami. Vinogradov grał wtedy na prostej lirze typu dziadowskiego o ograniczonych możliwościach, dlatego w warunkach domowego studia delikatnie aranżował oryginalne melodie, dodawał harmonizacje, jakby dodatkową strunę, zwłaszcza burdonową, czy dodatkowy głos, a wreszcie głęboki i spory pogłos.

Te zabiegi nie ingerowały w ducha oryginału, a nawet miało się wrażenie, że go podkreślają. Vinogradov wykorzystywał narzędzia kompozytorskie i swoje muzyczne, niemałe już doświadczenie. Jego autorskie podejście do tradycji było dojrzałe i skromne. Usuwał się wobec niej w cień, ale zostawiając jednocześnie swoją pieczęć.

Od tego czasu artysta zrealizował sporo lirniczych projektów, sięgał do ruskich ludowych melodii tanecznych, pieśni ludowych, psalmów. Od kiedy zaś zmienił instrument na lirę z najwyższej półki, z austriackiej pracowni mistrza Wolfganga Weichselbaumera, wzbogacił repertuar o folklor bałkański i nie tylko. Rozegrał się, swobodniej aranżował, ogrywał, improwizował, a wreszcie komponował własne utwory w duchu tradycyjnym czy też własne wersje tradycyjnych. Warto wspomnieć, że w 2016 zrealizował płytę „Music for Hurdy-Gurdy” wraz ze znaną u nas śpiewaczką ukraińską Natalią Serbiną.

Od dwóch lat Vinogradov skupia się na swoistej syntezie swojego muzycznego doświadczenia – muzyki klasycznej i folkloru. Spotykają się one w jakimś wspólnym, odległym w czasie punkcie źródłowym i w geograficznie szeroko zakreślonej przestrzeni, na przecięciu Wschodu i Zachodu. Pierwszym krokiem w tym kierunku była płyta z 2018 roku o znamiennym tytule „Aequilibrium” (równowaga). Jest tu np. „Northern ballad” - echo podróży Vinogradova po Skandynawii, która wywarła na nim duże wrażenie.

Najnowszy album pogłębia ten azymut twórczego rozwoju Vinogradova, który powściąga tu swoją wirtuozerię, dodaje za to rytmizacje korbą (w żargonie lirniczym to „pies”) czy rytmy subtelnie podłożone. Płyta jest pełna dystansu i bliskości zarazem, chłodu i ciepła. Ekspresja muzyki jest stonowana, ale nie kosztem wewnętrznego zaangażowania. Jest tu również jakaś indywidualna melancholia. Vinogradov skończył niedawno 60 lat. To już daleko od młodości, ale cały czas blisko życia.

Album otwiera miniatura na lirę, organy i altówkę. Muzykę z „Distant Calls” autor określa jako neośredniowieczną. Tu również mamy odwołanie do wątku skandynawskiego („Saga”), do francuskiego („Bounce Dance”, „Chain Dance”, „Leap Dance”), orientalnego („Dark Oriental Improvisations”). Interesują Vinogradowa przepływy kulturowe, wędrówki, połączenia muzyki między czasami, krainami, kulturami. Z perspektywy Uralu, gdzie się urodził, wschodniej granicy Europy, są to dalekie połączenia i taki jest tytuł płyty. Dzięki muzyce są one jednak bliższe, niż by się mogło nam wydawać. Jak między dniem i nocą - „Aequinoctum” (równonoc). A ostatni utwór na płycie „Riesenspur” wprowadza wątek tej największej, kosmicznej podróży i właściwie mógłby się nazywać też „Jak daleko stąd, jak blisko”.

Andriej Vinogradov

Distant Calls

Wyd. własne, 2020

Ocena 4/5

Remek Hanaj

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Cześć tobie, mistrzu!

Ostatnia aktualizacja: 18.11.2019 16:00
"Niech pieśń twa płonie, niech budzi serca po wieczysty czas, któż dziś twą lutnie pochwyci w dłonie, kto twoim laurem otoczy skronie i z twoją pieśnią stanie wśród nas?"
rozwiń zwiń
Czytaj także

Twórcze rozstanie

Ostatnia aktualizacja: 26.11.2019 08:00
Podwójna recenzja. Dlaczego nie? Omar Souleyman i Rizan Said występowali razem do 2015 roku. Od tego czasu każdy z nich podąża własną ścieżką. Obaj wydali też właśnie nowy materiał.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Karkhana znaczy supergrupa

Ostatnia aktualizacja: 20.01.2020 16:25
Słowo "supergrupa" bywa nadużywane w stosunku do wielu zespołów. W przypadku septetu Karkhana – który podejmuje wątki bliskowschodnie i opowiada o nich za pomocą muzyki transowej i improwizowanej – nazwa zespołu powinna być używana jako jego synonim.
rozwiń zwiń