Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Autokreacja

Ostatnia aktualizacja: 08.07.2021 08:00
Upalne kieleckie lato, idziemy do chałupy która samym wyglądem obiecuje niezwykłą przygodę; drewniana, czterospadowy słomiany dach. Wchodzimy do rozgrzanej od pieca izby.
Stefan Dziubiński na swoim podwórku. Rajec Poduchowny 1995
Stefan Dziubiński na swoim podwórku. Rajec Poduchowny 1995Foto: Andrzej Bieńkowski / Muzyka Odnaleziona

Na łóżku pod ścianą na pierzynie leży w ubraniu gospodarz. Ręce splecione pod głową, rozmarzony, nieobecny wyraz twarzy. Nie reaguje na nasze wejście.

- Dzień dobry, czy pan sobie mnie przypomina? - zagaduje mój przewodnik.

Milczenie i ten nieporuszony wyraz błogości. Czekamy, w końcu mój przewodnik nie wytrzymuje. 

- Niech pan porozmawia ze mną.

Gospodarz powoli, nie patrząc na nas mówi. - Co ja będę z panem gadać, kiedy wczoraj o tu, gdzie pan stoisz, był Jezus Chrystus i wszyscy anieli.

Przypomniała mi się ta scena u znanego malarza wiejskiego Ż., kiedy słuchałem opowieści Krzysztofa Pendereckiego o jego spotkaniu – a właściwie audiencji u Salvadora Dali, który odstawił podobny spektakl.

Taką potrzebę autokreacji spotkaliśmy w Rzeszowskiem u skrzypka M. Byliśmy umówieni telefonicznie. Wysoki dom na pustym wzgórzu, gdzie hula wiatr. Długo stukamy do drzwi, wreszcie głos zza drzwi:

- A o co się rozchodzi?

- My do skrzypka M., byliśmy umówieni - odpowiadamy.

- Zobaczę, czy jest.

Wiemy, że jest sam. Spektakl trwa. Po dłuższej chwili w okienku na piętrze ukazuje się M.

- A wy kto takie?

- Byliśmy z panem umówieni na nagrania, dzwoniliśmy wczoraj.

- A skąd ja mogę wiedzieć, że to wy dzwoniliście?

- To niech pan teraz zadzwoni.

Dzwoni nam telefon. W końcu M. otwiera drzwi, na wejściu mów:

- A skąd mogę wiedzieć, że to wy, teraz złodzieje też mają telefony.


CZYTAJ TEŻ: Skrzypkowie radomszczyzny: Kołaziński i Dziubiński

Idziemy na górę po ciasnych betonowych schodach, na oknach wszędzie kraty. Tam na stole ostentacyjnie rozłożone nuty, znak, że skrzypek jest nutowiec - to lepsza kategoria. Nagrywamy tego świetnego skrzypka. Ma ogromny repertuar, trwa to długo. W końcu mówi do M. [Małgorzaty Bieńkowski, przyp. red.]:

- Jak pani chce, to może zrobić herbatę, gdzie to do pomyślenia, żebym ja komu robił herbatę.

I jeszcze taki spektakl w wykonaniu znanego skrzypka spod Szydłowca o przezwisku Gumowe Jaja, za co się okropnie gniewał. On, najbardziej okrzyczany skrzypek w okolicy, przeżył ostatnio okropne upokorzenie na regionalnym przeglądzie, gdzie był pewien zwycięstwa. Nawet nie dostał wyróżnienia. - Pewnie dobrze tam posmarowali - mówił nam rozżalony. Ale właściwy spektakl zrobił dla nas w domu. Z kąta wyjął pulpit na nuty i postawił na nim pustą kartkę papieru nutowego. Zamarliśmy z M. w oczekiwaniu. Zagrał melodię na skrzypcach i szybko ją zapisał w nutach, postawił je na pulpicie i powiedział do mnie:

- Teraz może pan nagrywać.

Byłem zachwycony tą kreacją, którą doskonale znałem w wykonaniu moich kolegów malarzy wobec właścicieli galerii. A koniec tej opowieści też jest cudowny. Kiedy skończyłem filmować i już się zaprzyjaźniliśmy, pytam skrzypka, czy jak grał na weselach to wystawiał pulpit z nutami.

- Co pan, na weselach był taki ścisk, nie było mowy, żeby ustawić pulpit.

Andrzej Bieńkowski

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Marianna

Ostatnia aktualizacja: 12.11.2020 13:00
Miesiąc już będzie, jak go pochowałam. Smutno, najgorzej smutno, jak przyjdą w odwiedziny, a jego nie ma, to mnie wtenczas boli wszystko. Jak sama jestem, to się czymś zajmę, różaniec zmówię, mszę w radiu wysłuchom, no i czytam. Oczy się od tego czytania psują.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Akt miłości grania na organce

Ostatnia aktualizacja: 07.01.2021 10:00
Wracałem z Mogielnicy. Siąpił deszcz, a on szedł poboczem, grając na organkach. Był tak zajęty graniem, że nie zwracał uwagi ani na deszcz, ani na zatrzymujący się samochód. Kiedy mnie zobaczył, podniósł lewą rękę w triumfalnym geście, nie przerywając gry. - Ale oberek, co? – zapytał, kiedy przestał grać...
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dżaz

Ostatnia aktualizacja: 04.03.2021 08:00
Prawdziwym wyzwaniem dla kowali była pojawiająca się moda na dżazy w wiejskich kapelach. Dżazy pojawiły się w Europie po I wojnie światowej wraz z amerykańskimi zespołami jazzowymi. Ten prosty zestaw perkusyjny zawojował polską wieś po II wojnie. Ale skąd go wziąć? Przecież w sklepie nie kupisz, nawet nie wiadomo jak go skonstruować!
rozwiń zwiń