Historia

Wampir z Zagłębia. Zbrodnie, które wstrząsnęły Polską

Ostatnia aktualizacja: 26.04.2024 05:41
Przez sześć długich lat na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim panowała psychoza. Kobiety bały się wracać wieczorami do domów. Każda z nich mogła stać się ofiarą seryjnego mordercy, którego wkrótce zaczęto nazywać "Wampirem z Zagłębia". Fala grozy zalała Śląsk wraz z pierwszą ofiarą zbrodniarza. 
Proces Zdzisława Marchwickiego - Wampira z Zagłębia. Na zdjęciu: brat Zdzisława Marchwickiego , Jan Marchwicki (w lewym dolnym rogu) i Zdzisław Marchwicki (stoi), w drugim rzędzie siostrzeniec Zdzisław Flak
Proces Zdzisława Marchwickiego - Wampira z Zagłębia. Na zdjęciu: brat Zdzisława Marchwickiego , Jan Marchwicki (w lewym dolnym rogu) i Zdzisław Marchwicki (stoi), w drugim rzędzie siostrzeniec Zdzisław Flak Foto: PAP/Kazimierz Seko

Groza miała zakończyć się 6 stycznia 1972 roku w Dąbrowie Górniczej. To wtedy zatrzymano Zdzisława Marchwickiego. Mężczyzna stanął przed sądem, który uznał go za winnego zamordowania 14 kobiet i usiłowania zabójstwa kolejnych 7. 28 lipca 1975 roku Marchwicki został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano poprzez powieszenie 26 lub 29 kwietnia 1977 roku w garażu Aresztu Śledczego w Katowicach.

Już wtedy istniały poważne wątpliwości dotyczące tego, czy nie skazano niewinnego człowieka. Wskazywały na to wątpliwe dowody, polityczna i społeczna presja, aby ująć sprawcę i prywatne ambicje ludzi, którzy stali za ujęciem Marchwickiego.

Początek koszmaru

Wszystko zaczęło się 7 listopada 1964 roku. Pięćdziesięcioośmioletnia Anna Mycek wracała z pracy, z tzw. Szynerki – zakładów przeróbki chemicznej w Siemianowicach Śląskich, do swojego domu w Dąbrówce Małej, północnej dzielnicy Katowic. To tam, nieopodal nasypu kolejowego dopadł ją morderca. Siedem ciosów tępym narzędziem okazało się śmiertelnych.

Morderstwa w wielomilionowej aglomeracji zdarzały się co jakiś czas, jednak gdy w podobnych okolicznościach zamordowano jeszcze dwie kobiety, milicja uświadomiła sobie, że w okolicy grasuje seryjny morderca. Powołana została specjalna grupa, której zadaniem było odnalezienie mordercy. Nadano jej kryptonim "Anna".

Wampir przychodzi nocą

Morderca zaatakował w sumie 21 razy. Sześciu kobietom udało się ujść z życiem. Pozostałe nie miały tyle szczęścia. Zabójczy scenariusz wyglądał podobnie za każdym razem: "Wampir" podkradał się do swoich ofiar od tyłu. Uderzał tępym narzędziem w głowę, później bił, aż zabił. Wbrew obiegowej opinii, zbrodniarz nie gwałcił swoich ofiar.

W jego postępowaniu trudno było też doszukać się logiki lub motywu, jego ofiary łączyło tylko to, że mieszkały na terenie Górnego Śląska oraz Zagłębia Dąbrowskiego i były kobietami. Najmłodsza z nich miała 17 lat, najstarsza – ponad 50. Morderca uderzał ofiarę z lewej strony, co sugeruje, że był leworęczny. Posługiwał się zawsze jednym narzędziem, prócz ostatniego razu.

Nie do wyciszenia

O sprawie informowała głównie lokalna prasa. W Polskim Radiu nie zachowały się materiały dźwiękowe związane z działalnością i procesem Wampira z Zagłębia. Oficjalnie PRL był państwem bez psychopatycznych przestępców.

Sprawy nie dało się jednak wyciszyć. Na Górnym Śląsku i w Zagłębiu zapanowała psychoza strachu. Kobiety nie wychodziły wieczorami na ulice, ojcowie eskortowali swoje córki do domów. Milicjantki w cywilnych strojach były "wystawiane" na przynętę. MO zwiększyła liczbę patroli. Mimo to kobiety wciąż ginęły.

Wkrótce  o sprawie zaczęło być głośno w całym kraju, tym bardziej że kolejną, siedemnastą już, ofiarą mordercy padła Jolanta Gierek, osiemnastoletnia bratanica Edwarda Gierka. Kiedy jedną z ofiar stała się krewna I Sekretarza PZPR w Katowicach, morderca po prostu musiał się znaleźć.

Wątpliwe dowody

Za wskazanie seryjnego zabójcy wyznaczono niebagatelną nagrodę w wysokości miliona złotych. Ze Stanów Zjednoczonych ściągnięto specjalistę, doktora Jamesa Brussela, który sporządził portret psychologiczny mordercy. Mimo to śledztwo nie dawało wyników. Dowódca "Anny" kpt. Jerzy Gruba wiedział, że sprawa będzie albo gwoździem do jego zawodowej trumny, albo windą do awansu.

Dwa lata po ostatnim morderstwie dokonanym przez "Wampira" na komisariat zgłosiła się żona Zdzisława Marchwickiego, która utrzymywała, że jej mąż jest poszukiwanym seryjnym mordercą. Marchwicki w chwili popełnienia zbrodni miał 37 lat, co zdaniem biegłych odpowiadało prawdopodobnemu wiekowi mordercy. Pierwsza ofiara, Anna Mycek, mieszkała niedaleko teściowej Marchwickiego i rzekomo wielokrotnie się z nią kłóciła. Marchwicki był znany milicji z pijaństwa i przemocy domowej. Mężczyzna został aresztowany.

Proces był spektaklem

Proces był długi i wyczerpujący. Marchwicki siedział dwa lata w swojej celi. Był często przesłuchiwany. Początkowo nie przyznawał się do winy. Według autora książki "Wampir z Zagłębia" Przemysława Semczuka, Marchwicki załamał się w więzieniu i ze względu na poczucie osaczenia w końcu przyznał się do winy.

Zwolennicy tezy, która głosi, że Marchwicki był niewinny lub odpowiedzialny za śmierć tylko ostatniej ofiary przypisywanej "Wampirowi" wskazują na kilka nieścisłości. Oskarżony był praworęczny, "Wampir" najprawdopodobniej był mańkutem. Co istotniejsze, odciski palców odnalezione na miejscu zbrodni nie pasowały do odcisków Marchwickiego.

Zdaniem niektórych badaczy sprawy, m.in. Tomasza Szymborskiego, w sprawie nie chodziło tylko o znalezienie kozła ofiarnego. Sprawa miała mieć drugie dno związane z bratem Marchwickiego, Janem. Człowiek ten miał być znany z dwóch rzeczy: swoich kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa i prowadzenia korupcyjnego procederu na Uniwersytecie Śląskim. Zdaniem zwolenników tej teorii, Zdzisław Marchwicki został "Wampirem", bo dzięki temu można było również pozbyć się jego kłopotliwego brata.

Inny podejrzany

W nocy z 14 na 15 marca 1970 roku w Sosnowcu popełnił samobójstwo Piotr Olszowy, inny podejrzany w sprawie "Wampira". Wcześniej zamordował żonę i dwoje dzieci, po czym podpalił dom. Był schizofrenikiem, leczył się psychiatrycznie. Jego czyn zbiegł się w czasie z tajemniczym, ale istotnym faktem w całej sprawie. Kilka dni przed śmiercią Olszowego i po zamordowaniu Jadwigi Kucianki, 10 marca, milicja otrzymała list o treści: "to było już ostatnie morderstwo, więcej już nie będzie i nigdy mnie nie złapiecie".

Ciało Olszowego było jednak zbyt zwęglone, by pobrać odciski palców i porównać je z tymi, które znaleziono na miejscu zbrodni. W chwili zamordowania doktor Jadwigi Kucianki, Olszowy był na imieninach, 3 kilometry od miejsca zbrodni. Wiadomo, że wyszedł na chwilę.

Sprawa, która wstrząsnęła Polską

Prawdopodobnie nigdy nie przekonamy się ponad wszelką wątpliwość, czy "Wampirem z Zagłębia" był Marchwicki, Olszowy czy może jeszcze ktoś inny z długiej listy ponad 13 tysięcy podejrzanych, których brali pod uwagę śledczy z "Anny".

Dla władz i mieszkańców Zagłębia i Górnego Śląska najważniejsze było to, że powróciło poczucie bezpieczeństwa. Najwięcej na rozwiązaniu sprawy zyskał kpt. Jerzy Gruba. Wkrótce po zakończeniu sprawy "Wampira" został komendantem wojewódzkim Milicji Obywatelskiej w Katowicach. Później był zastępcą komendanta głównego Milicji Obywatelskiej i dorobił się szlifów generalskich.

Seria morderstw na Górnym Śląsku i w Zagłębiu zmroziła i nurtowała całą Polskę. To od sprawcy serii morderstw w latach 1964-1970 zaczęto nazywać seryjnych morderców "Wampirami": "Wampirem z Bytomia" nazwano Joachima Knychałę, naśladowcę "Wampira z Zagłębia", który zamordował pięć kobiet w latach 70. XX wieku, "Wampirem z Ochoty" zaś Roberta Wareckiego, 16-latka, którego ofiarą padły dwie starsze kobiety na początku lat 90. XX wieku. 

Bartłomiej Makowski

Czytaj także

Edward Gierek - mit PRL i Dyzma polskiej polityki

Ostatnia aktualizacja: 22.11.2014 16:00
- Znał się dosyć na górnictwie, bo pracował w kopalni, ale właściwie nic nie pojmował z gospodarki - mówił o I sekretarzu KC PZPR Piotr Gajdziński, autor książki "Gierek. Człowiek z węgla".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jaka była dekada Edwarda Gierka?

Ostatnia aktualizacja: 27.08.2016 13:15
"Pomożecie…" - pamiętne słowo padło podczas spotkania I sekretarza PZPR ze stoczniowcami w Gdańsku 25 stycznia 1971 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Polska lat 70. Dekada kardynała Stefana Wyszyńskiego i Edwarda Gierka

Ostatnia aktualizacja: 10.06.2017 16:20
Czy więcej ich dzieliło, czy łączyło? Kardynał Stefan Wyszyński i "człowiek z węgla" byli bohaterami audycji w radiowej Jedynce. 
rozwiń zwiń