Zgodnie z rozkazem sowieckiego dowódcy Michaiła Tuchaczewskiego atakująca z południowego wschodu 1. Armia Konna Siemiona Budionnego miała zdobyć Lwów pod koniec lipca 1920 roku. Następnie wesprzeć pod Warszawą armię Tuchaczewskiego i dalej razem z nią iść na Zachód. Jednak z powodu zaciętego oporu napotykanych polskich oddziałów, zajęcie miasta odsuwało się w czasie.
Lwowianie, przygotowując się do obrony, tworzyli formacje ochotnicze. Do walki z Sowietami w batalionie zgrupowania rotmistrza Romana Abrahama, składającym się z jego byłych podwładnych z okresu wojny z Ukraińcami, stanęli: skauci, licealiści, synowie sklepikarzy, rzemieślników i robotników. Dowodził nimi kapitan Bolesław Zajączkowski. Na wroga - Kozaków z 6. dywizji Konarmii, pod wodzą Josifa Apanasienki, który jako forpoczta sił Budionnego parł na Lwów - natknęli się przypadkiem, wracając po walkach do miasta, w oddalonym o około 33 kilometry Zadwórzu.
Na atak ochotnicy z batalionu Zajączkowskiego odpowiedzieli ogniem i wyparli bolszewików z pobliskiej stacji kolejowej. Sowieci bezskutecznie sześć razy przypuszczali szturm. Polski batalion znalazł się w tak zwanym worku ogniowym, który zamykał się, odcinając możliwość wezwania wsparcia. Obrońcy walczyli do ostatniego naboju, a w końcowej fazie bitwy na bagnety. Okrążeni przed budką dróżnika - dowódca kapitan Zajączkowski oraz kilku pozostałych przy życiu obrońców popełnili samobójstwo, aby uniknąć śmierci z ręki wroga. Rannych Kozacy z okrucieństwem dobijali szablami.
Opór ochotników pod Zadwórzem pozwolił innym oddziałom polskim na wycofanie się i zajęcie pozycji obronnych pod Lwowem.
Bitwa pod Zadwórzem zatrzymała Budionnego i spowodowała, że odstąpił od oblężenia Lwowa. 1 Armia Konna ruszyła na północ. Wpadła w okrążenie i pod Komarowem koło Zamościa została rozbita przez polską 1. Dywizję Jazdy.
Ciała poległych polskich obrońców bolszewicy zmasakrowali i zbezcześcili. Oddziałom, które 20 sierpnia 1920 roku dotarły do Zadwórza, z 318 ofiar udało się rozpoznać na miejscu tylko siedmiu poległych. W sumie zidentyfikowano 106 żołnierzy batalionu kapitana Zajączkowskiego.
Dla upamiętnienia ochotników lwowskich, już w kilka dni po bitwie przy stacji pod Zadwórzem usypano kurhan. Później u jego podstawy utworzono wojskowy cmentarz, na który przeniesiono szczątki większości obrońców. Ciała siedmiu poległych złożono z honorami na Cmentarzu Obrońców Lwowa w oddzielnej kwaterze Zadwórzaków. Spoczęli tam między innymi kapitan Zajączkowski i kapitan Krzysztof Obertyński, porucznicy Tadeusz Hanak i Jan Demeter. W 1925 roku prochy jednego z obrońców zostały uroczyście złożone w Warszawie pod kolumnadą Pałacu Saskiego, w Grobie Nieznanego Żołnierza.
W dwudziestoleciu międzywojennym czczono pamięć poległych Zadwórzaków. Opowiadanie poświęciła bitwie między innymi Zofia Kossak-Szczucka.
Po ponownej inwazji Armii Czerwonej 17 września 1939 roku i w okresie powojennym, mówienie o „Polskich Termopilach” było zakazane. Rodziny obrońców Lwowa nie mogły nawet przyznawać się do tego, gdzie zginęli ich bliscy. Dopiero w latach 90. odrestaurowano miejsce poświęcone bohaterom bitwy. W 2018 roku, po raz pierwszy po wojnie odbyły się tam uroczystości o charakterze państwowym, z asystą wojskową.
Nazwa "Polskie Termopile" nawiązuje do heroicznej walki trzystu Spartan pod wodzą króla Leonidasa z nacierającymi, wielokrotnie większymi siłami perskimi w sierpniu 480 roku przed naszą erą.
IAR/ho