Raport Białoruś

Cena honoru

Ostatnia aktualizacja: 10.04.2011 22:26
Dokładnie rok temu Andrzej Poczobut był w Katyniu czekał na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i polską delegację, aby wspólnie z nią uczcić 70. rocznicę Zbrodni Katyńskiej. Dziś Andrzej Poczobut tę smutną rocznicę obchodzi w białoruskim więzieniu - pisze dla Raportu Białoruś Joanna Kędzierska, dziennikarka Polskiego Radia.
Joanna Kędzierska
Joanna Kędzierska

  Jest  przetrzymywany niesprawiedliwie za swoją działalność dziennikarską, przez ludzi, którzy hołdują spuściźnie ZSRR, który nie tylko niesprawiedliwie więził ludzi, ale i posunął się do mordu na podstawie decyzji politycznej na niemal 22 tysiącach przedstawicieli  polskich elit.  Poczobut to przedstawiciel polskiej elity na Białorusi, więziony między innymi za okazywanie polskości. Można powiedzieć ironia historii.  Porównanie nasuwa się samo, chociaż oczywiście nie należy zestawiać tych dwóch wydarzeń, ale można  logikę obydwu systemów, tego który zgładził ofiary Katynia i tego, który obecnie panuje na Białorusi.

Andrzej

   Aleksander Łukaszenka zresztą nigdy nie zanegował poprzedniego systemu, nigdy nie odciął się od ZSRR. Wręcz przeciwnie, zmieniając flagę w 1995 roku,  na podstawie sfałszowanego referendum, ostentacyjnie udowodnił, że Białoruś pod jego rządami tak jak i symbolika samej flagi jest państwem otwarcie nawiązującym i czerpiącym z tradycji sowieckich. W Białoruskich szkołach na lekcjach historii próżno szukać krytyki Stalina. A młode pary zaraz po zawarciu związku małżeńskiego fotografują się przy wiecznym ogniu płonącym na cześć Armii Czerwonej, tak jak polskie młode małżeństwa przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Dla wielu Białorusinów w tym również młodych żołnierze Armii Czerwonej to bohaterowie. O taki  etos postarał się oczywiście Aleksander Łukaszenka. W białoruskich szkołach, Armia Czerwona to formacja, która wyzwoliła Białoruś, ani słowem nie wspomina się jednak o tym jakie zbrodnie popełniła.  Władze niechętnie wspominają także o zbrodni jakiej w latach 1937 – 1941 NKWD dokonało w znajdujących się pod Mińskiem Kuropatach, gdzie według historyka Normana Daviesa mogło zginąć nawet ponad ćwierć miliona osób, w tym oczywiście Białorusinów, ale także Polaków. Być może spoczywają tam także ofiary Zbrodni Katyńskiej. W białoruskich podręcznikach szkolnych wydanych po 2000 roku temat ten jest całkowicie przemilczany.

KGB
KGB w mieszkaniu Andrzeja Poczobuta, fot. zpb.org.pl

 

   Jednak najlepszym dowodem na to, że Łukaszence mentalnie blisko do ZSRR jest sposób rządzenia, który preferuje. W systemie tym zawiera się oczywiście represyjne działanie KGB, którego protoplastą było z kolei NKWD – wykonawca Zbrodni Katyńskiej. Najgorsze jest jednak to, że o ile wydawało się do niedawna, że system stworzony przez Łukaszenkę  jest  o wiele bardziej miękką wersją zbrodniczego systemu z przeszłości, o tyle dziś widać wyraźnie, że Aleksander Grigoriewicz dąży raczej do zbliżenia się do tamtego "ideału".  Nigdy jeszcze odkąd jest on u władzy nie dochodziło do tortur w więzieniu, przynajmniej o nich nie słyszeliśmy, nigdy też opozycjoniści nie uciekali z własnego kraju, w obawie o swój los, tak jak uczynił to były kandydat na prezydenta Aleś Michalewicz i redaktorka naczelna portalu Charter’97 Nata Radina. Nigdy też nie wydawano tak wysokich wyroków na szeregowych opozycjonistów i nie starano się całkowicie rozgromić sił demokratycznych. 

  Wydaje się jednak, że białoruskie władze wcale nie utrudniały ucieczki z kraju ani Michalewiczowi, ani Radinej. Gdyby Łukaszence bardzo zależało, na tym, aby powstrzymać ich przed wyjazdem, białoruskie służby zrobiłyby wszystko, żeby wypełnić wolę swojego mocodawcy. Dla Łukaszenki to nawet wygodne rozwiązanie. Znikają opozycjoniści, znika i problem, nie trzeba marnować sił i środków na ich unieszkodliwianie.

Andrzej
Andrzej Poczobut, fot. Włodzimierz Pac, Polskie Radio

  Łukaszenka zapewne o niczym tak nie marzy. jak o pozbyciu się polskiej mniejszości, w tym jednego z jego najbardziej niepokornych jej przedstawicieli Andrzeja Poczobuta prezesa Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi i korespondenta Gazety Wyborczej.  Próbując zmusić go do posłuszeństwa, zamknął go w więzieniu do czasu procesu, podczas którego Poczobut ma odpowiedzieć za obrażanie prezydenta Republiki Białoruś w swoich artykułach opublikowanych przez Gazetę Wyborczą. Dziennikarz bez wyroku ma więc spędzić w więzieniu dwa miesiące. Zarzuty mu stawiane są całkowicie absurdalne, bo dowodzą, że Łukaszence nie wystarczy, że kontroluje media we własnym kraju, ale chce także wpływać na treści, które są publikowane w krajach ościennych, co jest kazusem w prawie dotychczas niespotykanym.

Poczobut jednak jest represjonowany od wielu lat. Represje nasiliły się zwłaszcza teraz, po wyborach prezydenckich, które miały miejsce 19 grudnia 2010 roku. Andrzej Poczobut mógłby oczywiście ich uniknąć, po prostu wyjeżdżając do Polski, co nie stanowiłoby żadnego problemu. Ale sam wielokrotnie podkreślał, że gdyby to uczynił, zrobiłby dokładnie to na co liczy Aleksander Łukaszenka i że jest zarówno polskim jak i białoruskim patriotą i skoro ‘ojczyzna’ każe jak mawiał, on musi się podporządkować. Łukaszenka pozbyłby się niewygodnego problemu bez większego wysiłku. Na tym na pewno Poczobutowi  nie zależy.

Być może bohaterstwo i odwaga nie jest już dziś ani w modzie, ani w cenie, jednak moim zdaniem takich postaw jaką prezentuje Andrzej brakuje dziś zarówno w środowisku dziennikarskim, nie tylko na Białorusi, ale także  wśród opozycjonistów. Postawa Poczobuta to żywy przykład na to,  jak należy bronić wolności słowa i jaka jest cena odwagi.

Teraz wolnemu światu nie może zabraknąć odwagi, żeby bronić dziennikarza przed niesprawiedliwym wyrokiem reżimu, w podzięce za to, że on bronił z taką odwagą wartości tak ważnych dla wolnego świata.

Dla Raportu Białoruś; Joanna Kędzierska, Polskie Radio

(agkm)

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Ile opozycji w białoruskiej opozycji?

Ostatnia aktualizacja: 13.03.2011 14:39
Po wyborach prezydenckich jednym z głównych celów władz w Mińsku stało się rozbicie białoruskiej opozycji. W realizacji tego celu pomaga sama opozycja - pisze dla Raportu Białoruś Joanna Kędzierska, dziennikarka Polskiego Radia.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Andrzej Poczobut: władza chce "uporządkować" internet

Ostatnia aktualizacja: 29.03.2011 16:15
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" jest podejrzewany o znieważenie Aleksandra Łukaszenki. Rano do jego domu przyszło KGB, żeby zająć majątek na rzecz odszkodowania dla pokrzywdzonego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Andrzej Poczobut w areszcie do procesu - nawet dwa miesiące

Ostatnia aktualizacja: 09.04.2011 23:14
Andrzej Poczobut, korespondent "Gazety Wyborczej" i działacz Związku Polaków na Białorusi, którego Mińsk oskarża o "znieważenie A. Łukaszenki", miał pozostać w areszcie tylko trzy dni.
rozwiń zwiń