Nauka

W naukowej ariergardzie

Ostatnia aktualizacja: 11.01.2010 11:10
W Polsce bezpłatne studia są fikcją, a uczelnie źle kształcą - wynika z raportu "Szkolnictwo wyższe w Polsce - diagnoza".

W Polsce bezpłatne studia są fikcją, na uczelniach powszechna jest zaś niska jakość kształcenia, brakuje badań naukowych dostrzeganych na międzynarodowym forum - to tylko niektóre wnioski raportu "Szkolnictwo wyższe w Polsce - diagnoza", przedstawionego przez firmę doradczę Ernst & Young oraz Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową.

Chociaż w zeszłym tygodniu polscy paleontolodzy odnieśli wspaniały sukces naukowy, a ich odkrycie ukazało się na okładce tygodnika „Nature”, stan polski nauki od lat budzi niepokój. Smutny jest chociażby fakt, że to pierwsza „polska okładka” prestiżowego czasopisma naukowego od niemal 40 lat. Smutna prawdę o polskiej nauce przedstawia najnowszy raport firmy doradczej Ernst & Young oraz Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.

Studia są płatne... nieoficjalnie

Raport powstał na zlecenie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Zdiagnozowano w nim najpoważniejsze problemy polskiego szkolnictwa wyższego, aby móc je pokonać w ramach tworzonego właśnie projektu strategii rozwoju szkolnictwa wyższego do 2020 roku. Ministerstwo zainwestuje ok. 1,7 mln zł, aby polska nauka ruszyła z miejsca.

- W Polsce bezpłatne studia są fikcją - powiedział jeden z autorów raportu, prof. Stefan Jackowski z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, w Polsce za studia płaci prawie 60 proc. studentów, co stawia Polskę – pod względem prywatnych nakładów na edukację - na równi z krajami, w których studia są płatne. Prof. Jackowski podkreślił, że udział studentów pobierających naukę w uczelniach niepublicznych jest w Polsce wyższy niż w samym USA, gdzie, według panujących stereotypów, prywatnych uczelni ma być najwięcej.

Jak podkreśla prof. Jackowski, niepokojącym problem polskiego szkolnictwa jest zbyt wysoka liczba studentów przypadających na jednego samodzielnego pracownika naukowego.  Dotyczy to zwłaszcza takich newralgicznych kierunków „masowych”, jak ekonomia, prawo, zarządzanie oraz pedagogika.  - Wysoka liczba studentów na tych kierunkach wyklucza wysoką jakość kształcenia  - komentuje prof. Jackowski.

Fatalne dysproporcje

Cechą wyróżniającą polskie szkolnictwo wyższe jest, zdaniem autorów projektu, dysproporcja wielkości uczelni i nakładów na nie. Z raportu wynika, że 25 głównych uczelni publicznych (spośród 131 uczelni publicznych i 325 uczelni niepublicznych) konsumuje ponad 80 proc. (!) środków na badania naukowe i prawie 70 proc. nakładów na szkolnictwo wyższe. Warto jednak dodać, że uczelnie te kształcą 44 proc. wszystkich studentów, a w ich murach znajduje zatrudnienie 50 proc. nauczycieli akademickich. Nie ma zatem wątpliwości, że – chociaż uczelnie te pochłaniają państwowe środki – biorą na siebie duży procent „edukacyjnego rynku”.

Istotnym problemem od wielu lat pozostaje zjawisko wieloetatowości kadry akademickiej. - 66 proc. profesorów jest zatrudnionych w wielu miejscach. Wielozatrudnienie koncentruje się na kierunkach pedagogicznych i społecznych, ekonomicznych oraz prawnych – relacjonuje prof. Jackowski. – Sam znam przypadek, gdy jeden profesor wykłada etykę biznesu aż w 13 uczelniach - dodaje.

Co gorsza, mamy przerost ilości kadry dydaktycznej. Jak informuje „Raport o stanie nauki w Polsce” z 2003 roku, w 2001 roku liczba pracowników naukowo-badawczych zatrudnionych w Polsce w tzw. działalności B+R  (badania i rozwój) wynosiła zaledwie 3,3 na 1000 osób aktywnych zawodowo i była równa wskaźnikowi Grecji i Portugalii. W Polsce, w porównaniu do krajów wysoko rozwiniętych, jest też relatywnie wysoki udział badaczy wśród ogółu zatrudnionych w B+R (aż 73 proc.), co jest cecha charakterystyczną dla krajów słabiej rozwiniętych. Co więcej, niemal 2/3 tych badaczy pracuje w szkołach wyższych, a tylko 22 proc. w jednostkach badawczo-rozwojowych! Są to proporcje charakterystyczne dla krajów o małej innowacyjności technologicznej.

Badawcze nieistnienie

Jeżeli ktoś zarabia na kilku etatach, wykładając jeden przedmiot, co oczywiste, nie będzie miał czasu na prowadzenie badań. Między innymi stąd bierze się, zdaniem autorów diagnozy, brak polskich badań na światowym poziomie.

Świadczy o nim chociażby m.in. niska pozycja najlepszych polskich uczelni w międzynarodowych rankingach badawczych. Warto przypomnieć: dwie najlepsze polskie uczelnie, Uniwersytety Warszawski i Jagielloński, w tzw. rankingu szanghajskim znajdują się w czwartej setce uczelni na świecie. Fatalna pozycja!

- Nie ma jednej recepty dla wszystkich problemów. Trzeba je jak garnitur na miarę przyciąć do różnych typów uczelni, różnych kierunków studiów czy lokalizacji geograficznych - mówi prof. Krzysztof Rybiński z Ernst & Young. Propozycje rozwiązań problemów polskich uczelni zostaną przedstawione na początku lutego. - Najpierw diagnoza, potem terapia - mówi Rybiński.

(ew/pap/MNiSW)

Czytaj także

Czy humanistyka jest jeszcze potrzebna?

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2009 09:46
Kondycji humanistyki poświęcono debatę inauguracyjną Festiwalu Nauki.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kręte drogi humanistyki

Ostatnia aktualizacja: 11.02.2010 05:29
- Nie mam żadnych publikacji na liście filadelfijskiej. I mi nie żal - mówi prorektor UW, prof. Włodzimierz Lengauer.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ocenią międzynarodowe rankingi

Ostatnia aktualizacja: 17.03.2010 12:03
Rankingi szkół wyższych będą kontrolowane przez nową międzynarodową, organizację - IREG Observatory.
rozwiń zwiń