Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Japonia przypomniana

Ostatnia aktualizacja: 07.05.2019 08:00
Pierwsze dni nowej ery Reiwa to dobry moment, żeby na chwilę zatrzymać się i spojrzeć w muzyczną przeszłość Japonii. Dobrym przewodnikiem po minionych bezpowrotnie czasach może być album „Osharaku” wydany przez osakijską wytwórnię EM Records.
okładka płyty Osharaku
okładka płyty OsharakuFoto: mat. promocyjne

Wraz z abdykującym 30 kwietnia cesarzem Akihito Japonia pożegnała trwającą ponad 30 lat erę Heisei. Japończycy zapamiętają ją jako czas przedłużającej się stagnacji gospodarczej, a my jako okres ekspansji tamtejszej popkultury na świat. Anime, mangi i gry video podbiły serca młodzieży na całym globie, także w Polsce, a muzycznym synonimem ery Heisei stał się J-pop. Płyta, o której będzie dziś mowa przenosi nas w czasy, gdy o J-popowych artystach nikt jeszcze nie słyszał, a więc do ery Shōwa, a nawet ery Meiji, bo to właśnie tego okresu sięgają korzenie wielu utworów zawartych na albumie.

Osharaku – to rodzaj stylu wykonawczego odnoszącego się do tańca i śpiewu, który uprawiany był przez wspomniane wcześniej społeczności podmiejskie zamieszkujące obrzeża Tokio. Osharaku ma swoje korzenie w buddyjskich śpiewach. W drodze ewolucji zaadaptowały one elementy muzyki ludowej, tańca i teatru przekształcając się w swego rodzaju wiejskie burleski czy też muzyczne spektakle.

Dwupłytowy „Osharaku” jest wydawnictwem dokumentującym niemal zupełnie zapomnianą sztukę tańca i śpiewu uprawianą przez wiejskie i podmiejskie społeczności zamieszkujące wschodnie obrzeża Tokio – przede wszystkim miejscowości Kasai i Ubayashi w prefekturze Chiba. Wszystkie nagrania pochodzą z prywatnych archiwów Hideyasu Fujimoto – mistrza gry na shamisenie, wybitnego badacza muzycznych tradycji Japonii, który w latach 60. z mikrofonem i piórem w ręku zjechał niemal cały region Kanto w poszukiwaniu zapomnianej sztuki. Zwieńczeniem jego działalności z tamtych lat było powołanie do życia dwóch ważnych stowarzyszeń mających na celu ochronę i pielęgnację Osharaku – Kasai Osharaku Preservation Society oraz Ubayashi Osharaku Preservation Society.

Z okazji 50-lecia pierwszej z wymienionych instytucji wytwórnia EM Records postanowiła opublikować część archiwów dźwiękowych Hideyasu Fujimoto. Za dobór nagrań i niezwykle rzetelne opracowanie całości (obszerny tekst i opisy wszystkich utworów) odpowiada związany z osakijską oficyną kolektyw DJ-ski Riyo Mountains. Tworzący go pasjonaci od lat prezentują i wydają na płytach tradycyjną muzykę japońską oraz piszą o niej regularnie na łamach jednego z magazynów internetowych. Tym razem przyszedł czas na gatunek zwany Osharaku.

Czym właściwie jest Osharaku? Sami wykonawcy i badacze mają problem z definicją. W największym skrócie – to rodzaj stylu wykonawczego odnoszącego się do tańca i śpiewu, który uprawiany był przez wspomniane wcześniej społeczności podmiejskie zamieszkujące obrzeża Tokio. Osharaku ma swoje korzenie w buddyjskich śpiewach. W drodze ewolucji zaadaptowały one elementy muzyki ludowej, tańca i teatru przekształcając się w swego rodzaju wiejskie burleski czy też muzyczne spektakle. Ich nieodłącznym elementem stały się tańce w kolorowych strojach (z użyciem nieraz zabawnych rekwizytów) oraz obecność kluczowego dla Osharaku instrumentu – shamisenu, kojarzonego przede wszystkim z kulturą miejską i sztuką wysoką.

Pierwsza płyta albumu zawiera dwanaście utworów, które dają pojęcie o tym, jakie tematy poruszały owe scenki (zwane danmono). Treść mogła być groteskowa i zabawna, jak choćby w „Komori”, gdzie pojawiała się postać niańki z przyczepioną do pleców lalką niemowlęcia lub zupełnie poważna, jak w „Nichirenki” – spektaklu opowiadającym o życiu legendarnego mnicha buddyjskiego Nichirena.

Na pierwszy rzut oka kompilacja może wydać się nieco monotonna brzmieniowo. Pierwsza płyta zawiera utwory z wiodącą rolą shamisenu, druga przede wszystkim pieśni a capella. Nie każdemu przypadnie do gustu jakość nagrań rejestrowanych w latach 60. na przenośnym sprzęcie, ale niektórzy mogą ją uznać wręcz za zaletę. Album niczym wehikuł czasu przenosi nas do Japonii już zapomnianej. Sprawia, że mamy niepowtarzalną okazję zagościć w progach jednego z podtokijskich domów i być świadkami beztroskich biesiad i zdumiewających spektakli łączących wyrafinowanie z prostotą. Żeby w pełni docenić album, należy słuchać go jednocześnie śledząc opisy każdego z utworów. Tekst książeczki napisany został w języku japońskim… i na całe szczęście angielskim, więc w zupełności wystarczy znajomość drugiego z nich, żeby w pełni zrozumieć nieraz zawiłe treści utworów.

Dokonania Fujimoto są dowodem na to, że jeszcze do niedawna nie trzeba było zapuszczać się w odległe rejony Hokkaido czy tropikalne wyspy Okinawy w poszukiwaniu fascynującej muzyki. Wystarczyło wyjechać kilka kilometrów poza największą metropolię świata, żeby trafić na prawdziwe skarby.

Krzysztof Dziuba, Program 2 Polskiego Radia


"Osharaku"

[EM Records 2019]

Ocena: 4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

"Joy!Guru": Bhattacharya, Traczyk, Zemler

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2019 12:00
Jeśli płyty Remember Shakti wspominacie z rozrzewnieniem, a przez ostatnie wznowienia nagrań Alice Coltrane mocniej bije wam serce, to ten album jest dla was! 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Park Jiha, objawienie z Korei Południowej

Ostatnia aktualizacja: 09.02.2019 09:00
Gdy w marcu ubiegłego roku wytwórnia Glitterbeat postanowiła wypuścić na zachodni rynek wydany oryginalnie dwa lata wcześniej w Korei album „Communion”, od razu stało się jasne, że Park Jiha będzie jedną z ambasadorek nowej muzyki południowokoreańskiej. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Marokański trans z Paryża

Ostatnia aktualizacja: 19.02.2019 09:00
Suficki trans z wioski położonej w marokańskim paśmie gór Rif fascynuje od lat...
rozwiń zwiń
Czytaj także

Iriqiyya Électrique "Laylet El Booree"

Ostatnia aktualizacja: 19.03.2019 11:55
To nie jest bezbolesne słuchanie. Tunezyjska grupa na swym drugim albumie jeszcze głębiej zanurza się w rytualny trans, wprowadzając się, a przy okazji i słuchaczy, w stan ekscytacji i uzależnienia.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Nowe idzie od rzeki 

Ostatnia aktualizacja: 02.04.2019 08:00
Fleuves (fr. Rzeki) po dwóch latach wypuszczają swój drugi studyjny album – fuzję jazzu i tradycyjnej muzyki bretońskiej, podszytą progresywnym klimatem lat 70.
rozwiń zwiń