Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Od dźwięków pierwotnych do dźwięków złożonych

Ostatnia aktualizacja: 29.08.2019 10:00
Dźwięk pierwotny może być w szumie wody. Albo w nagraniach narzędzi domowych. Albo w hałasie diabelskich skrzypiec z Kaszub. Albo w „Pieśniach kurpiowskich na chór a capella” Szymanowskiego. Tym nieoczywistym szlakiem prowadzi wciągająca wystawa „Dźwięki pierwotne” w Oddziale Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku.
Wystawa Dźwięki pierwotne
Wystawa "Dźwięki pierwotne"Foto: materiały Muzeum Narodowego w Gdańsku

Wystawa "Dźwięki pierwotne" Wystawa "Dźwięki pierwotne" Fot. materiały Muzeum Narodowego w Gdańsku

Chociaż wraz z rozwijającą się już od wielu dekad industrializacją dźwięków pierwotnych jest coraz mniej, to wciąż można je usłyszeć. Ekologia akustyczna przekonuje, że wystarczy wsłuchać się w otoczenie – jednym z najbardziej oczywistych przykładów (o czym mówi wystawa na otwarciu) jest podobno woda. A za nią otwiera się cały, ogromny dźwiękowy pejzaż: odgłosy wsi, pracujących ludzi, zwierząt i te wydawane podczas zajęć domowych, uderzanie naczyń i narzędzi codziennego użytku. Później rozmowy i śpiewy – czyli to, bez czego domowa przestrzeń by nie istniała.

Wystawa "Dźwięki pierwotne" Fot. materiały Muzeum Narodowego w Gdańsku


Ekologia akustyczna przekonuje, że wystarczy wsłuchać się w otoczenie – jednym z najbardziej oczywistych przykładów jest podobno woda.

Ekspozycja pokazuje też, jakie dźwięki wyewoluowały z codziennych rytuałów: śpiewów towarzyszących pracy, zajęć na roli, obrzędów, które naturalnie zyskiwały udźwiękowienie. Aż w końcu powstały bębny, harfa czy rogi zwierzęce, oferując całe spektrum dźwięków wyobrażonych, które dały podstawy kompozycji i gry wiejskich (czy potem miejskich) muzykantów. Niby wydaje się to oczywiste, zwłaszcza dla osób zaznajomionych z historią muzyki, ale gdańska wystawa świetnie tę wiedzę systematyzuje, dzięki bardzo dobrej narracji, która rozwija się wraz z kolejnymi piętrami muzeum. Bo im wyżej, tym bliżej dźwięków weselnych, potańcówek, wsi, koncertów, kiedy to tradycyjne instrumenty i melodie zaanektowała muzyka współczesna, jazzowa czy poważna. Albo popularna, jak chciały zrobić władze w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, co na wiele lat zaburzyło obraz wiejskiej muzyki. Na szczęście po renesansie zainteresowania w latach 80. teraz fascynacja muzycznym folklorem kwitnie.

Na wystawie – po raz pierwszy zaanektowano na nią cały budynek – możemy zobaczyć, pardon, usłyszeć, jak dźwięk ewoluował od prostych form po te bardziej złożone. Te pierwsze są najniżej: dźwięki przyrody – nagrania terenowe morza Marcina Dymitera, dźwięki ludzkie - odtworzone podczas performansów muzycznych lub słyszane po wypadku. Jak szumy uszne, których imitację przywołuje audiowizualna instalacja Sylwestra Gałuszki, Wojtka Wilka i Konrada Gustowskiego.

Wystawa "Dźwięki pierwotne" Fot. materiały Muzeum Narodowego w Gdańsku

Dlaczego głównym bohaterem jest wieś? Bo tam dźwiękowo dzieje się najwięcej, jakość tego, co słyszymy, jest najlepsza i tam wykorzystywanie naturalnych narzędzi oferowało o wiele szersze spektrum „muzyczne”. Na tzw. pejzaż dźwiękowy zwrócił uwagę Raymond Murray Schafer, który na przełomie lat 60. i 70. zainicjował World Soundscape Project. Wieś cechuje brzmienie hi-fi i bez problemu wiele dźwięków można usłyszeć – w przeciwieństwie do miejskiego lo-fi, gdzie hałas czy noise (bo etymologia angielska oferuje szerzą definicję tego zjawiska) przytłacza i zaburza naszą percepcję. Ilustrację tego zagadnienia słychać na pierwszym piętrze: to nagranie, które powstało na bazie brzmienia eksponatów muzealnych – tradycyjnych przedmiotów takich jak widły, motyki, kopaczki, pługi, obcęgi, wrzeciona, garnki, koryta, misy czy formy do ciast. Osobliwy foley room usłyszymy, przykładając ucho do szafy dźwiękowej na środku sali. Przypomina mi to historię dźwiękowca Phillipa Wintera, bohatera „Lisbon Story” Wima Wendersa, który dźwięków szukał w mieście, ale sam też je tworzył. 

Wreszcie idąc od tego, co pierwotne, dochodzimy do bardziej muzycznej sfery: hałasujących dzwonków noszonych przez zwierzęta, odgłosów wydawanych przez kapłanów i szamanów po cały zestaw sygnałów ostrzegawczych. A jak instrumenty - to ludowe melodie i przyśpiewki, kapele, wesela i taniec. Wystawa prezentuje mnóstwo nagrań z kolekcji Fundacji Muzyka Odnaleziona i wspaniałych opowieści Andrzeja Bieńkowskiego, których można posłuchać w otoczeniu instrumentów tradycyjnych z Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu i Muzeum Etnograficznego w Warszawie. To, jak są wykorzystywane i jak różne melodie powstają nad Wisłą, można sprawdzić w archiwum muzycznym – po wpięciu słuchawek w odpowiedni region usłyszymy, jak wzdłuż i wszerz brzmi polska tradycja – od Kaszub, przez Warmię i Mazury, Mazowsze, Śląsk po Podhale. I przy okazji dowiemy się, że diabelskie skrzypce, mimo że kojarzone z Kaszubami, są też obecny w Niemczech, Holandii czy we Włoszech.

Wystawa "Dźwięki pierwotne" Fot. materiały Muzeum Narodowego w Gdańsku

Aż w końcu powstały bębny, harfa czy rogi zwierzęce, oferując całe spektrum dźwięków wyobrażonych, które dały podstawy kompozycji i gry wiejskich (czy potem miejskich) muzykantów. Niby wydaje się to oczywiste, zwłaszcza dla osób zaznajomionych z historią muzyki, ale gdańska wystawa świetnie tę wiedzę systematyzuje.

Na koniec jeszcze o dokumentacji, bo wielu z tych dźwięków nie słyszelibyśmy, gdyby nie ich utrwalanie. Jest field-recording, czyli dźwiękowe notatki terenowe – znany jest z nich Dymiter którego instalacja wystawę otwiera (świetnie się tu z resztą przeplatają te wątki archiwalne i nowe media, które o dźwiękach dopowiadają), ale już pod koniec lat 50. zainicjowano Ogólnopolską Akcję Zbierania Folkloru Muzycznego – z magnetofonem albo fonografem jeżdżono po wsiach, aby nagrywać muzykantów. Jak bohaterka grana przez Agatę Kuleszę w filmie "Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego. Nie usłyszelibyśmy tych dźwięków, gdyby nie Oskar Kolberg, wybitna postać, o której twórcy wystawy nie mogli zapomnieć. Nie usłyszelibyśmy ich też, gdyby nie współcześni kompozytorzy – dlatego finał ekspozycji świetnie wieńczą pieśni kurpiowskie Szymanowskiego i Góreckiego, Krakowiak Chopina czy śląskie pieśni ludowe Lutosławskiego.

Ekspozycja nie tylko pokazuje piękno i bogactwo dźwięków otoczenia, które stopniowo nabierały znamion kompozycji, ale też ich transferu – od nagrań terenowych przez przekaz ustny po ich twórcze interpretacje artystów ze świata jazzu czy muzyki poważnej. Tam już jako dźwięki złożone pozwalają ocalić tę wspaniałą i pierwotną muzykę od zapomnienia. A wystawa w sercu Parku Oliwskiego oryginalnie i wciągająco o tym przypomina.

Jakub Knera

***

Wystawa „Dźwięki pierwotne”

Oddział Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku

Kurator: Anna Ratajczak-Krajka, Krystyna Weiher-Sitkiewicz, Waldemar Elwart

Wystawa czynna: 17 maja - 31 grudnia 2019

Ocena: 5/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

 

 

Czytaj także

Wielokulturowość i kora

Ostatnia aktualizacja: 30.04.2019 11:25
W moje ręce i uszy wpadły ostatnio dwie płyty. Jedna to płyta roku 2018 magazynu "fRoots", druga dopiero zadebiutuje 19 maja, ale już była w Dwójce na antenie w "Źródłach".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Czekoladowa perkusja

Ostatnia aktualizacja: 11.06.2019 07:30
Niebywała okazja, aby posłuchać jednego z najciekawszych peruwiańskich perkusistów. Nakładem frapującej wytwórni Buh Records ukazało się wznowienie płyty Julio „Chocolate” Algendonesa z lat 90.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Aczolskie wesela i dyskoteki

Ostatnia aktualizacja: 23.07.2019 10:30
Brzmi znajomo i pewnie mogłaby się sprawdzić na niejednym polskim weselu. Tyle że muzyka Leo Palayenga to nie tylko doskonała rozrywka, ale i inspirujące odświeżenie muzycznej tradycji ludu Aczoli.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Głębokie słuchanie guimbri

Ostatnia aktualizacja: 19.08.2019 20:45
Amerykanin Joshua Abrams po raz kolejny pokazuje, że gra na trzystrunowej lutni guimbri przynosi fascynujące rezultaty. Jego nowy album to wciągająca opowieść, która pozwala zatracić się w muzycznej mantrze.
rozwiń zwiń