Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Postindustrialne prawie oberki

Ostatnia aktualizacja: 11.11.2019 11:00
Biorąc pod uwagę estetykę, brzmienie i repertuar trudno w tym kontekście mówić o folku. A jednak płycie, którą nagrali Piotr Bukowski i Hubert Zemler pod szyldem Opla, warto się przyjrzeć - i przysłuchać.
Okładka płyty Obertasy Huberta Zemlera i Piotra Bukowskiego
Okładka płyty "Obertasy" Huberta Zemlera i Piotra BukowskiegoFoto: mat. pras.

Mamy do czynienia z artystami naprawdę nietuzinkowymi. Bardzo świadomymi miejsca, w którym są i efektu, który chcą osiągnąć. Obaj mówią o zainteresowaniu kulturą ludową, (...) ale też podkreślają, że ich celem nie było nagranie muzyki udającej ludowość, naśladującej ją. Nie udają. Nie chcą rekonstrukcji. 

Tym razem znów o względności pojęć. W jakim bowiem sensie możemy używać wobec opisywanych tu nagrań terminów folk, etno, ludowość, a przynajmniej muzyka świata - choćby tylko jako odniesienia, inspiracje, konteksty? Stosując chłodną analizę trafniej byłoby mówić o awangardzie, muzyce eksperymentalnej, improwizowanej, trochę jakby w duchu free improve. A jednak decyduję się, by w tym miejscu poświęcić uwagę właśnie temu wydawnictwu. Skłaniają mnie do tego nie tylko tytuł płyty i nie tylko fakt, że artyści pojawili się swego czasu w - umownie rzecz traktując - folkowym sobotnim poranku w radiowej Dwójce.

Pierwszym znaczącym wyróżnikiem albumu jest to, że zrealizowany został tylko w duecie. W tej formule, w której trudno się za kimś ukryć, w której trudno nie podjąć dialogu, a co za tym idzie: nie podjąć próby mówienia własnym głosem. Autorzy tego krążka - Piotr Bukowski i Hubert Zemler - zdecydowanie mówią własnym głosem i również ten fakt jest bardzo interesujący. Twórcy płyty to muzycy znani na offowej scenie, bardzo doświadczeni i bardzo cenieni przez słuchaczy otwartych na brzmienia niebanalne. Przez słuchaczy otwartych na poszukiwania i eksperymenty, będące nie tylko formalnymi wprawkami technicznymi, ale spełniającymi się w odnajdywaniu własnej ścieżki, własnej formy wypowiedzi.

Nie zamierzam twierdzić, że ci dwaj artyści grają folk czy tematy ludowe. A jednak jest coś, co sprawia, że w tym kontekście, w tym miejscu, chce się mówić o ich muzyce. Bo przecież właśnie: nie przypadkiem i jednak ostatecznie nie (nie tylko) dla żartu nazwali płytę "Obertasy". Warto zatem pozbyć się oczekiwań, że usłyszymy tu ludowe czy ludowopodobne tematy. Ale też warto podejść do tego nagrania bez uprzedzeń, z otwartością.

Warto zwrócić uwagę, że Hubert Zemler pojawiał się już w przeszłości w powiedzmy folkowych okolicach. W ubiegłym roku nagrał przecież świetną płytę w trio z Debashishem Bhattacharyą i Wojciechem Traczykiem. Wiele lat wcześniej grywał w etnojazzowym zespole Alamut. Poza tym grał też m.in. w grupie Lam Wacława Zimpla, w trio Slalom, w niestandardowo improwizującym trio Horny Trees, ale też w świetnym kwartecie ze wspomnianym Zimplem, Evanem Ziporynem i Gyanem Rileyem. Nagrał również bardzo ciekawe autorskie, solowe albumy. Piotra Bukowskiego słuchacze mają prawo znać z zespołów Stwory, Hokei, Xenony, Duży Jack. Wraz z operatorem Kamilem Gubałą, drugim świetnym muzykiem Jakubem Ziołkiem i wybitnym pisarzem Andrzejem Stasiukiem współtworzył niezwykły film / formę filmową "Tutaj".

Sami artyści przyznają, że stworzyli coś w rodzaju muzyki postindustrialnej, może będącej jakimś westchnieniem, poszukiwaniem wsi.

Wymieniam te liczne, choć przykładowe tylko, aktywności obu członków duetu Opla, by pokazać, że mamy do czynienia z artystami naprawdę nietuzinkowymi. Bardzo świadomymi miejsca, w którym są i efektu, który chcą osiągnąć. Obaj mówią o zainteresowaniu kulturą ludową, o fascynacji np. wydawnictwami oficyny Muzyka Odnaleziona, ale też podkreślają, że ich celem nie było nagranie muzyki udającej ludowość, naśladującej ją. Nie udają. Nie chcą rekonstrukcji. Dlatego w ich pejzażu brzmieniowym pojawiają się mocno grzmiąca, zniekształcona gitara i dynamiczna perkusja. Choć swoim sześciu kompozycjom zatytułowanym męskimi i żeńskimi imionami nadali zbiorczą nazwę "Obertasy".

Nie zamierzam twierdzić, że ci dwaj artyści grają folk czy tematy ludowe. A jednak jest coś, co sprawia, że w tym kontekście, w tym miejscu, chce się mówić o ich muzyce. Bo przecież właśnie: nie przypadkiem i jednak ostatecznie nie (nie tylko) dla żartu nazwali płytę "Obertasy". Warto zatem pozbyć się oczekiwań, że usłyszymy tu ludowe czy ludowopodobne tematy. Ale też warto podejść do tego nagrania bez uprzedzeń, z otwartością. A wtedy okaże się, że w tym niby ekscentrycznym i ekstrawertycznym graniu mnóstwo jest jakieś melancholii, rozwichrzonego piękna, mnóstwo dyscypliny - ale i przy tym niemało szaleństwa. I ożywczej surowej energii. Warto także wsłuchać się jak w kolejnych utworach Zemler ogrywa figury rytmiczne, nie epatując techniką, nie popisując się szybkością, wchodzi w swoisty trans, który kojarzyć się może w pierwszym rzędzie z ludowymi bębnistami. A Bukowski? Oczywiście, ludowi muzykanci nie grywali, nie grywają na elektrycznych gitarach ze wzmocnieniem dźwięku, ale znów, owa transowe, powtarzające się - i rozwijające - figury pozwalają rozumieć tytuł płyty i ideę muzykowania duetu jako autorską opowieść o niemal ludowym uniesieniu.

Bukowski próbuje tu umiejętnie odnaleźć własną ścieżkę ekspresji, własną barwę instrumentu. Ale przecież słuchaczowi wolno wskazać na całkiem nieodległe skojarzenia brzmieniowe, lokujące zresztą całość bliżej okolic muzyki folkowej, o której zazwyczaj tu mowa. Te skojarzenia to z jednej strony Raphael Rogiński, zwłaszcza ze wspólnych nagrań z Genowefą Lenarcik, z drugiej - Marek Kądziela: tu szczególnie w kontekście jego muzykowania, które prezentuje w zespole Odpoczno. A zatem wyrafinowane, epickie improwizacje, bogate w swych rozwiązaniach formalnych, a zarazem porywające, będące wyrazem - i powodem - rytmicznego poruszenia ciała: artysty i słuchacza.

Sami artyści przyznają, że stworzyli coś w rodzaju muzyki postindustrialnej, może będącej jakimś westchnieniem, poszukiwaniem wsi. Sfera rytmiczna umiejętnie napędzana przez Zemlera znajduje też jakieś uzasadnienie w skojarzeniach z rytmiką afrykańską. Zresztą pojawiają się i inne skojarzenia: od tradycyjnego bluesa amerykańskiego do pustynnego bluesa Tuaregów.

Nie chcieli iść wychodzonymi ścieżkami, nie stylizowali się na żadną wcześniejszą, zastaną formę. "Trójdzielny trans, to była wizja" - przyznawali w radiowej Dwójce. Udało im się integralne, naturalne wejście w świat inspiracji tradycją i opisanie tego doświadczenia po swojemu. Efekt jest znakomity.


 Opla

„Obertasy”

wyd. Ersatz / Instant Classic

 Ocena: 4,5/5

Tomasz Janas

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Zobacz więcej na temat: folklor folk muzyka tradycyjna
Czytaj także

Kwintesencja melancholii

Ostatnia aktualizacja: 16.09.2019 15:02
Nowa płyta tria Kroke swe źródło bierze w kompozycjach napisanych do spektaklu teatralnego. Czy staje się przez to tylko ilustracyjnym dodatkiem do wspomnianej sztuki? Bynajmniej, to pasjonująca, wielowątkowa opowieść!
rozwiń zwiń
Czytaj także

Człowiek z lasu

Ostatnia aktualizacja: 25.09.2019 17:33
Joszkę poznałam dawno temu. Był kilkuletnim dzieckiem, które przyjechało na festiwal Folkloru i Sztuki Ludowej w Płocku, i próbowało współprowadzić go razem z ojcem Józefem Brodą, dzisiaj legendą Beskidu Śląskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Pustelnik i magia księżyca

Ostatnia aktualizacja: 30.09.2019 14:17
Stephan Micus to samotna wyspa w europejskim świecie muzycznym. Od ponad 40 lat niczym nomad kroczy swoją artystyczną ścieżką, niespecjalnie oglądając się na innych. Ta izolacja to powód, dla którego próżno szukać nie tylko w Europie, ale i na świecie podobnego solisty i oryginała.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Taniec: łącznik niesentymentalny

Ostatnia aktualizacja: 07.10.2019 13:21
Rocznica stulecia powstania wielkopolskiego stała się pretekstem do powstania bardzo niebanalnej płyty, na której elementy tradycyjnej muzyki wiejskiej spotykają się z ambitną współczesną elektroniką.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Konwersacje ze słowikami

Ostatnia aktualizacja: 22.10.2019 08:00
David Rothenberg zabiera nas do parku, tam, gdzie śpiewają słowiki. On i inni muzycy grając na instrumentach, rozmawiają z nimi na dwupłytowym wydawnictwie "Nightingale Cities", którego jest prowodyrem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Głosy z ulic Oakland

Ostatnia aktualizacja: 04.11.2019 15:04
Bohaterami tej płyty są ludzie bezdomni. Chociaż jej autor Ian Brennan woli nazywać ich „niemającymi domu”. Album jest krótki, bo zaledwie dwudziestominutowy, lecz wystarczająco długi, żeby jego przekaz, ukryty tylko i aż, niby w piórach gołębia, dotarł do słuchacza.
rozwiń zwiń