Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Pocztówka z Chochołowa – kłopotliwe dziedzictwo

Ostatnia aktualizacja: 15.07.2021 08:00
Uwielbiam lato, czas wakacji! Lubię, kiedy dzień jest długi, lubię, jak jest gorąco (choć wiem, że nie wszyscy podzielają ten entuzjazm). Ale przede wszystkim uwielbiam wyjeżdżać, opuszczać dom i chwilowo zamieszkiwać inne miejsca.
Przykład klasycznej ulicowki w Chochołowie
Przykład klasycznej ulicówki w ChochołowieFoto: Maria Małanicz-Przybylska

Lubię podglądać, jak żyją inni ludzie, lubię z nimi rozmawiać, próbować zrozumieć, jak wyobrażają sobie świat, co ich cieszy, a co martwi. Oczywiście latem robię to trochę odpoczynkowo i turystycznie, ale wakacje zawsze są dla mnie też czasem wzmożonej pracy etnograficznej.

I właśnie dziś przesyłam Państwu pozdrowienia z etnograficznego terenu – z Chochołowa, gdzie od niemal dwóch tygodni wraz z grupą studentów prowadzę badania. Są to nasze pierwsze etnograficzne kroki w tym miejscu, co sprawia, że sytuacja jest niezwykle emocjonująca. To jakby rozwiązywanie krzyżówki, rozszyfrowywanie tajnej wiadomości. Z każdym dniem dowiadujemy się coraz więcej, próbujemy poukładać treści, by dowiedzieć się, kto jest kim, co wydarzyło się naprawdę, a co zdaje się być tylko plotką lub mitem, co spaja a co dzieli lokalną społeczność, co jest ważne.


Panorama Chochołowa Panorama Chochołowa

Chochołów bez wątpienia jest wyjątkową wsią na mapie Polski. Położony między Czarnym Dunajcem a Witowem wydaje mi się miejscem pogranicznym w wielu różnych znaczeniach. Faktycznie znajduje się tuż przy granicy ze Słowacją – wystarczy zrobić krok i już jest się w Suchej Horze. Wiele rodzin żyje po obu stronach tej państwowej linii. Chochołów jest też w pewnym sensie położony na granicy Podhala – to znaczy ludzie uważają się tu za górali, ale z drugiej strony niedaleko stąd na Orawę, ukształtowanie terenu mało przypomina to górskie, bo większość wsi leży na wypłaszczeniu w dolinie Czarnego Dunajca. W przeciwieństwie do tego, co kojarzy się z Podhalem, Chochołów jest stosunkowo mało turystyczny, choć… nie do końca. Osoby chcące wędrować po górach raczej nie wynajmują tu kwater, bo do szlaków tatrzańskich jest stąd kilkanaście kilometrów. Wbrew pozorom nawet Dolina Chochołowska nie jest zbyt blisko.

Turyści odwiedzają jednak Chochołów bardzo często, ale na bardzo krótko. Wciąż przyjeżdżają tu autokary wycieczkowe i prywatne samochody, zatrzymują się na specjalnie dla nich zorganizowanym parkingu lub przed kościołem, by obejrzeć „żywy skansen”. Jeśli myślę o Chochołowie jak o pograniczu, to z pewnością oznacza ono także miejsce styku skansenu z prawdziwym życiem. I sądzę, że właśnie owo bycie skansenem jest dla chochołowian jednym z najważniejszych tematów, kłopotów, powodów do dumy ale i zmartwienia. Jest jednym z elementów określających ich lokalność i tożsamość.


Przykład klasycznej ulicówki w Chochołowie Przykład klasycznej ulicówki w Chochołowie

Ale po kolei. Centrum wsi tworzą tradycyjne góralskie drewniane chaty, w większości zbudowane na przełomie XIX i XX wieku. Są ustawione szczytami do drogi, między nimi powstają zaś „boiska”, czyli podwórka. Domy w większości zachowały swój oryginalny układ – a więc składają się z dwóch izb – czarnej i białej, przedsionka i komory. Poddasze, dawniej służące do przechowywania siana, dziś także spełnia funkcje mieszkalne. Właściciele domów myją je z zewnątrz przynajmniej raz w roku, co powoduje, że drewno jest jasne i wieś wygląda faktycznie prześlicznie. Nic dziwnego, że turyści się tu zatrzymują, by przejść się ulicą w jedną i drugą stroną, porobić sobie zdjęcia i … odjechać. Z uwagi na wyjątkowo dobrze zachowany stan ponad stuletnich domów a także cały układ urbanistyczny wieś w 1965 roku została objęta nadzorem konserwatora zabytków. Od tej pory żadne remonty ani przebudowy nie mogą być dokonywane bez zgody konserwatora.


Wycieczka turystyczna na podwórku jednej z chałup w Chochołowie Wycieczka turystyczna na podwórku jednej z chałup w Chochołowie

Można śmiało powiedzieć, że Chochołów szczyci się wyjątkowym dziedzictwem architektonicznym i większość chochołowian podziela taką opinię. Z dumą opowiadają nam historie swoich domów, pokazując sosręby z datami z XIX wieku, świadczące o autentycznej dawności, przedstawiają przodków, którzy tu mieszkali itd. To dziedzictwo jest dla nich ważne, ale… bywa też kłopotliwe. Przyjeżdżający turyści nie przyczyniają się za bardzo do rozwoju wsi, raczej ich obecność wydaje się uciążliwa. Jeżdżące wąską ulicą autokary powodują korki i smrodzą mieszkańcom prosto w okna. Spacerujący turyści traktują wieś jak prawdziwy skansen – często chcą wchodzić na prywatne podwórka, zaglądają do okien, bez pukania otwierają furtki, denerwują się, gdy chochołowianie nie chcą wpuszczać ich do środka. Miejscem oficjalnie przeznaczonym dla zwiedzających jest muzeum powstania chochołowskiego, czyli zagroda Bafiów. Tam wspaniała Maria Dziadoń opowiada o historii wsi i oprowadza po tradycyjnej chacie, której wystrój jest miksem rekonstrukcji dawnego wnętrza z elementami ekspozycji wielotematycznej. Ale tam mało kto zagląda.


Muzeum powstania chochołowskiego, zagroda Bafiów Muzeum powstania chochołowskiego, zagroda Bafiów

Chochołowianie narzekają nie tylko na turystów. Może nawet większym kłopotem zdaje się być dla nich wspomniany nadzór konserwatorski. Tysiąc razy słyszałam zdanie podobne do tego – „mówią o nas żywy skansen, a my chcemy żyć normalnie, mieć łazienkę i ciepłe okna”. Chałupy powinny zachować niezmieniony wygląd zewnętrzny, choć w środku oczywiście są remontowane i przerabiane zgodnie ze współczesnymi standardami. Dziś już wszystkie mają bieżącą wodę, ogrzewanie, podłogi, łazienki. Jednak każda ingerencja w zewnętrzny wygląd domu wymaga zgody konserwatora. Wyjątkowo kłopotliwe jest konserwowanie dachów krytych gontem – to bardzo drogie przedsięwzięcie. Wpis na listę konserwatorskiej ochrony nie oznacza jednoznacznie finansowego wsparcia remontów zgodnych z „tradycją”. Podobno na dach można dostać dofinansowanie – procedury i formalności są jednak bardzo zawiłe i wiele osób opowiadało mi o niepowodzeniach tych starań. Drewniane domy niekiedy miejscami gniją lub osiadają – wymagają wymiany całych płazów – na to również potrzeba oficjalnej urzędniczej zgody. A zgody te, wedle słów chochołowian, wydawane są za wolno.


Oszały dach wymagający wymiany w Chochołowie Oszały dach wymagający wymiany w Chochołowie

Niektórzy, nie mogąc doczekać się pozwolenia na wymianę dachu czy okien, po prostu robią je sami. Czasami dostają za to kary i później próbują się od nich odwoływać. Jeszcze inni, choć tych jest znacznie mniej, domy i budynki w fatalnym stanie po prostu rozbierają – wtedy kary są pewne, ale i tak wynoszą mniej niż kwota koniecznego remontu.

Kłopot z chochołowskim dziedzictwem jest jeszcze taki, że wiele domów stoi pustych. Ich właściciele wyjechali za granicę (najczęściej do USA), ale domów nie chcą się pozbyć lub umarli, a spadkobiercy nie potrafią się porozumieć. Domy, o które nikt nie dba, niszczeją, a tymi opuszczonymi konserwatorzy się nie interesują.


Chochołów - zniszczona, opuszczona chałupa Chochołów - zniszczona, opuszczona chałupa

Ogłoszenie firmy zajmującej się myciem drewnianych domów Ogłoszenie firmy zajmującej się myciem drewnianych domów

Domy niszczeją również dlatego, że przez Chochołów przebiega droga do Zakopanego będąca główną alternatywą dla wciąż remontowanej i zakorkowanej Zakopianki. Mieszkam właśnie przy tej drodze i w pełni zgadzam się z chochołowianami – tu jest głośniej niż w mieście. Kiedy siedzi się przed domem, właściwie trudno jest rozmawiać. W upalne dni, takie jak teraz, okna otwiera się dopiero wieczorem i w nocy, gdy ruch maleje. Jest też niebezpiecznie, bo samochody, ciężarówki i autokary mkną wąską drogą, często uniemożliwiając np. starszym osobom, przejście na drugą stronę ulicy. Spaliny, brud, a zimą także śniegowe błoto z solą osadzają się na fasadach drewnianych domów, wnikają w słomiane lub mchowe izolacje, powodując ich niszczenie znacznie szybciej, co znów powoduje, że remonty i mycie potrzebne są częściej.


Chochołów - pani w trakcie mycia domu Chochołów - pani w trakcie mycia domu

Chochołowianie nie chcą być skansenem, chcą żyć normalnie. A jednocześnie są dumni ze swoich domów, uważają je za własne dziedzictwo. Chcieliby jednak sami nim zarządzać i sami o nie dbać, pokazywać je tak, by nie przeszkadzało to w codziennych działaniach. Pomysłów mają wiele – można by całkiem zamknąć wieś dla ruchu kołowego, tylko jeden raz usłyszałam, że najlepiej byłoby przenieść chałupy w jedno miejsce i zrobić prawdziwy skansen, a chochołowianom pozwolić postawić nowe domy. Wszyscy są natomiast zgodni, że potrzeba jest obwodnica, która zmniejszy ruch na drodze. Którędy miałaby iść? Tu znów nie ma zgody… Piękne jest chochołowskie dziedzictwo, ale też szalenie kłopotliwe.


dr Maria Małanicz-Przybylska

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Marianna

Ostatnia aktualizacja: 12.11.2020 13:00
Miesiąc już będzie, jak go pochowałam. Smutno, najgorzej smutno, jak przyjdą w odwiedziny, a jego nie ma, to mnie wtenczas boli wszystko. Jak sama jestem, to się czymś zajmę, różaniec zmówię, mszę w radiu wysłuchom, no i czytam. Oczy się od tego czytania psują.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Muzykanckie sceny z „Misia”

Ostatnia aktualizacja: 29.10.2020 11:53
Kiedy muzykanci grali w mieście na folklorach, to mieli problem z niekiedy wielogodzinnym oczekiwaniem na występ. Nie wiedzieli, gdzie się podziać. Garderób dla muzykantów przecież w domach kultury nie było. Zostały małe i ciemne korytarzyki prowadzące do kibla. Tam skupiało się życie muzykanckie, było ciasno, swojsko, można było zagrać, wypić i nikt z organizatorów się nie przyczepiał, że przeszkadzają. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Teorbaniści

Ostatnia aktualizacja: 05.11.2020 10:00
Dzisiaj o dworskich czy magnackich związkach z historyczną muzyką tradycyjną. O teorbanistach z XVIII i XIX wieku.
rozwiń zwiń