Historia

Witold Rowicki - twórca NOSPR z miłości do muzyki uciekł z domu

Ostatnia aktualizacja: 26.02.2024 06:00
- Dałem się zaangażować do rozgłośni w Katowicach, dlatego że chciałem dyrygować, chciałem stworzyć orkiestrę. No i ten pęd, aby w życiu zajmować się tylko dyrygowaniem, był tym głównym motorem napędowym, który mnie pchał do czynów dzisiaj niewyobrażalnych - wspominał w audycji Polskiego Radia swoje początki pracy w Polskim Radiu Witold Rowicki.
Witold Rowicki podczas dyrygowania orkiestrą. VII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Filharmonii Narodowej w Warszawie. 1965 r.
Witold Rowicki podczas dyrygowania orkiestrą. VII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Filharmonii Narodowej w Warszawie. 1965 r.Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dokładnie 110 lat temu, 26 lutego 1914 roku, urodził się Witold Rowicki, dyrygent, pedagog, wieloletni dyrektor artystyczny Filharmonii Narodowej w Warszawie, twórca Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach.

"Każdy instrument łapałem do ręki"

Witold Rowicki, właściwie Witold Kałka, przyszedł na świat w Taganrogu, mieście położonym w Rosji nad Morzem Azowskim. W 1923 roku wraz z rodziną przybył do odrodzonej Polski.

W radiowej audycji wspominał swoje pierwsze zetknięcie z muzyką, które miało miejsce jeszcze w Rosji.

- Moja cioteczna siostra Tamara wzięła mnie do jakiegoś pokoju i grała mi na pianinie. Stałem tam jak zaczarowany - mówił Witold Rowicki. - Potem jak przyjechaliśmy do Polski, to każdy instrument łapałem do ręki.


Posłuchaj
17:56 o swoim życiu opowiada witold rowicki___sŁ_muz 10000_tr_0-0_d6b0161a[00].mp3 "O swoim życiu opowiada Witold Rowicki". Audycja przygotowana przez Zofię Jaźwińską (PR, 30.09.1993)

 

"Gdybym nie uciekł z domu, nie byłbym muzykiem"

W wieku 11 lat Witold Rowicki rozpoczął naukę gry na skrzypcach. Cztery lata później trafił do gimnazjum w Nowym Sączu, które posiadało własną orkiestrę symfoniczną.

- Orkiestrę prowadził starszy ode mnie kolega, a ja grałem tam na skrzypcach. Ale okazało się, że parę razy poradziłem sobie lepiej z prowadzeniem tej orkiestry niż on i zrobili mnie jej dyrygentem - wspominał Witold Rowicki.

Wówczas muzyka pochłonęła go do reszty i podjął decyzję, że to właśnie z nią chce związać swoją przyszłość. To spotkało się z dużym oporem rodziców. Przeciwny był nawet uzdolniony muzycznie ojciec przyszłego dyrygenta, który rozwijał pasję muzyczną w małym Witoldzie.

- Różnica zdań była na tyle duża, że musiałem z domu zwiać. Pojechałem do Krakowa. Nikogo tam nie znałem, nie miałem pieniędzy, nie miałem co jeść ani gdzie spać - mówił w audycji Polskiego Radia dyrygent.

Dla Witolda Rowickiego był to pierwszy punkt zwrotny w życiu. - Gdybym nie uciekł z domu, nie byłbym muzykiem - stwierdził.

Bezdomny student

Z domu zabrał ze sobą skrzypce i kilkadziesiąt własnych kompozycji, które przedstawił komisji egzaminacyjnej w Konserwatorium Towarzystwa Muzycznego. Profesorowie poznali się na talencie przyszłego dyrygenta i przyjęli go na studia. Co więcej, wbrew regułom pozwolili mu studiować za darmo.

W radiowej audycji wspominał, że niejednokrotnie sypiał na Plantach lub, dzięki uprzejmości woźnych, w budynku Konserwatorium. Pierwsze stałe lokum (miejsce w bursie) zyskał dopiero, gdy zaoferował swe usługi - jako niedyplomowanego dyrygenta - Związkowi Młodzieży Przemysłowej i Rękodzielniczej księdza Kuznowicza.

- Jedzenie dostałem dopiero po dwóch latach. Natomiast humoru nigdy się nie traciło. Człowiek był pewien, że problemy przeminą - wspominał dyrygent.

Konserwatorium w klasie skrzypiec oraz kompozycji i teorii muzyki ukończył w 1938 roku.

Wypłata w mięsie

II wojnę światową Witold Rowicki przeżył w Krakowie. To właśnie w tym mieście, na drugi dzień po wkroczeniu doń Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku rozpoczął swoją przygodę z Polskim Radiem. Dzięki dobrej znajomości języka rosyjskiego początkowo zajmował się wypisywaniem przepustek dla pracowników radia.

W audycji opowiadał o niezwykle trudnych warunkach, z którymi musiał się mierzyć na początku swojej przygody z radiem. - Pierwszą moją pensją w Polskim Radio w Krakowie były dwa kilogramy koniny - wspominał dyrygent.

Niedługo później otrzymał propozycję przeniesienia się do Katowic, gdzie poszukiwano osoby na stanowisko kierownika działu muzycznego.

- Dałem się zaangażować, dlatego że chciałem dyrygować, chciałem stworzyć orkiestrę. No i ten pęd, aby w życiu zajmować się dyrygowaniem, był tym głównym motorem napędowym, który mnie pchał do czynów dzisiaj niewyobrażalnych - wspominał Witold Rowicki.


Posłuchaj
43:47 dyrygent witold rowicki___10407_tr_1-1_d6943785[00].mp3 Witold Rowicki opowiada o tworzeniu Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Audycja z cyklu "Wspomnienia radiowców" przygotowana przez Inez Strycką (PR, 1972)

 

"Jak myszy w słomie"

Sytuacja w zajętych przez Sowietów Katowicach, oddalonych o kilkanaście kilometrów od linii frontu, wyglądała jeszcze trudniej niż w Krakowie.

- Nasze próby czy audycje nieraz były przerywane działaniami wojennymi. Zanim Niemców przepędzono dalej, pociski artyleryjskie wybuchały blisko rozgłośni - mówił Witold Rowicki.

Co więcej, w czasie wojny Niemcy opróżnili przedwojenny budynek radiowy z technicznego wyposażenia i przemianowali go na szwalnię mundurów.

- Przez pierwsze tygodnie w Katowicach żyliśmy w dużym studio na stertach niemieckich mundurów. Każdy miał tam swoje gniazdo jak myszy w słomie. Myśmy tam jedli, mieszkali, spali i pracowali równocześnie. Tak to się zaczęło - wspominał początki pracy w katowickiej rozgłośni dyrygent.

Chopin w końskim łajnie

Witold Rowicki wspominał, że początkowo nie było odgórnych planów, jak rozgłośnia w Katowicach ma funkcjonować.

- Wtedy działało się jeszcze z rozpędu partyzanckiego. Co się gdzieś wyrwało, to było, czego się nie wyrwało, tego nie było - słyszymy w audycji. - Jako pracownik radia szedłem zaraz za frontem. Najpierw dotarłem do Gliwic, później do Wrocławia. Szukałem wszystkiego, co mogłoby przydać się Polskiemu Radiu.

W trakcie tych poszukiwań dotarł m.in. do piwnicy budynku wrocławskiej rozgłośni radiowej, gdzie wcześniej gromadzono zbiory taśm, nut, książek, a w trakcie działań wojennych Niemcy urządzili tam stajnię. 

- Zauważyłem róg kartki z nutami wystający z łajna końskiego. To był koncert f-moll Chopina. Nie mogłem nie schylić się, nie podnieść, nie pociągnąć za ten róg. Okazało się, że było tam więcej zlepionych kartek. W ten sposób odkryłem bibliotekę i taśmotekę przykryte zupełnie łajnem - opowiadał dyrygent.

Wkrótce cenne znalezisko oraz "kilka dobrych fortepianów" trafiło do Katowic.

Twórca Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia

Witold Rowicki zajął się przede wszystkim odtworzeniem radiowej orkiestry w Katowicach, co uznawał za drugi punkt zwrotny w swojej karierze. - Od tego momentu przestałem ćwiczyć, w zasadzie przestałem komponować i zająłem się wyłącznie sprawami orkiestr - mówił w audycji Polskiego Radia.

Tworzenie zespołu przez dyrygenta było jednak nie w smak miejskiej administracji i podległej jej działającej już w Katowicach Filharmonii Śląskiej.

- Kiedy zorganizowałem ten zespół, z początku nieduży, to już wtedy i filharmonia, i władze miejskie były temu przeciwne. Musiałem walczyć. Oni potrzebowali muzyków, brakowało kadr, a tu ktoś tworzy konkurencyjną orkiestrę - mówił Witold Rowicki.

Metody, jakimi budował swój zespół, nie zawsze podobały się również jego przełożonym.

- Najpierw było dwadzieścia kilka etatów. Jak mi je dali, to ja angażowałem ponad trzydzieści osób. Sprowadzano mnie do Warszawy, dawano ogromną reprymendę, ale musieli te parę etatów więcej akceptować, bo przecież nie wywalą ludzi. Jak oni to akceptowali, to angażowałem następnych kilkunastu - opowiadał dyrygent.

Pierwszy koncert – przed radiowymi mikrofonami – odrodzony zespół dał 23 marca 1945 roku. Łącznie w pierwszym roku istnienia Wielka (ob. Narodowa) Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia rozegrała ok. 150 koncertów. Występowała w radiowym studio, ale i koncertowała poza nim. Pod batutą Witolda Rowickiego odbyła również zagraniczne tournée po Rumunii, Węgrzech i Czechosłowacji. 

Stworzona przez Witolda Rowickiego orkiestra od lat uznawana jest za jedną z najlepszych w Polsce.


Witold Rowicki podczas dyrygowania orkiestrą. VII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Filharmonii Narodowej w Warszawie. 1965 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Witold Rowicki podczas dyrygowania orkiestrą. VII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w Filharmonii Narodowej w Warszawie. 1965 r. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Odbudowa Filharmonii Narodowej

Trzeci punkt zwrotny w karierze Witolda Rowickiego miał miejsce w 1950 roku, gdy został oddelegowany do Warszawy, by zorganizować na nowo Filharmonię Narodową. To było kolejne niezwykle wymagające wyzwanie w jego życiu.

- Trzeba było pokonać nieprawdopodobnie trudne okoliczności. Niczego nie było - muzyków, nut, sali do prób. To trzeba było wszystko pokonać, a do tego zacząć koncertować - wspominał. - Zacząłem dojrzewać i coraz bardziej stawać się umiejętnym w pokonywaniu tych trudności, które nastręcza ten zawód.

Wspominał, że wielu muzyków z Katowic chciało przenieść się razem z nim do Warszawy, on jednak stanowczo się temu sprzeciwiał.

- Byłem na tyle uczciwy w stosunku do swojego pierwszego dziecka, że absolutnie odmawiałem tym muzykom. Nie dlatego, żebym nie chciał z nich skorzystać, tylko nie mógłbym działać na szkodę Wielkiej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia - mówił dyrygent.

Witold Rowicki piastował funkcję dyrektora artystycznego Filharmonii Narodowej dwukrotnie, w latach 1950-1955 oraz 1958-1977. Za jego czasów orkiestra Filharmonii zaczęła być zaliczana do europejskiej czołówki.

***

Z zespołem Filharmonii odbył ponad 40 międzynarodowych tournée, w czasie których odwiedził wszystkie zakątki świata, poza Ameryką Południową. Dyrygował również zespołami w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych. Przez kilka lat wykładał w szkole dyrygentury w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Został uhonorowany licznymi polskimi i zagranicznymi odznaczeniami. 

Witold Rowicki zmarł w 1989 roku.

th

Czytaj także

Jak Witold Kałka odbudował polską muzykę

Ostatnia aktualizacja: 20.02.2014 21:00
Nasz bohater przyszedł na świat u wybrzeży Morza Azowskiego. Nikt chyba jednak nie uczynił więcej dla powojennego życia muzycznego w Polsce. Tuż przed setną rocznicą urodzin Witolda Rowickiego wybitnego dyrygenta i organizatora wspominał Józef Kański.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Witold Rowicki. Maestro na zagranicznych krążkach

Ostatnia aktualizacja: 04.10.2019 19:18
Minęło trzydzieści lat od śmierci Witolda Rowickiego. Z tej okazji zaprosiliśmy Państwa na spotkanie pod hasłem – Polski Maestro na płytach wytwórni zagranicznych. A u jego boku takie solistki i soliści, jak Ingrid Haebler czy Samson Francois.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Konstanty Andrzej Kulka: solista musi słuchać orkiestry [ZOBACZ WIDEO]

Ostatnia aktualizacja: 06.03.2022 11:41
- Orkiestra jest wielkim tworem, złożonym z tak wielu ludzi, że czasami nie można ruszyć z miejsca nagle, tak jak solista akurat sobie zachce. Ja zawsze bardzo ostrożnie do tego podchodzę. Dlatego w zasadzie staram się interpretować utwory w sposób jak najbardziej naturalny - mówił w Dwójce Konstanty Andrzej Kulka, wirtuoz skrzypiec świętujący swoje 75. urodziny. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wiesław Ochman: każde przedstawienie trzeba śpiewać jak premierowe

Ostatnia aktualizacja: 06.02.2024 05:40
- Profesor powiedział do mnie: "Niech pan idzie próbować w tej operze, jak panu nie pójdzie, to pan wróci tu do katedry" - tak w audycji Polskiego Radia Wiesław Ochman wspominał słowa promotora swojej pracy magisterskiej na Akademii Górniczo-Hutniczej. - I tak próbuję w tej operze do chwili obecnej.
rozwiń zwiń