Pierwsze oficjalne wprowadzenie czasu letniego miało miejsce 30 kwietnia 1916 roku w Niemczech i Austro-Węgrzech. Państwa te zdecydowały się przesunąć zegarki o godzinę do przodu, aby lepiej wykorzystać światło dzienne i oszczędzać węgiel, który był kluczowy dla przemysłu i prowadzenia działań wojennych. W praktyce oznaczało to, że ludzie wstawali wcześniej, a po zachodzie słońca używano mniej paliwa do oświetlenia miast, fabryk i instytucji.
Wkrótce do Niemiec i Austro-Węgier dołączyły Wielka Brytania, Francja, Belgia oraz inne kraje europejskie, które również zmagały się z ograniczeniami energetycznymi spowodowanymi wojną. Zmiana czasu pozwalała oszczędzać energię potrzebną nie tylko w gospodarstwach domowych, ale przede wszystkim w przemyśle zbrojeniowym i komunikacji. Choć wprowadzenie Sommerzeit przyniosło wymierne oszczędności, wielu obywateli przyjmowało je z niechęcią – nagła zmiana rytmu dnia wywoływała dezorientację i niezadowolenie społeczne.
Po zakończeniu wojny większość państw zrezygnowała z czasu letniego, uznając go za konieczny tylko w okresach kryzysu. W wielu krajach powrót do standardowego czasu miał charakter tymczasowy i zależał od okoliczności gospodarczych. Polska w dwudziestoleciu międzywojennym nie należała do entuzjastów zmiany czasu i stosowała ją sporadycznie. Podczas II wojny światowej, w 1940 roku, czas letni wprowadzono decyzją nazistowskich Niemiec na terenach okupowanych. Po wojnie jego stosowanie było wycofywane i przywracane zależnie od decyzji władz centralnych.
Dopiero w 1977 roku, w okresie kryzysów energetycznych i po fali protestów społecznych w latach 70., zmiana czasu została w Polsce wprowadzona na stałe. Od tego czasu co roku wiosną przesuwamy wskazówki zegarków o godzinę do przodu, a jesienią – w tył. Choć wielu z nas narzeka na tę praktykę, przyzwyczailiśmy się do niej, podobnie jak w kilkudziesięciu krajach na całym świecie, w tym w całej Unii Europejskiej.
Historia zmiany czasu pokazuje, że nie była to kwestia wygody ani nowoczesnej mody. Jej początki wiązały się z strategicznymi potrzebami państw w czasie wojny, które musiały oszczędzać energię i zasoby, a światło dzienne stawało się cennym narzędziem racjonalnego gospodarowania. Wprowadzając Sommerzeit, rządy pokazały też, jak czas może być narzędziem władzy, decydując o rytmie życia obywateli, pracy, komunikacji i funkcjonowania państwa.
W kolejnych dekadach zmiana czasu była przywracana w czasie kryzysów energetycznych i gospodarczych, m.in. w latach 70. w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych. W ten sposób praktyka wprowadzona w czasie I wojny światowej przetrwała do dziś, mimo że jej pierwotne uzasadnienie w wielu krajach stało się mniej aktualne.
PAP/PR24/pż