Raport Białoruś

Białoruś nie wybrała jeszcze ani Europy, ani Rosji

Ostatnia aktualizacja: 02.10.2011 23:40
Dziś Białoruś to niezapisana karta. Może dokonać wyboru w jedną lub w drugą stronę, Gdy na Białorusi już będzie demokracja, to wybór ten będzie zależeć w większym stopniu od Europy niż od nas – mówi opozycjonista Siarhiej Kaliakin.

Siarhiej Kaliakin, przewodniczący białoruskiej partii opozycyjnej "Sprawiedliwy świat", pozytywnie oceniał rezultat szczytu Partnerstwa Wschodniego dla Białorusi. Podkreślił, że białoruska opozycja podobnie jak cała Europa jednogłośnie domagają się zwolnienia więźniów i wolnych wyborów. Za sukces uznał również zapowiedź opracowania planu modernizacyjnego dla Białorusi – w czasie przemian byłoby na to już za późno.

Opozycjonista, pytany o europejskie perspektywy Białorusi, mówi, że wybór geopolityczny Mińska to jeszcze bardzo odległa przyszłość. - Dzisiaj mówi się o tym, że Białoruś dokonała europejskiego wyboru. Oczywiście jesteśmy narodem europejskim, żyjemy w centrum Europy. Jednak nie myślę, że i w przyszłości Białoruś wykona ostry skręt w stronę jednego z partnerów, na przykład Unii Europejskiej, i zepsują się jej relacje z Rosją. Po pierwsze, do tego nie jest gotowa Unia Europejska. Możemy być dobrymi partnerami, ale nie jest prawdopodobne, żebyśmy w najbliższym czasie stali się członkami Unii Europejskiej – mówi Kaliakin.

Siarhiej Kaliakin dodaje, że obecnie nie jest możliwe, żeby Białoruś weszła do Unii: – I to nie dlatego, że Białorusini tego nie chcą. Unia Europejska zamknęła możliwości rozszerzenia na najbliższy czas. Unia musi najpierw "przetrawić" te nowe państwa, które przyjęła. W samej Unii jest teraz wystarczająco dużo ekonomicznych i społecznych problemów. Jak będzie w przyszłości, zobaczymy.

Opozycjonista podkreśla, że wpływ na decyzję Unii Europejskiej dotyczącą jej ewentualnego rozszerzenia na pewno będzie miał stan rozwoju politycznego i ekonomicznego Białorusi.

/

Siarhiej Kaliakin

 

Siarhiej Kaliakin negatywnie ocenia decyzje o sprzedaży białoruskich przedsiębiorstw znajdujących się w kryzysie i w warunkach, kiedy inwestorzy z Zachodu nie mogą stanąć do przetargu. -  Nabywców jest mało, starają się kupić taniej – zauważa. Jednocześnie nie widzi politycznego zagrożenia w tym, że Rosja chce kupić operatora białoruskich gazociągów – Biełtransgaz. W jego ocenie ten gazociąg może kupić tylko Rosja, więc może "nie będzie to najgorszy interes".

Szef partii "Sprawiedliwy świat" uważa, że opozycja białoruska jest zjednoczona w strategicznych celach i wykazuje dużą stabilność. Dzięki tej stabilności i zgodności może być partnerem dla polityków europejskich – podkreśla Kaliakin.

Dodaje, że opozycja stara się mobilizować społeczeństwo, na ile to możliwe. Przygotowuje teraz na przykład akcję "Narodny schod". Kaliakin mówi, że choć sytuacja gospodarcza jest coraz gorsza, to jeszcze nie jest tak źle, jak w Polsce w latach 80, kiedy w sklepie był "tylko ocet".

agkm

/

----------------------------------------------------------------------------------------------- 

Przeczytaj obszerne fragmenty rozmowy:

Jak pan ocenia, co ten szczyt Partnerstwa oznacza dla Białorusi?

To powinien być ważny kierunek polityki zagranicznej Białorusi. Partnerstwo Wschodnie pomaga nawiązać relacje z krajami Unii Europejskiej, z drugiej strony może poprawić stosunki z innymi krajami Wschodniego Partnerstwa. To bardzo perspektywiczny projekt dla Białorusi.

Władze nie chcą chyba w żaden sposób współpracować z Partnerstwem Wschodnim. Na przykład nie przyjechał minister spraw zagranicznych.

Aleksander Łukaszenka nie był zaproszony na szczyt – z przyczyn oczywistych jest persona non grata. W odpowiedzi na to, zmniejszono status urzędnika, którego zaprosiła Unia Europejska (Białoruś najpierw zaproponowała ambasadora Mińska w Warszawie, potem wycofała również jego, red.).

Czy pan zgadza się z nową strategią opozycji?

Nie od dzisiaj w opozycji istnieje strategia, która zakłada rozwój relacji Białorusi z Unią Europejską, w ścisłym związku z tym, co akurat dzieje się na Białorusi. My rozumiemy, że kiedy na Białorusi są więźniowie polityczni, nie można oczekiwać na poprawę, na ekonomiczne projekty. W tej części pozycja Unii Europejskiej i opozycji jest taka sama; do czasu rozwiązania problemu więźniów politycznych i ich rehabilitacji nie można rozwijać normalnych relacji z Unią Europejską.

Kolejna sprawa, która jest konieczna dla normalizacji relacji z Unią Europejską, to problem wolnych wyborów. Bez tego władze Białorusi są bez legitymacji w oczach europejskich przywódców. Jaką można mówić o długoterminowych, ekonomicznych programach, jeśli nowa władza może ich nie uznać, bo zatwierdziła je władza bez legitymacji?

Jednocześnie prowadzimy rozmowy o tym, żeby po demokratycznych zmianach na Białorusi można było rozpocząć transformację ekonomiczną. Ważne, żeby były już przygotowywane plany pomocy, programy, jak to będzie przebiegać z strony Unii Europejskiej.

Opozycja białoruska jest obecnie jedynym partnerem Unii, z którym ona może omawiać ten program. Toczą się rozmowy o stworzeniu programów transformacji, modernizacji. Po zmianie demokratycznej Białoruś czeka bardzo bardzo trudny czas, jeśli w tym czasie Europa nie będzie miała instrumentów, jak pomóc Białorusi.

Podsumowanie

 

 

Szczyt Partnerstwa Wschodniego

 

Czy już trwają prace nad tymi programami?

Już pierwszy etap jakby za nami: uznano wniosek, że te programy są potrzebne. Rozumiemy, że w warunkach ekonomicznego kryzysu, problemu w strefie euro, to bardzo trudna sprawa. Jednak politycy europejscy już nie mówią, że "tego nie trzeba", przechodzi to w etap konkretnych decyzji.

Takie sprawy jak wypracowanie planu pomocy ze strony Unii Europejskiej w transformacji to bardzo długa procedura. To, że dzisiaj tym się zajmujemy, przyniesie efekty później. Instrumenty będą gotowe, kiedy poprawią się warunki polityczne.

Gospodarcza sytuacja na Białorusi jest fatalna. Jak teraz będzie rozwój wydarzeń? Czy Białoruś sprzeda swoje najlepsze przedsiębiorstwa Rosji?

Sytuacja gospodarcza jest bardzo trudna. Główny problem, jaki ma teraz władza, to gdzie znaleźć środki finansowe, żeby rozwiązać ekonomiczne i społeczne problemy. Tu możliwe są różne warianty. Jeśliby relacje między Unią a Białorusią były normalne, to znaczy panowałaby demokracja, władzom Białorusi byłoby łatwiej i o inwestycje, i o prywatyzację. Gdy tego nie ma, strona rosyjska, która jest zainteresowana prywatyzacją firm, może grać na obniżenie cen. Wiedząc, że Białoruś potrzebuje pieniędzy, Rosja będzie starała się kupić te firmy taniej, bo nie ma konkurencji.

Na Białorusi jest jeszcze kilka przedsiębiorstw, które mają potencjalnych nabywców. Myślę, że najbliższych dniach zostanie ubity interes ws. Biełtransgazu z Rosją.

Biełnieftechimowi jest przedstawiana oferta, jest jeszcze Belaruskali, są też zakłady samochodowe i niektóre inne. Władze będą próbować iść drogą sprzedaży tych przedsiębiorstw. Jednak nie ma na nie dużo nabywców, i w warunkach kryzysu chcą kupić te przedsiębiorstwa jak najtaniej.

Niektórzy eksperci mówią, że to również zagrożenie polityczne, na przykład sprzedaż Biełtransgazu.

Nie myślałbym tak. Były gazowe konflikty ws. tranzytu rosyjskiego gazu. Oni po prostu kupują gazociąg, żeby stać się jednym właścicielem i zapobiec możliwości szantażu gazowego ze strony Białorusi. Co się tyczy Białorusi, w zasadzie tego rurociągu nikt inny nie kupi. Jeśli chcielibyśmy sprzedać ją Litwie, to po co on Litwie, skoro nie ma gazu. Oprócz Rosjan nikt tego nie kupi, a u Rosjan może wkrótce zniknąć potrzeba kupna Biełtransgazu – buduje się Gazociąg Północny, Południowy. Może i nie będzie to najgorszy interes.

Czy ten kryzys ekonomiczny może doprowadzić do zmian na Białorusi, jeśli Łukaszenka nie otrzyma kredytów, a na prywatyzacji nie zarobi wystarczająco dużo? Czy ludzie mogą się zbuntować?

Ludzie żyją gorzej niż żyli niedawno, są niezadowoleni. Problemy będą się gromadzić. Płace zostają na jednym poziomie, a inflacja jest wysoka. Ludzie biednieją w oczach, to może prowadzić do poważnych wstrząsów społecznych.  Pytanie tylko, w którym momencie niezadowolenie ludzi przerodzi się w ich udział w proteście. Jednak to nie jest najlepszy scenariusz dla Białorusi: przez rewolucję socjalną zazwyczaj tracą wszyscy. Białoruś może stać się wówczas niestabilna, czego nie życzą sobie również sąsiedzi, w tym Unia. Opozycja opowiada się za transformacją, która byłaby użyteczna społeczeństwu.

/

 

Siarhiej Kaliakin


 Czy Białoruś kiedyś przyłączy się do Unii Europejskiej?

Białoruś nie wykonała jeszcze wyboru geopolitycznego. Badania socjologiczne wykazują, że Białorusini chcieliby żyć w związku i z Rosją, i z Unią Europejską. Chcieliby żyć lepiej. Dzisiaj mówi się o tym, że Białoruś dokonała europejskiego wyboru. Oczywiście jesteśmy narodem europejskim, żyjemy w centrum Europy. Jednak nie myślę, że i w przyszłości Białoruś wykona ostry skręt w stronę jednego z partnerów, na przykład Unii Europejskiej i zepsują się jej relacje z Rosją. Po pierwsze do tego nie jest gotowa Unia Europejska. Możemy być dobrymi partnerami, ale nie jest prawdopodobne, żebyśmy w najbliższym czasie stali się członkami Unii Europejskiej.

Dlatego będziemy samodzielnym państwem, które będzie musiało rozwiązywać problemy z oboma sąsiadami.  A jeśli spojrzeć na ekonomiczne zestawienie naszej wewnętrznej polityki– to dzisiaj większość naszych ekonomicznych relacji leży na wschodzie. Na wschód sprzedajemy nasze towary, ze wschodu otrzymujemy surowce energetyczne i dlatego tutaj obiektywnie jesteśmy zainteresowani w bardzo, bardzo dobrych relacjach z Federacją Rosyjską. Nam jest również potrzebna równowaga, żeby mieć dobre relacje z Unią Europejską i w rezultacie otrzymywali dobre warunki dla naszego rozwoju.

Czyli pan nie uważa, że Białoruś stanie się kiedyś członkiem Unii Europejskiej?

To czasy przyszłości. W najbliższym czasie to niemożliwe, i to nie dlatego, że Białorusini tego nie chcą. Unia Europejska zamknęła możliwości rozszerzenia na najbliższy czas. Unia musi najpierw „przetrawić” te nowe państwa, które przyjęła. W samej Unii jest teraz wystarczająco dużo ekonomicznych i społecznych problemów. Jak będzie w przyszłości, zobaczymy. Wszystko będzie zależeć od bardzo wielu spraw, w tym od tego, czy Unia Europejska, głowy oddzielnych państw będą demonstrować, że Białoruś jest jej potrzebna, że jest nią zainteresowana. A jeśli – choć nie wierzę, że tak będzie - Unia Europejska będzie pokazywać, że Białoruś nie jest jej potrzebna, to Białoruś wybierać będzie drugi kierunek, rosyjski. To wszystko będzie zależeć również od stopnia przyszłego rozwoju naszej kraju.

Czy w Unii Europejskiej są bliżsi i dalsi "przyjaciele Białorusi"? Czy niektóre państwa stoją na przeszkodzie temu, żeby związać Białoruś bliżej z Unią?

Nie, tak bym nie powiedział. Priorytety geopolityczne to pytanie przyszłości. Dzisiaj Białoruś to niezapisana karta. Ona może dokonać wyboru w jedną lub w drugą stronę. To będzie zależeć od wielu czynników, także wewnętrznej polityki. W obecnej sytuacji na przykład widać, że Łukaszenka nie chce wartości, których obowiązują w Unii Europejskiej. Dlatego ta kwestia jest zamknięta.

W przypadku jeśli będą demokratyczne zmiany, wtedy nie tak wiele będzie zależeć od Białorusi, jak od Unii Europejskiej, na ile ona jest gotowa zaangażować się w integrację.

Chciałam zapytać o społeczeństwo – czy coś się zmienia? Wielu komentatorów zauważało, że społeczeństwo nie ufa opozycji, opozycja nie może ludzi zmobilizować, pociągnąć za swoimi hasłami.

Dużo mówi się o opozycji, że jest rozdrobniona, słaba, może to wynika z nieznajomości sytuacji na Białorusi. Opozycja ma teraz wizję przyszłości. Wszyscy jesteśmy za zmianą dyktatury na demokrację. Opozycja występowała zawsze razem.

Było wielu kandydatów na prezydentów, ale oni wszyscy pracowali na rzecz zniszczenia dyktatury. Opozycja na Białorusi jest teraz stabilna, może nie tak jak w Polsce za czasów „Solidarności”, ale u Was były możliwe związki zawodowe.

Jesteśmy teraz stabilną siłą, z którą mam nadzieję będą pracować politycy w całej Unii Europejskiej.

Czy jest jakiś program dla społeczeństwa, żeby przekonać je do haseł opozycji?

Pamiętam, jakie były warunki w Polsce. W polskich sklepach nie było w sklepach niczego oprócz octu. Na Białorusi nie ma tak złej sytuacji, tak jak w Afryce Północnej. W Polsce były jeszcze inne przyczyny: Polacy nie chcieli być zależni od władz z Moskwy. Byli przeciw temu.  U nas są białoruskie władze. Zresztą to różne kraje, trudno to porównywać.

Tak czy inaczej dzisiaj opozycja wie, że oddzielnie nikt niczego nie zdziała. Dlatego staramy się pracować razem, na ile się to udaje. Mobilizujemy ludzi na tyle, na ile są gotowi.

Przygotowywana jest akcja białoruski „Narodny schod”, gdzie chcemy pokazać żądania władzom. Nie trzeba wbiegać w przyszłość, myślę, że to będzie poważna akcja, która wpłynie na rozwój Białorusi.

 

Z Siarhiejem Kaliakinem, szefem lewicowej partii "Sprawiedliwy świat", rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl, Raport Białoruś (29 września 2011)

 

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

"Łukaszenka zgodzi się na warunki opozycji"

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2011 06:00
Unia Europejska zademonstrowała na szczycie Partnerstwa Wschodniego, że pomoże demokratycznej Białorusi. To ważny sygnał dla opozycji, dla społeczeństwa, ale i dla władz, w czasie gdy notowania Łukaszenki dramatycznie spadają – mówi Juraś Hubarewicz, wiceszef ruchu „O wolność”.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Do Łukaszenki trzeba mówić jednym głosem"

Ostatnia aktualizacja: 02.10.2011 06:00
W Partnerstwie Wschodnim były pomyłki. To nie oznacza, że cała strategia jest pomyłkowa. Ze zmianami, trzeba ją kontynuować – mówi Wital Rymaszeuski, jeden z byłych kandydatów na prezydenta Białorusi.
rozwiń zwiń
Czytaj także

„Władze białoruskie wcześniej planowały skandal"

Ostatnia aktualizacja: 02.10.2011 20:00
Były informacje, że reżim białoruski już wcześniej przygotowywał skandal, w końcu odmówił uczestnictwa w szczycie Partnerstwa Wschodniego – mówi Aleś Lahwiniec, politolog, doradca Aleksandra Milinkiewicza ds. międzynarodowych.
rozwiń zwiń