Raport Białoruś

Politolog: Łukaszenka jest tak niesamodzielny, że nie mógł nawet przyjechać do Polski. Nie zrobi na Putinie wrażenia, delegując Stanisława Zasia do Warszawy

Ostatnia aktualizacja: 07.09.2019 07:00
Nie nadawałbym dużego znaczenia spotkaniu doradców ds. bezpieczeństwa z USA, Polski, Ukrainy, Białorusi – reprezentant Mińska na tym spotkaniu Stanisław Zaś będzie od 2020 roku stał na czele Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), sojuszu wojskowego, w którym Rosja rozdaje karty – mówi portalowi PolskieRadio24.pl politolog dr Paweł Usow. 
Zdjęcie doradcy prezydenta USA Johna Boltona po spotkaniu w Warszawie.  W naradzie uczestniczyli też sekretarz białoruskiej Rady Bezpieczeństwa Stanisław Zaś, szef BBN Paweł Soloch oraz sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Daniluk
Zdjęcie doradcy prezydenta USA Johna Boltona po spotkaniu w Warszawie. W naradzie uczestniczyli też sekretarz białoruskiej Rady Bezpieczeństwa Stanisław Zaś, szef BBN Paweł Soloch oraz sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr DanilukFoto: Twitter/Ambasador John Bolton
  • Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Białorusi Stanislaw Zaś, który był na rozmowach z Boltonem, od stycznia 2020 roku będzie stał na czele ODKB – sojuszu wojskowego państw WNP, któremu ton nadaje Rosja
  • Stanisław Zaś nie mógł zatem prosić o pomoc w związku z zagrożeniem ze strony Rosji
  • Aleksander Łukaszenka sam nie dostał pozwolenia Kremla na wizytę w Warszawie w rocznicę wybuchu II wojny – ten fakt próbuje się sprytnie przykryć medialnie, a to pokazuje, jak niewielki jest zakres jego samodzielności w polityce zagranicznej
  • Rozmowy z Zachodem mają być w zamyśle Łukaszenki narzędziem nacisku na Kreml, który chce wchłonąć Białoruś, demonstracją, że Białoruś ma alternatywę, ma do kogo się zwrócić, ale ”na Putinie nie wywrze wrażenia wysłanie Zasia do Warszawy”

Niezależny białoruski politolog dr Paweł Usow podkreśla, że Aleksander Łukaszenka nie wywrze żadnego wrażenia na Kremlu, delegując sekretarza Państwowej Rady Bezpieczeństwa Republiki Białorusi Stanisława Zasia na rozmowy do Warszawy. Sam prezydent, zdaniem politologa, nie dostał zgody Kremla na wyjazd na uroczystości związane z wybuchem wojny.

Czy spotkanie, które odbyli w Warszawie prezydenccy doradcy ds. bezpieczeństwa: szef BBN Paweł Soloch, doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton, sekretarz Państwowej Rady Bezpieczeństwa Republiki Białorusi Stanisław Zaś oraz sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Daniluk to wstęp do nowego rozdziału polityki Białorusi i wobec Białorusi? O czym mogli rozmawiać? Czego można się spodziewać po spotkaniu Aleksandra Łukaszenki i doradcy ds. bezpieczeństwa prezydenta USA Johna Boltona?

Paweł Usow, niezależny białoruski politolog, uważa, że walka Łukaszenki o niezależność jest fikcją, towarem na sprzedaż – ma ona zyskać mu sympatię Zachodu - tymczasem tak naprawdę w wyniku jego polityki coraz bardziej pogłębia się zależność Białorusi od Rosji.

Więcej w tekście rozmowy.

bolton łukaszenka pap 1200x660.jpg
Bolton w Mińsku. B. wiceszef MSZ: mogło chodzić o broń jądrową

PolskieRadio24.pl: Niespodzianką i zaskoczeniem, nawet po wizycie w Mińsku doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa Johna Boltona, było warszawskie spotkanie z udziałem sekretarza rady bezpieczeństwa Białorusi, Stanisława Zasia. W Warszawie rozmawiali prezydenccy doradcy ds. bezpieczeństwa: szef BBN Paweł Soloch, doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton, sekretarz Państwowej Rady Bezpieczeństwa Republiki Białorusi Stanisław Zaś oraz sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Daniluk. Jakiś czas temu taka konfiguracja rozmówców nie wydawała się w ogóle prawdopodobna.

Paweł Usow, politolog białoruski: Nie jest to aż tak bardzo zaskakujące. Na Białoruś przyjechał w zeszłym roku asystent sekretarza stanu USA ds. Europy Eurazji Wess Mitchell.

Od pewnego czasu obserwowaliśmy proces ocieplenia stosunków politycznych między USA i Białorusią. Trwają negocjacje o rozszerzeniu składu osobowego ambasady amerykańskiej w Mińsku i o powrocie ambasadora amerykańskiego (placówka musi działać bez ambasadora od 2008 roku).

Nie ma zapowiedzi, by ambasador USA mógł powrócić na Białoruś.

Jednak Mińsk wysyła sygnały do USA, do Zachodu, że chce prowadzić dialog. Stawia przy tym pewne warunki, chce, by sytuacja polityczna Białorusi była ignorowana, podobnie jak sytuacja praw człowieka. Białoruś prezentuje sytuację w ten sposób: ”Na szali są bezpieczeństwo i suwerenność państwa – jako podstawowa wartość, która jest więcej warta niż wolności obywatelskie, demokracja, prawa człowieka. Zachód zaś, a zwłaszcza USA, powinny się zatem skoncentrować na obronie niezależności Białorusi”.

Sygnały te nie współgrają jednak z tym, że Białoruś pod względem gospodarczym i wojskowym ściśle współpracuje z Rosją.

Czym można wytłumaczyć spotkanie politycznej klasy Białorusi z przedstawicielami establishmentu europejskiego i amerykańskiego? Otóż moim zdaniem Mińsk stara się wykorzystać ocieplenie wedle starego sposobu, stosowanego już wcześniej, by wywrzeć psychologiczny nacisk na Moskwę.

Łukaszenka chce zademonstrować Putinowi, że ma dokąd się zwrócić i jeśli Moskwa zacznie realizować swoje plany dotyczące pogłębienia integracji, to Mińsk może skorzystać z okna możliwości i skierować się na Zachód.

Białoruś nie ma jednak tak naprawdę żadnych możliwości geopolitycznego manewru. By zacząć współpracę z Zachodem, trzeba byłoby zerwać umowy sojusznicze z Rosją. To jednak skutkowałoby agresywną reakcją Moskwy na takie działania Białorusi – scenariuszem ukraińskim.

Czyli mamy błędne koło?

Aleksander Łukaszenka nie jest gotów na przeprowadzenie żadnych zmian, bo zmiany w orientacji geopolitycznej doprowadziłyby do utraty przez niego władzy, gwarancją stabilności jego władzy jest Rosja.

Jeżeli chodzi o polityczne sygnały, to rezygnacja Aleksandra Łukaszenki z wizyty w Warszawie podczas obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej, poświadcza bardzo dobrze to, że jest ograniczony w zakresie decyzji dotyczących polityki zagranicznej.

To nie pierwszy przypadek, gdy Aleksander Łukaszenka zrezygnował z symbolicznie ważnych spotkań. Przypomnijmy, że nie przybył na spotkanie na 10-lecie Partnerstwa Wschodniego w Brukseli, gdzie został zaproszony. Nie był też na uroczystościach związanych z zakończeniem pierwszej wojny światowej w Paryżu – a tam, dodajmy, był zaproszony Władimir Putin, więc tutaj Aleksander Łukaszenka uniknąłby symbolicznej konfrontacji z Moskwą. Spotkanie w Paryżu było symboliczne, ale mogło być wykorzystane przez Łukaszenkę wizerunkowo. Nie ośmielił się jednak tam pojechać. Widać bał się drażnić Putina nawet na tak symbolicznym poziomie.

To przecież tym bardziej spotkanie przedstawiciela Białorusi w gronie doradców ds. bezpieczeństwa prezydentów USA, Polski i Ukrainy – musi zwracać uwagę?

To była swego rodzaju kompensacja. Miała ona obniżyć poziom krytyki wobec Łukaszenki, bo opinia publiczna komentowałaby małą samodzielność prezydenta Białorusi, jeśli chodzi o wizyty zagraniczne i w ogóle decyzje dotyczące spraw międzynarodowych.

Do Warszawy nie udał się bowiem ani szef MSZ Białorusi, ani nawet premier, ani nawet szefowie fikcyjnych izb parlamentów. Łukaszenka obawiał się ich wysłać do Warszawy, by nie drażnić Moskwy. Spotkanie Stanisława Zasia z Boltonem miało zatrzeć przykre wrażenie w związku z nieobecnością Łukaszenki w Warszawie.

Nie nadawałbym temu spotkaniu dużego znaczenia – z tej prostej przyczyny, że Stanisław Zaś będzie od 2020 roku stał na czele Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB), sojuszu wojskowego, w którym Rosja rozdaje karty.

Zaś będzie sekretarzem generalnym ODKB, i jak czytamy, na tę kandydaturę zgodziły się już Rosja, Tadżykistan, Kazachstan i Kirgistan.

Zatem można powiedzieć, że na spotkaniu z Boltonem Zaś był przedstawicielem nie tylko Białorusi, ale i Rosji, która jest wiodącym graczem w ODKB.

Niektórzy komentatorzy zastanawiają się, czy szukać sensacji w tym spotkaniu. Jednak moim zdaniem – na próżno.

Można też dodać, że dzień po spotkaniu z Boltonem odbyła się rozmowa Łukaszenki z Putinem. Zdał mu zatem relację z rozmów z Boltonem.   

Na stronach Kremla i strony prezydenta Białorusi jest informacja o tym, że Putin złożył Łukaszence życzenia 30 września.

Dodajmy tez, że niedługo zaczynają się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia Tarcza Związku – odbywać się będą 13-19 września. Wpisują się one w rozbudowę tzw. regionalnej grupy wojsk Rosji i Białorusi.

Oczywiście, władze białoruskie chciałyby zmniejszyć siłę nacisku ze strony Rosji. Szukają każdej możliwości, by zmusić Rosję do rezygnacji z ostatecznego rozwiązania kwestii integracyjnej. Rozmowy o tym toczą się bardzo intensywnie w tym roku – mówi się o jednej walucie, tworzeniu jednolitego sojuszu. Rosja zapewne będzie chciała podjąć pewne decyzje pod koniec roku. Jednym z docelowych scenariuszy jest utworzenie Państwa Związkowego, na którego czele miałby stanąć Władimir Putin. To tylko jeden ze scenariuszy docelowych, ale nikt go nie wyklucza.

Mińsk zatem stara się za pomocą dyplomatycznych metod przestraszyć Rosję, by zmniejszyła presję, zmieniła podejście. Białoruś chciałaby zachować status quo, jeśli chodzi o procesy integracyjne, ale nie wiem, czy Mińskowi to się uda. Prawdopodobnie jednak wysłanie Zasia do Warszawy czy spotkanie z Boltonem nie zrobi na Putinie wrażenia, potrzebne byłyby radykalniejsze kroki – reformy gospodarcze i polityczne, realne zdystansowanie się od Moskwy w kwestiach gospodarki i polityki. Na to nie ma woli politycznej na Białorusi. Nie ma też zasobów gospodarczych i politycznych.

Rozmowy z Zachodem są pewną grą, ale nic więcej ze sobą nie niosą.

Bolton przed przyjazdem do Mińska, w Mołdawii, powiedział, tak: ”Pomyśleliśmy, że w świetle tego, co słyszeliśmy ze strony Moskwy, ważne jest, aby pojechać na Białoruś i porozmawiać o ich suwerenności i integralności terytorialnej”. Czy USA mogą mieć jakiś plan?

Myślę, że USA nie mają żadnych planów wobec Białorusi. Aby to było możliwe, konieczna byłaby wola polityczna ze strony Mińska, gotowość zdystansowania się od Moskwy. A takiej woli nie ma.

Przed przyjazdem Boltona do Kiszyniowa miała miejsce wizyta szefa MON Rosji Siergieja Szojgu w stolicy Mołdawii. Takie rozmowy o kooperacji stwarzają pewne niebezpieczeństwo dla Ukrainy. Mołdawia po kryzysie politycznym, który miał miejsce latem, może nawet zmienić kierunek geopolityczny. Być może wizyta Boltona w Mińsku miał być sygnałem dla Rosji, że USA gotowe są odpowiedzieć na działania Rosji w Mołdawii.

CZYTAJ TAKŻE
białoruś parlament rząd free 1200.jpg
DZIAŁACZ: NA BIAŁORUSI NIE MA WYBORÓW - NIEZMIENNOŚĆ WŁADZY TO NASZ PROBLEM NUMER JEDEN

To byłaby dość skomplikowana gra.

Ma jednak miejsce skomlikowana gra o wpływy Rosji i USA. A wizyta Boltona ma Białorusi była dla wszystkich niespodzianką.

Rozmowa Łukaszenki i Boltona trwała ponad dwie godziny. John Bolton był zaś dobrze zorientowany w sytuacji na Białorusi.

Po spotkaniu nie było żadnych deklaracji, żadnych ważnych oświadczeń. Padły słowa o rozbieżnościach m.in. w kwestii praw człowieka. Można dodać tu, że Bolton zaliczany jest do jastrzębi – uważa, że należy walczyć z reżimami autorytarnymi. Wątpię, czy osoba, która uznaje za priorytetowe kwestie praw człowieka i demokracji uzna, że inaczej trzeba podchodzić do Białorusi.

Co więcej, John Bolton rozumie zapewne grę Łukaszenki – nie pozwoli Łukaszence wykorzystać Waszyngtonu w jego rozgrywkach z Rosją.

Nie ulegnie szantażom, że Rosja wchłonie Białoruś, jeśli Zachód nie będzie współpracował z Łukaszenką.

Jednak wielu komentatorów zauważa, że ta wizyta wsparła nie tyle Łukaszenkę, co Białoruś, jako niezależne państwo. Na przykład mówią, że Łukaszenka Łukaszenką, ale najważniejsze jest przetrwanie Białorusi jako niezależnego państwa.

Białoruś nie może być niezależna w obecnych warunkach – jedyną gwarancją niezależności jest demokracja. Autorytarna Białoruś będzie zawsze orientować się na Rosję. System istniejący na Białorusi trzyma się dzięki dotacjom rosyjskim, by ograniczyć zależność od Rosji – trzeba byłoby przeprowadzić reformy gospodarcze, polityczne.

Należałoby zrezygnować z traktatów z Rosją. Białoruś jest obecnie w sojuszu gospodarczym i politycznym z Rosją. Rosyjskie kanały telewizyjne mają nieograniczone możliwości nadawania swoich programów na Białorusi. Białoruskojęzyczny kanał telewizyjny Biełsat jest zaś prześladowany, dziennikarze z nim związani są ciągle represjonowani.

Jest wiele innych dowodów na to, że walka Łukaszenki o niezależność jest fikcją, towarem na sprzedaż, ”ja gwarantuję niezależność, a Zachód niech da mi za to swoje uznanie, tylko społeczeństwo niech będzie pozbawione praw i swobód i niech nie będzie zmian w stosunkach z Rosją”.

Trzeba patrzeć na Białoruś systemowo. Inaczej nie zrozumiemy, czemu Zachód ciągle przegrywa politycznie z Łukaszenką. Tylko Łukaszenka czerpie w efekcie profity z rozmów z Zachodem, nie wygrywa na nich społeczeństwo białoruskie. Wpływy Rosji na Białorusi nie są bowiem w żaden sposób ograniczane. To powoduje, że proces utraty niezależności postępuje. Obecność Rosji na Białorusi jak była do tej pory nieograniczana, tak to ma miejsce nadal.  

Bolton powiedział w Mińsku, że Białorusini wciąż chcą niezależności. Zastanawia jeszcze, o czym mogła rozmawiać w Warszawie czwórka polityków z USA, Polski, Ukrainy i Białorusi – myślę tu o prezydenckich doradcach ds. bezpieczeństwa.

Wątpię, czy Stanisłau Zaś mógł przedstawiać interesy Białorusi. Rozmowa mogła dotyczyć tzw. Fortu Trump, czyli zwiększonej obecności wojskowej USA w Polsce. Zaś mógł opowiedzieć o możliwych reakcjach Rosji i Białorusi.

Wcześniej mówiono o tym, że na Białorusi może pojawić się baza rosyjska. To przesłanie mógł przekazać Zaś przedstawicielowi USA.

Zaś mógł być też pytany o planowane na 13-19 września ćwiczenia wojskowe Rosji i Białorusi pn. Tarcza Związku.

Niczego więcej przekazać nie mógł. Bynajmniej nie mógł powiedzieć, że Białoruś oczekuje od USA wsparcia bezpieczeństwa narodowego. O jakim wsparciu można mówić, gdy Białoruś otrzymuje od Rosji sprzęt wojskowy, oba państwa mają zaś wspólny system obrony powietrznej. Z racji funkcji w ODKB, którą obejmie w styczniu, Zaś mógł reprezentować przede wszystkim Moskwę.

***

Z dr. Pawłem Usowem rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Prof. Aleksander Kraucewicz: tzw. miękka białorusyzacja to mit, a sprawa Kuropat to znak bliskiego końca Łukaszenki

Ostatnia aktualizacja: 06.06.2019 13:00
- Na Białorusi nie ma systemowych zmian. Władze Białorusi muszą jednak czasem zacisnąć zęby i ustąpić pod presją społeczeństwa. Czynią to rzadko i niechętnie. Aleksander Łukaszenka ma bowiem mentalność radziecką, krzyże w Kuropatach uznaje za ideologicznie szkodliwe - mówi portalowi PolskieRadio24.pl prof. Aleksander Kraucewicz, historyk.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Politolog Andrej Porotnikow: na Białorusi system może runąć w jednej chwili, jest bardzo duże napięcie między władzą a społeczeństwem

Ostatnia aktualizacja: 27.06.2019 08:00
- Rosja i Białoruś nie są w stanie porozumieć się co do integracji. Gdyby były efekty rozmów, pokazano by je - mówi portalowi PolskieRadio24.pl niezależny białoruski politolog Andrej Porotnikow. I Moskwa, i Mińsk starają się teraz przerzucić winę za zbliżający się kryzys na drugą stronę. Ekspert ocenia też, że na Białorusi rośnie potencjał zmian - rośnie prawdopodobieństwo załamania się obecnego systemu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Działacz: Białorusini nie mają prawdziwych wyborów. Łukaszenka nie czuje potrzeby, by coś zmieniać

Ostatnia aktualizacja: 04.08.2019 19:00
Aleksander Łukaszenka nie widzi potrzeby, by wprowadzać jakiekolwiek zmiany na Białorusi. Prawo wyborcze mimo rekomendacji OBWE nie ulega zmianie. I w tych wyborach zapewne nic się nie zmieni- mówi portalowi PolskieRadio24.pl Oleg Wołczek, białoruski obrońca praw człowieka.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Ekspert: wybory na Białorusi to potężne zagrożenie, którego się nie dostrzega. Może wykorzystać je Kreml

Ostatnia aktualizacja: 18.08.2019 23:59
- Na Białorusi do parlamentu trafiają osoby, które wskaże władza - do protokołów wyborczych na koniec wpisywane są liczby, które nie mają nic wspólnego z głosowaniem – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Wład Kobets z networku International Strategic Action Network for Security (iSANS). Zaznacza, że parlament, który nie odpowiada przed społeczeństwem i nie jest przez nie rozliczany może nie ochronić Białorusi przed rosyjskimi planami inkorporacji.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Powód wizyty Johna Boltona na Białorusi? B. wiceszef MSZ Białorusi: chodzi o bezpieczeństwo regionu, może o rozmieszczenie uzbrojenia, broni jądrowej

Ostatnia aktualizacja: 02.09.2019 05:00
Impulsem do wizyty na Białorusi Johna Boltona były zapewne istotne kwestie bezpieczeństwa, dotyczące regionu – mówi były wiceminister spraw zagranicznych Białorusi i dysydent Andrej Sannikau w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. W jego ocenie może chodzić o kwestie rozmieszczenia broni, np. taktycznej broni jądrowej, a z pewnością o problemy związane z agresywną polityką Rosji.
rozwiń zwiń