Kultura

Mirona Białoszewskiego niewyczerpana oda do radości

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2007 09:40
Zachwyt światem i najbardziej szarą rzeczywistością cechuje całą twórczość Białoszewskiego.

''

Świadomość jest tańcem radości.
Moja świadomość tańczy
przed lampą deszczu
przed łupiną ściany
przed sklepem spożywczym z wiecami kapusty
przed ustami mówiących przyjaciół
przed własną ręką nieoczekiwaną
przed niewydrążoną rzeźbą rzeczywistości (...)

Od końca kwietnia na ekranach kin możemy oglądać film Parę osób, mały czas, przybliżający postać jednego z największych poetów minionego półwiecza – Mirona Białoszewskiego. Zarówno poezja, jak i sama osoba tego nieco ekscentrycznego twórcy, jest doprawdy godna pamięci i zainteresowania. Jadwiga Stańczakowa, jego bliska przyjaciółka, a także autorka dzienników z jego inspiracji zapisywanych, na podstawie których Andrzej Barański nakręcił wspomniany film, pisze, że kochał on wszystko, co żyje: „Miron zachowywał się prawie jak hinduscy dżiniści. Nie zabijał nawet najmniejszego robaczka.”. Taki właśnie zachwyt światem i najbardziej szarą rzeczywistością cechuje całą twórczość Białoszewskiego.

Urodził się w roku 1922 w Warszawie. W czasie okupacji zdał maturę na tajnych kompletach i zaczął studiować Polonistykę. Przeżył powstanie warszawskie, uciekł z transportu wiozącego go na przymusowe roboty do Niemiec i po zakończeniu wojny wrócił do swojego rodzinnego miasta. Pracował przez jakiś czas na poczcie przy sortowaniu listów (zrezygnował z tej pracy, ponieważ, jak sam stwierdził robił to zbyt dobrze, a lepiej jest w życiu robić coś, czego się jeszcze dobrze nie umie), potem próbował swoich sił jako dziennikarz w "Kurierze Codziennym", "Wieczorze Warszawy" i "Świecie Młodych". Razem z Wandą Chotomską tworzył też utwory dla dzieci. Do wydania jego poezji nie było w tym czasie odpowiedniego klimatu politycznego, z tego powodu należy on do tak zwanych spóźnionych debiutów, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że należał do tego samego pokolenia co Krzysztof Kamil Baczyński. Pierwsze utwory ukazały się co prawda jeszcze w latach czterdziestych, ale właściwy debiut miał miejsce dopiero w latach pięćdziesiątych. W roku 1956 (rok wcześniej wydrukowano jego wiersze na łamach „Życia literackiego” i „Twórczości”) za sprawą modnego i wpływowego podówczas krytyka Artura Sandauera. Tomik Obroty rzeczy zszokował publiczność i był jednym ze znaków kresu poetyki socrealistycznej w polskiej literaturze.

Białoszewski przedstawia w nim oraz w następnych swoich zbiorkach specyficzną, pełną humoru wizję świata, gdzie każde, najbardziej błahe zdarzenie jest godne przeżycia, ukazuje czytelnikowi paradę szarych, zwykłych, ale bardzo przy tym interesujących rzeczy i osób. Z perspektywy poety pójście do sklepu staje się zapierającą dech w piersiach przygodą, prywatną epifanią pełni istnienia (Ballada o zejściu do sklepu), a klucz, łyżka durszlakowa, podłoga, piec, szafa czy stół (Studium klucza; Podłogo, błogosław!; Stołowa piosenka prawie o wszechbycie; Szare eminencje zachwytu; Sztuki piękne mojego pokoju) zyskują w jego oczach niezwykłe piękno. Ze względu na fascynację rzeczami poezję tę określa się często mianem reizmu. Nijaka, brzydka rzeczywistość – ludzie z przedmieścia, prowincjonalne krajobrazy, przedmioty codziennego użytku zyskują cechy niemalże boskie (Szare eminencje...; Karuzela z madonnami). To właśnie między innymi dla utworów tego poety Julian Przyboś ukuł termin: „turpizm”. Białoszewski wiernie, niemalże dosłownie relacjonuje również życie bloku, małe nieistotne zdarzenia, a także sny (cykle: Wiersze baby z bloku, Zima blokowa, Ortoepisen). Chociaż wiersze te wydają się czasami hermetyczne i trudne do zinterpretowania, Białoszewski odcinał się od abstrakcjonizmu. Twierdził, ze jego utwory powinno się odczytywać bardziej dosłownie. Jak sam wyznał w jednym z wywiadów – pisał po prostu o tym, co jest pod ręką.

Inny obszar zainteresowań tego twórcy to rzeszowszczyzna, gdzie poeta, typowy mieszczuch, związany przez całe życie z Warszawą, znalazł się za sprawą jednego ze swoich przyjaciół. Krajobrazy południowo-wschodniej Polski stały się dla niego ważną inspiracją. W jego utworach pojawiają się malownicze kapliczki, cerkwie, ikony, świątki, zalane słońcem drogi, rozkwitła przyroda (Barbara z Haczowa; Stara pieśń na Binnarową)

Na lata pięćdziesiąte, na skutek politycznej odwilży, przypada również początek działalności teatralnej Białoszewskiego. W mieszkaniu Lecha Emfazego Stefańskiego wraz z grupą przyjaciół tworzy Teatr na Tarczyńskiej. Poeta był tam zarówno autorem sztuk jak i aktorem. W niektórych ze sztuk „grały” jedynie odpowiednio ucharakteryzowane jego palce w otoczeniu różnych dziwnych rekwizytów. Przedstawienia te cieszyły się niezwykłym powodzeniem. Do mieszkania Stefańskiego przychodziły setki widzów, aby siedząc na prowizorycznych ławkach z desek do prasowania opartych o taborety czy stojąc na kredensie, śledzić zdarzenia na scenie.

Po kilku sezonach Białoszewski odszedł z Teatru na Tarczyńskiej. Dostał swoje lokum przy Placu Dąbrowskiego i założył wraz z Ludwikiem Heringiem i Ludmiłą Murawską swój własny domowy teatr, zwany Teatrem Osobnym. Tutaj wystawiono między innymi utwory: Wą, Pani Koch czy Osmędeusze. Na jednym z przedstawień gościli Sartre z Simon de Beauvoir.

W 1970 roku ukazał się debiut prozatorski Białoszewskiego i zarazem jego najgłośniejsze dzieło – Pamiętnik z powstania warszawskiego, za który autor otrzymał nagrodę II stopnia Ministra Kultury i Sztuki. Antyhitlerowski zryw warszawiaków jest tutaj przedstawiony w sposób odbiegający od tradycyjnego. Powstanie zostało pokazane z punktu widzenia cywila, nie ma bohaterstwa, ale wszechogarniający strach, głód, wspólne modlenie się po piwnicach, ciągła ucieczka i ukrywanie się. Styl tej prozy jest również nietradycyjny: fragmentaryczny i bardzo potoczny, podobny w wyrazie do wierszy pisarza. Z czasem w twórczości Białoszewskiego doszło w ogóle do zamazania granicy pomiędzy liryką a epiką, a jego teksty przybrały cechy dziennika, będącego dokładnym rejestrem obserwacji i zdarzeń, tak dosłownym, że członkowie rodziny poety mieli mu to niekiedy za złe.

Odrębnym zagadnieniem jest forma tekstów Białoszewskiego, w której to dziedzinie wydaje się on być następcą przedwojennej polskiej awangardy. Poeta przyznawał się do głębokiej fascynacji strukturą języka, co sytuuje go obok Tymoteusza Karpińskiego czy Witolda Wirpszy w nurcie tak zwanej poezji lingwistycznej. W jego utworach bardzo wyraźna jest nieustanna gra z językiem, często pojawiają się neologizmy, onomatopeje, autor rozbija utarte, stereotypowe struktury językowe, korzysta z języka potocznego czy dziecięcego. W jednym z wywiadów wypowiadał się na ten temat w sposób następujący: „Staram się dawać w moich wierszach wyraz nowym kategoriom doznań i pojęć, i to spotyka się często z niezrozumieniem. W moim przekonaniu wyrażanie nienazwanych właśnie uczuć – jest celem poezji. Dlaczego tak absorbują mnie zagadnienia fonetyki, składni? W przeobrażeniach słów, w łamaniach gramatyki widzę skrót rozgrywającego się dramatu. „Dramatyka”. Dlatego tak cenię sobie to, co Sandauer powiedział po usłyszeniu moich Pieśni na krzesło i głos: „U Mirona słowa pękają jak kasztany””. Utwory Białoszewskiego odznaczają się dużymi wartościami dźwiękowymi, Karuzelę z madonnami z muzyką Zygmunta Koniecznego brawurowo wykonywała Ewa Demarczyk.

Przyjaciele zgodnie określają poetę jako osobę niezwykle sympatyczną, towarzyską, otwartą i pomocną, chociaż czasem miewającą swoje humory, co objawiało się zwłaszcza pod koniec jego życia. Białoszewski dbający o wszystkich i o wszystko, zainteresowany każdym, nawet przypadkowo spotkanym człowiekiem, kochający psy i koty, nie zajmował się jednakże zupełnie samym sobą. Chodził w ubraniach otrzymanych od znajomych i po zmarłych członkach rodziny, jadł niewiele i byle co. Często, już po wojnie, cierpiał okresy dotkliwej biedy – jak sam wspomina, zdarzało mu się zbierać niedopałki papierosów na Plantach w Krakowie. Prowadził bardzo niezdrowy tryb życia, większość swojego czasu spędzał leżąc w łóżku, ożywiał się dopiero nocą. Dużo palił. Nie przepadał co prawda za alkoholem, ale był uzależniony od kodeiny. Sporo chorował. Jeszcze w latach pięćdziesiątych zapadł na gruźlicę, którą z trudem zaleczono. Potem dokuczało mu serce, przeżył jeden zawał, co opisał w swojej kolejnej książce pod właśnie takim tytułem. Ostatecznie jednak to właśnie atak serca był przyczyną jego śmierci w roku 1983.

Białoszewski jest ciągle jednym z najpopularniejszych poetów powojennych, inspiruje młodych twórców (nurty neolingwistyczne), a jego poezja cieszy się dużym zainteresowaniem wśród czytelników, o czym może świadczyć chociażby liczba serwisów internetowych jemu poświęconych.
 
Elżbieta Czarnecka

POSŁUCHAJ AUDYCJI O MIRONIE BIAŁOSZEWSKIM W SERWISIE KULTURA.

 

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Szkic do portretu: Miron Białoszewski

Ostatnia aktualizacja: 31.07.2008 23:40
Miron Białoszewski - poeta, prozaik, dramturg teatralny na audycję o pisarzu zaprasza Bogumiła Prządka
rozwiń zwiń
Czytaj także

Chamowo Białoszewskiego

Ostatnia aktualizacja: 20.08.2009 11:22
W lipcu br. roku nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego ukazała się niepublikowana dotąd książka Mirona Białoszewskiego "Chamowo".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Rozsmakować się w czytaniu

Ostatnia aktualizacja: 05.01.2010 09:41
Jaki był mijający 2009 rok dla literatury i jakie ważne tytuły pojawiły się na rynku wydawniczym w „Sezonie na Dwójkę” Dorota Gacek rozmawiała z Tadeuszem Nyczkiem i Piotrem Kępińskim.
rozwiń zwiń