Kultura

O Polsce tu i teraz

Ostatnia aktualizacja: 12.08.2008 10:36
Nie raz i nie dwa słyszymy, że prawda jest najważniejsza, że należy żyć tak, by zawsze móc spojrzeć w lustro. Niestety, ideały i życie okazują się być często dwoma, nie przylegającymi do siebie światami, co powoduje zamazywanie się granicy pomiędzy prawdą a fałszem. Współczesna kultura i elity promują wizję świata pozbawionego wyraźnego podziału na to co czarne i białe, kształtując przez to ułomną optykę złożoną z odcieni szarości. Bronisław Wildstein prezentuje świat, w którym rozpoznajemy wspó

Z Bronisławem Wildsteinem rozmawia Petar Petrović

Co skłoniło pana do napisania książki, czy była to reakcja na bieżące wydarzenia polityczne, czy raczej rzecz od dawna planowana?

Od momentu kiedy zacząłem dostrzegać tą specyficzną jakość polskiego życia po upadku komunizmu, gdzieś od połowy lat dziewięćdziesiątych, zacząłem myśleć o tym, że warto byłoby oddać temu wszystkiemu sprawiedliwość. Pisałem już na podobne tematy, m.in. choćby w tomie opowiadań „Przeszłość z ograniczoną odpowiedzialnością”. Chciałem w ten sposób w jakiś syntetyczny sposób złapać ten świat. Ta rzeczywistość to rzeczywistość „nie przedstawiona”, jak to kiedyś pisał Zagajewski z Kornhauserem, co zdumiewa, bo mimo że wydaje nam się, że nie ma już cenzury, to on wciąż istnieje, tylko pod innymi formami, bardziej utajonymi… Z drugiej strony jest to fascynujący czas, fascynujący moment do obserwacji, nie tylko dla publicysty ale i dla pisarza. Poprzez polskie tu i teraz można zobaczyć uniwersalne problemy. Powieść zacząłem pisać na początku 1996 roku, następnie zostałem prezesem telewizji i odłożyłem ją, bo nie miałem w ogóle czasu się niczym innym zajmować i praktycznie zapomniałem o czym ona jest. Gdy odszedłem z telewizji, w lutym 2007 roku, to wróciłem do powieści i pod koniec zeszłego roku ją skończyłem.

''

Na pierwszy rzut oka głównym tematem książki jest lustracja, szybko się jednak okazuje, że jest to tylko jeden z wątków. Osobiście odczytałem „Dolinę nicości” jako rozprawę nad stanem współczesnego świata, nad tym co mu zagraża i skąd te zagrożenie przychodzi.

Poprzez wątek o lustracji można zobaczyć inne rzeczy, jak potrzebę prawdy, potrzebę twardo umocowanych zasad życia społecznego, bez których się ono rozsypuje. Książka jest również o manipulacji, o zdradzie i potrzebie rozliczenia zdrady. Zdrada jest bowiem rewersem moralności, jeżeli nie potrafimy potępić i nazwać zdrady po imieniu, to nie potrafimy również utrzymać zasad moralnych i etycznych. Czy ta książka jest pesymistyczna? Uważam, że jest to najbardziej optymistyczna z moich wszystkich beletrystycznych powieści czy opowiadań. Obraz rzeczywistości jaki przedstawiam nie musi napawać optymizmem, ani radością, no cóż taka ona moim zdaniem jest. Ale zawieram w tej książce pewne elementy nadziei. Ta rzeczywistość obserwowana jest z ciemnej strony. Moim zdaniem literatura jest opisem tego co człowieka boli i tego co go najbardziej dotyka. My tą 'doliną nicości' jesteśmy ciągle podszyci i to nie tylko polska rzeczywistość, żyjemy bowiem w stałym zagrożeniu naszej cywilizacji.

W historii tej szczególnie zaciekawiły mnie rysy psychologiczne bohaterów, w szczególności tych negatywnych, gdyż pokazują jak nikła jest granica pomiędzy prawdą i prawdą „niepełną” – symboliczna jest tu postać Judasza i jego apokryf.

Jeśli człowiek samego siebie usprawiedliwia, to wierzy w słuszność swoich decyzji.  Prawie nie znam ludzi - cyników, którzy wiedzieliby że rzeczywistość i zasady są takie, a oni działaliby świadomie źle. Ludzie mają niezwykłą zdolność racjonalizacji i dowartościowywania swoich wyborów. Moi bohaterowie generalnie nie są źli, bo oni chcą w jakimś sensie czynić dobro. Nawet postać, która jest zdrajcą usprawiedliwia zdradę, uzasadnia ją, pokazuje, że właściwie nie ma różnicy między zdradą a nie - zdradą, ale z drugiej strony chce zdjąć z ludzi ciężar odpowiedzialności. To jest zjawisko kulturowe, zakwestionować i zrelatywizować zdradę, normy moralne, bo przecież to tak niesłychanie ułatwi nam życie. Wydawałoby się, że ułatwi – tak na krótki dystans. To są te wszystkie hasła w stylu „wybierzmy przyszłość”, czyli "odrzućmy przeszłość", czyli odrzućmy to co jest, bo przyszłości nie ma, wszystko co mamy to jest przeszłość. A teraźniejszość to jest taka niewidoczna linia, która zmienia to czego nie ma, w to co było. Wybierzmy więc to czego nie ma, czyli odetnijmy się od tego co jest naprawdę, czyli od odpowiedzialności. Porzućmy odpowiedzialność, boże, jaki to tworzy niesłychany komfort! Nie ma żadnych ciężarów win, łatwo rozgrzeszamy innych i łatwo rozgrzeszamy siebie. To jest ta formuła wybaczenia, którą się nas obecnie szantażuje, które nie ma nic wspólnego z tym heroicznym, klasycznym wybaczeniem istniejącym np. w chrześcijaństwie.

Rzeczywistość, także ta Polska, niestety zbyt często udowadnia, że „świnienie się”, czy jeszcze gorzej, popełnianie zbrodni, może nie tylko pozostać bez potępienia, ale wprost przeciwnie, może zostać przedstawione jako wyższa konieczność lub coś godnego pochwały. Poprzez relatywizowanie dobra i zła i tak jak pan mówi, poprzez „luzackie” podejście do odpowiedzialności i wyrządzonego zła.

Przyszedł czas na takie wybaczenia „fast – food”, takie coś, by szybko, łatwo i przyjemnie pozbyć się wszystkich problemów moralnych. Po co sobie komplikować życie – fajnie jest, po co nam jakieś dylematy, problemy, starcia z ludźmi, nie, anulujmy to, ułatwiajmy sobie życie. To łatwe życie zmienia się jednak w niesłychanie trudne, nieznośne, taka kunderowa „Nieznośna lekkość bytu”. Moi bohaterowie dość często nieświadomie przywołują formułę Piłata, który Chrystusowi odpowiada „a cóż to jest prawda?”. Piłat jest dziedzicem schyłkowej kultury rzymskiej, nasyconej sceptycyzmem, zdystansowaniem i on dostrzega takiego zapaleńca, proroka i pyta go, z takim ironicznym dystansem, o prawdę. I bohaterowie mojej książki myślą podobnie, dochodzą do takiego pojęcia – czyjaś prawda, moja, twoja prawda, to jest po prostu nonsens, deprawacja języka, prawda bowiem coś konkretnego oznacza. Można mieć różne opinie albo poglądy, ale nie można mieć swojej prawdy. Prawda jest rzeczą fundamentalną, bez jej rozpoznania rzeczywistości nie możemy normalnie działać, odmowa spojrzenia prawdzie w oczy jest zakwestionowaniem naszego ludzkiego statusu i skrępowaniem sobie rąk. Dlatego też moja książka to też opowieść o świadomej manipulacji. O tym jak fałsz wciska się jako prawdę, że ci którzy mówią „a cóż to jest prawda”, w pewnym momencie zaczynają jednak o jakiś zespół znaczeń się upominać, tylko że tutaj, tak jak w rzeczywistości, to jest manipulacja, kwestionując prawdę jednocześnie najbardziej atakują tych, którzy się o nią dopominają.

„Dolina nicości” przypomina mi „Montaż” Vladimira Volkoffa. W podobny sposób przedstawił pan sposób manipulowania społeczeństwa poprzez media.

Media są fundamentalnym elementem naszego życia. Media to pośrednik, a zwykły obywatel musi skądś czerpać wiedzę o świecie. Pan mówi „media” i używa takiego kwantyfikatora, jakby to był jeden byt, na szczęście tak nie jest, na szczęście media się pluralizują. Niestety jest tak, że w pewnych sytuacjach rzeczywiście zaczynają orkiestrować, grać pod jedną batutą i wtedy mistyfikują. Czasami ta mistyfikacja jest przez kogoś zręcznie aranżowana, chociaż to bardzo złożona sprawa, częściej jest tak, że dominują pewne idee. To jest bardzo charakterystyczne, że ludzie mediów nie reprezentują w sensie statystycznym zespołu poglądów, oni są w większości przesunięci ideowo w kierunku lewicowo - liberalnym. Pokazują to wszystkie badania przeprowadzone na Zachodzie. W Stanach Zjednoczonych widać to po kampanii prezydenckiej, gdzie poparcie mediów dla Obamy jest wielokrotnie większe niż dla McCaina. Jeszcze ostrzej widać to na przykładzie Europy. Jak popatrzyć na poglądy ogółu Europejczyków, to wiele ich poglądów nie znajduje odbicia w mediach. To wcale nie znaczy, że te media są mądrzejsze, tym ludziom mediów wydaje się, że są, a w rzeczywistości tak wcale nie jest, gdyż oni dość bezkrytycznie powtarzają wiele rzeczy, dostosowują się do ducha epoki, ale tego bardzo powierzchownego. Na szczęście nie jest to takie szczelne, bo np. taki internet, o którym można powiedzieć dużo złego, jest bardziej demokratyczny. W Stanach Zjednoczonych można narzekać, że telewizja Fox jest przesunięta na jedną stronę, ale ona jest odpowiedzią na przesunięcie w lewo tam dominujących mediów, więc pojawiają się jakieś elementy pluralizmu. Jednak te zagrożenie jest niesłychanie poważne. Pamiętam takie czasy w latach 90. kiedy w ogóle pewne fakty nie mogły ujrzeć światła dziennego.

Czy bez dostępności do dużych mediów i funduszy można w ogóle starać się przedstawiać rzeczywistość i walczyć z manipulacją?

To jest bardzo trudne. Na Ukrainie był czas, że wszystkie media były podporządkowane ówczesnemu prezydentowi Kuczmie i to właśnie internet był jedynym miejscem, gdzie się pojawiało coś innego. I nagle ten system eksplodował, przyszła Pomarańczowa Rewolucja i sytuacja uległa zmianie. W Polsce mamy bardziej ten świat mediów spluralizowany, ale daleko nam do normalności. Nie oszukujmy się jednak, zawsze tak będzie, że ci najbardziej wpływowi będą chcieli podporządkować sobie media, a tym samym świadomość ludzi. Na szczęście to nie jest system totalitarny w związku z tym ich możliwości też będą ograniczone. To, że pewne idee tak bardzo dominują w Europie, to pewien idiom kontrkulturowy, podważający fundament naszej kultury. On dominuje również w myśleniu współczesnych twórców Unii Europejskiej w dzisiejszym establishmencie, którzy wyrośli z tej kontrkultury lat sześćdziesiątych i to jest niezwykle niebezpieczne. To są właśnie ludzie, którzy pytają „co to jest prawda”…

Książka pozornie nie zachęca do występowania z szeregu, nie zachęca do płynięcia pod prąd, każdy z bohaterów, który zaatakuje „świętość”, zostaje skutecznie zmarginalizowały i ponosi klęskę.

To nie jest tak, że o części moich bohaterów można powiedzieć że przegrywają. Kim jest bowiem ten mój bohater Wilczycki, o którym się często mówi, że to jest taka jednoznacznie pozytywna postać? Przecież on w ogóle nie jest taki jednoznacznie pozytywny. Na początku  jest on "krwią z krwi, kością z kości" tego establishmentu medialnego. Sam często kierował się „roztropnością”, nie interesował się zbytnio „pewnymi” sprawami, no bo jesteśmy w życiu zmuszeni do kompromisów. Nie oszukujmy się, nie można inaczej funkcjonować. Tylko że on w to powolutku wsiąkał i w pewnym momencie, momencie próby, on dokonał wyboru i wszedł w konflikt, zderzył się z tym światem, który go odrzucił. Czy on przeżył klęskę? Jeśli tak, to jest to bardzo specyficzna klęska, bo ona pozwala mu zrozumieć inne rzeczy. Ta klęska jest porażką w sensie "przegranej" kariery, w sensie pozycji, wartościowych związków uczuciowych, które okazały się być nie tak bardzo wartościowe, gdyż nie przeżyły próby. Ta klęska jest w pewnym wymiarze odrodzeniem jego osoby, pewnym oczyszczeniem. Fakt, że zostaje wypluty na prowincję jest porażką, ale z drugiej strony to też jest próba zaczęcia od nowa. Polska to nie jest tylko te centrum między kilku knajpami i kilku redakcjami. Polska jest dużo większa, świat jest dużo większy. Ksiądz Starzec też wyjeżdża gdzieś na prowincję, ale czy to znaczy, że on nie będzie żył? Inny bohater – Czułno, powraca do elity, sprzeniewierza się ideałom. On był młodym, bardzo plastycznym człowiekiem i jak to jest z większością młodych ludzi, musiałby być bardzo silny, by oprzeć się takiej presji. On niby nie przegrywa, robi jakąś karierę, ale czy to jest zwycięstwo…

Człowiek musi być niezwykle silny, gotowy by stawić czoła przeciwnościom…

Wilczycki podejmuje walkę, która ma to do siebie, że może być wygrana lub przegrana. Lubię cytat z Sępa – Sarzyńskiego, „pokój – szczęśliwość, ale bojowanie byt nasz podniebny.” Bojowanie wiąże się z ryzykiem, wiąże się z wszystkiego rodzaju problemami. Ale taka jest  nasza ludzka kondycja, taka ona powinna być. Mój bohater nie walczy sam, odnajduje przyjaciela, który jest bohaterem bardzo pozytywnym, który też się zderza z tą rzeczywistością i nie daje się złamać, też przegrywa ileś razy, ale żyje i funkcjonuje.

Ale czy wierzy pan w taką pracę u podstaw?

Absolutnie w to wierzę, bo nic innego nie mamy…

Ale nie tylko w książce (śmiech)?

W życiu, jak najbardziej. Ja akurat nie musiałem wyjeżdżać do Przemyśla, jak Wilczycki. Wylatywałem wiele razy z różnych redakcji, byłem czasami w trudnej sytuacji ale czy ja mogę narzekać? Jak ktoś widział upadający komunizm to już nie ma prawa narzekać (śmiech).

 

Zobacz: "Dolina nicości" była czytana przez autora w Trójce.

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni
Czytaj także

Autor książki o Lechu Wałęsie nagrodzony

Ostatnia aktualizacja: 19.05.2010 17:05
Paweł Zyzak, autor budzącej kontrowersje biografii Lecha Wałęsy został laureatem pierwszej nagrody im. Jacka Maziarskiego. Przyznawana jest ona za "podejmowanie ważnych i trudnych tematów badawczych oraz suwerenność myślenia".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Powieść w Trójce

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2010 11:50
rozwiń zwiń
Czytaj także

Christopher McDougall – „Urodzeni biegacze".

Ostatnia aktualizacja: 25.06.2010 19:26
"Urodzeni biegacze", książka, która zapoczątkowała w Stanach ruch naturalnego biegania, w Trójce od poniedziałku do piątku o godz. 11.50. Zaczynamy w poniedziałek 28 czerwca. Czytać będzie Przemysław Bluszcz.
rozwiń zwiń