Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Emahoy Tsege Mariam Gebru – etiopska zakonnica, zainspirowana Chopinem

Ostatnia aktualizacja: 20.09.2022 00:01
Można w jej muzyce usłyszeć Duke’a Ellingtona, można Chopina albo Debussy’ego. Pianistka, którą uwielbia Norah Jones, łączy charakterystyczne etiopskie brzmienie z wpływami całego świata, czego efektem jest oszczędna, subtelna i liryczna muzyka. Właśnie ukazała się reedycja nagrań Emahoy Tsege Mariam Gebru.
Emahoy Tsege Mariam Gebru
Emahoy Tsege Mariam Gebru Foto: mat. promocyjne

Yewubdar Gebru, bo tak nazywała się na początku, miała w swoim życiu tyle samo szczęścia co i pecha. Szczęścia, bo arystokratyczna rodzina urodzonej w grudniu 1923 roku pianistki, obracała się w środowisku późniejszego cesarza hajle Sellasje. Jej ojciec był majorem antycznego miasta Gondar, a rodzeństwo liczyło jeszcze 11 osób. W wieku 6 lat razem z siostrą popłynęła z Afryki do Europy, aby statkiem dotrzeć do Marsylii, a potem do Szwajcarii i zostać pierwszymi etiopskimi dziewczynami, które pobierały naukę zagranicą. Później była pierwszą kobietą pracującą w etiopskiej służbie cywilnej, ale też jedną z niewielu artystek, która znalazła się w legendarnej serii „Ethiopiques”, u boku takich tuz ethio-jazzu jak Mulatu Astatke, Alèmayèhu Eshèté czy Gétatchèw Mèkurya (chociaż sama za jazzową artystkę nigdy się nie uważała).

Miała też pecha. Najpierw w latach 30, kiedy Benito Mussolini zaatakował Etiopię, a ona z rodziną została więźniami politycznymi na 3 lata zesłanymi do Sardynii. Po powrocie, w 1937 roku jej brat został zamordowany przez faszystów w wieku 18 lat. Kiedy do władzy wrócił Hajle Sellasje teoretycznie los się odmienił. Emahoy Tsege Mariam Gebru pojechała do Kairu, aby pobierać lekcje u polskiego skrzypka, Aleksandra Kontorowicza, gdzie po 9 godzin dziennie grała muzykę Schuberta, Mozarta, Chopina, Strausa, Beethovena. Aż pojawiła propozycja studiowania w Royal Academy of Music w Londynie w 1946 roku.

I właśnie wtedy, kiedy świat stał przed nią otworem, odmówiono jej wizy. Pianistka popadła w rozpacz, podjęła strajk głodowy. Była na skraju życia, aż w wieku 23 lat postanowiła uciec do klasztoru Guishen Maryam, gdzie została zakonnicą, po czym przybrała imię i nazwisko, które zdobi okładki płyt. Po dekadzie wróciła do Etiopii: zamiast mazurków Chopina czy sonetów Beethovena, zaczęła grać własne improwizacje. Na kilka lat przed tym jak w 1969 roku narodził się ethio-jazz, postanowiła jeszcze raz zwrócić się do cesarza z prośbą o wydanie wizy. Udało się: w 1967 roku nagrała w Kolonii „Spielt Eigene Kompositionen”.


Po raz pierwszy światu przypomniał o niej Francis Falceto, wydawca wspomnianej serii „Ethiopiques”. Wydaje się jednak, że pośród nazwisk-legend znalazła się gdzieś na drugim albo i trzecim planie. Potem jej muzykę można było usłyszeć w reklamówce Amazonu albo w ścieżce dźwiękowej do dokumentu „Time” Garrett’a Bradley’a. O artystce w świeżo wydanej w lipcu książce „Sound Within Sound” pisze też Kate Molleston, która przed pięcioma laty poświęciła jej reportaż.

Teraz ukazuje się reedycja jej nagrań w formie kompilacji, wydanej przez Mississippi Records. 11 utworów z niemal stu, które w ogóle napisała Gebru to płynne lawirowanie między etiopskimi skalami pentatonicznymi, a zachodnim stylem notacji. Przy pierwszym odsłuchu można się pomylić, myśląc, że oto słuchamy nagrań Chopina albo Debussy’ego, ale pianistka, mimo że postrzega muzykę tak jak oni, gra ją po swojemu. Etiopskie skale są wyraźnie wyczuwalne w „The Song of the Abaya” prawą ręką gra w stylu tizita, charakterystyczną dla muzyki jej ojczyzny; podobnie jest utworze „Homesickness”. Liryczna „The Song od The Sea” jest inspirowana dziecięcą podróżą statkiem do Marsylii (napisała ją 15 lat później), z kolei „The Ballad of The Spirits” to hołd dla brata zamordowanego przez faszystów.

Emahoy Tsege Mariam Gebru Emahoy Tsege Mariam Gebru

Trafnie zrecenzowała ją Norah Jones: „ten album to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek słyszałem: po części Duke Ellington, po części skale modalne, po części blues, po części muzyka kościelna”. Faktycznie, Gebru gra z charakterystyczną etiopską melancholijną nutą – czuć w tym bliskość wyjątkowego brzmienia Mulata Astatke czy Hailu Mergia. Jednak sposób w jaki gra na fortepianie nadaje jej muzyce ponadczasowe brzmienie, w którym niektóre frazy brzmią jakby były zapętlone, charakterystycznie wieńcząc motywy w utworach.

W 1984 roku przeprowadziła się do etiopskiego kościoła ortodoksyjnego w Jerozolimie z powodu reżimu Mengystu Hajle Marjam. Do dziś komponuje – mając 94 lata w ciasnym pokoju gra godzinami na pianinie. Pod religijnymi ikonami i portretem Hajle Sellasje, który najpierw nie pozwolił wyjechać jej z kraju, a potem pozwolił otworzyć okno na świat. W końcu zarówno jej życie jak i muzyka to splot wielu wydarzeń, które zaowocowały wciągającą twórczością. 

Jakub Knera

Emahoy Tsege Mariam Gebru

„Emahoy Tsege Mariam Gebru”

[Mississippi Records]

4/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

Czytaj także

Ethio-jazz - bunt etiopskiej duszy

Ostatnia aktualizacja: 23.09.2014 18:50
Dla Etiopczyków tekst jest ważniejszy niż muzyka. Dużo czasu im zajęło, by zrozumieć, że komuś, kto nie rozumie słów, utwór może się podobać - mówią goście audycji "Słuchaj świata".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Obsługiwałem etiopskiego cesarza

Ostatnia aktualizacja: 31.12.2014 16:00
- Zanim trafiłem na dwór Haile Selassie, pracowałem jako pucybut i malarz - wspominał Mahmoud Ahmed, jeden z najsłynniejszych i najwybitniejszych muzyków etiopskich.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Etiopski jazz - muzyka, którą pokochał świat

Ostatnia aktualizacja: 12.12.2017 16:04
Jej wielbicielami są m.in. Jim Jarmusch, Patti Smith czy Robert Plant. Ostanio gatunek stał się tematem nowego dokumentu HBO pt. "Europe Ethiopiques: Muzyka duszy" w reżyserii Maćka Bochniaka. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mulatu Astatke: w Etiopii kazano mi zejść ze sceny

Ostatnia aktualizacja: 02.10.2018 12:00
- Nie mogłem zrozumieć dlaczego, przecież starałem się, grałem solówki, dawałem z siebie wszystko! Nigdy w życiu tego nie zapomnę - mówił o swoim pierwszym etiopskim występie z programem ethio-jazzowym ojciec tego gatunku.
rozwiń zwiń