Dokładnie 95 lat temu, 11 stycznia 1929 roku, urodziła się Wanda Wiłkomirska, artystka międzynarodowego formatu, wieloletnia solistka Filharmonii Narodowej, zasłużony wychowawca młodych adeptów muzyki.
- Była to wybitna skrzypaczka. Wybitna dlatego, że wykraczała poza swój czas, przede wszystkim swoim podejściem do interpretacji, uwrażliwieniem na barwę. To, co ona robiła z barwą skrzypiec, to było niezwykłe. W drugiej połowie XX wieku nikt się w ten sposób skrzypcami nie posługiwał - wspominał Wandę Wiłkomirską dyrygent Wojciech Michniewski.
13:54 Michniewski.mp3 "Miała coś delikatnego i ujmującego w gestykulacji, w sposobie poruszania". Wandę Wiłkomirską wspomina dyrygent Wojciech Michniewski (PR, 1.05.2018)
Córka "Kozaka dońskiego"...
Wanda Wiłkomirska przyszła na świat w Warszawie w niezwykle muzykalnej rodzinie. Jej ojciec, Alfred, był wszechstronnie uzdolnionym muzykiem i pedagogiem.
- Ojciec urodził się w Azowie nad Donem i zawsze żartem mówił "my, dońscy Kozacy". To był znakomity muzyk, który nigdy się nie spełnił jako wirtuoz - opowiadała w radiowej audycji z 2009 roku Wanda Wiłkomirska.
69:40 wanda wiłkomirska___182_09_ii_tr_1-5_80ccc8c7[00].mp3 Gawęda wspomnieniowa Wandy Wiłkomirskiej. Audycja z cyklu "Zapiski ze współczesności" przygotowana przez Annę Skulską (19.01.2009)
Alfred Wiłkomirski zadbał o muzyczne wykształcenie całej piątki swoich dzieci. Trójka z pierwszego małżeństwa - Kazimierz, Michał i Maria - tworzyła zespół "Trio Wiłkomirskich", które początkowo koncertowało w Imperium Rosyjskim, a po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, w ojczyźnie.
- Kazimierz był wyznaczony przez tatę na wiolonczelistę, potem był Michał, który już jako embrion był przeznaczony na skrzypka. Trzecią była Maria, pianistka - wyliczała Wanda Wiłkomirska.
Rodzina Wiłkomirskich zamieszkała w Kaliszu, gdzie założyła szkołę muzyczną.
...i Żydówki
Po owdowieniu Alfred postanowił ożenić się ponownie. Jego wybranką była dużo młodsza Debora pochodząca z rodziny zamożnych, ortodoksyjnych Żydów z Kalisza. Gdy rodzice nie wyrazili zgody na ślub swojej córki ze podstarzałym katolickim wdowcem, ta uciekła z domu, przechrzciła się (przyjmując imię Dorota) i wzięła ślub z Alfredem. To spowodowało, że ortodoksyjni rodzice oficjalnie się jej wyrzekli.
- Oni wtedy rzeczywiście ją uśmiercili. "Ta pani dla nas już nie istnieje". Podarli i chyba spalili fotografie, siostrom zabronili kontaktu. Mama nigdy się nie dowiedziała, czy jej rodzice przeżyli wojnę, w ogóle się tym nie interesowała - wspominała skrzypaczka.
O żydowskim pochodzeniu mamy Wanda i jej o trzy lata starszy brat Józef dowiedzieli się już po II wojnie światowej.
- Gdy zapytałam mamę o moich dziadków, ta kazała mi zawołać brata i oświadczyła nam, że jest Żydówką. Józef wybuchnął śmiechem, a ja powiedziałam: "O, to fajnie. Teraz wiem, dlaczego tak dobrze gram na skrzypcach!" - opowiadała w audycji z 2009 roku Wanda Wiłkomirska.
"Poprawione wydanie dzieci"
Józef i Wanda, podobnie jak dzieci Alfreda z pierwszego małżeństwa, były przygotowywane do kariery muzycznej, a instrumenty, na których miały uczyć się grać, zależały od kolejności narodzin.
- Gdy ojciec - jak to Kazimierz zawsze szyderczo mówił - wyprodukował drugie, poprawione wydanie dzieci, to zaplanował, że pierwsze dziecko też musi być wiolonczelistą, więc Józef był wiolonczelistą. Ja byłam przeznaczona na skrzypaczkę i nikt się mnie nie pytał, czy ja tego chcę, czy nie. Trzeciego dziecka nie było - mówiła artystka.
Wanda Wiłkomirska naukę gry na skrzypcach rozpoczęła w wieku pięciu lat pod kierunkiem swojego ojca. Szkolenia z gry na instrumencie nie przerwał nawet wybuch II wojny światowej.
Muzyka pod okupacją
Rodzice, mieszkający wówczas w Łodzi, wysłali Józefa i Wandę do Warszawy, by zamieszkali w dużym mieszkaniu u siostry ojca na Ochocie.
- Ciocia największy pokój zachowała sobie, Kazimierz z żoną i z kilkunastoletnią córką dostali drugi pokój, a trzeci zamieszkiwała moja siostra przyrodnia Maria. Do tego trzeciego właśnie nas wepchnięto - wspominała Wanda Wiłkomirska.
W czasie niemieckiej okupacji młoda Wanda Wiłkomirska praktykowała grę na skrzypcach pod okiem brata Kazimierza i wybitnej skrzypaczki Eugenii Umińskiej. W audycji Polskiego Radia wspominała, że chodziła w tym czasie również na koncerty organizowane w kawiarniach.
- Byłam znakomitym przewracaczem kartek, ale uczyłam się także zachowania na estradzie, jak ci artyści się kłaniają, jak sobie dziękują - mówiła artystka.
Powrót do rodziców
Wanda Wiłkomirska uczęszczała także na tajne komplety, angażowała się w działalność podziemnego harcerstwa i jako 15-letnia pielęgniarka wzięła udział w Powstaniu Warszawskim. W zrywie uczestniczył także należący do Armii Krajowej Józef Wiłkomirski, który walczył w Śródmieściu.
- Ja byłam wtedy na Ochocie, ludność cywilna była zaskoczona. Ochota została bardzo szybko podpalona, dlatego do dzisiaj nie znoszę dymu. Wyprowadzili nas po 10 dniach z płonącego miasta. Byliśmy bardzo głodni - wspominała Wanda Wiłkomirska.
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
Trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, gdzie zaangażowała się w pracę pielęgniarki. Niedługo później zdołała stamtąd zbiec z zamysłem dotarcia do domu rodziców jeszcze przed Bożym Narodzeniem. To jednak nie było takie proste. W czasie wojny Łódź została wcielona bezpośrednio do III Rzeszy, natomiast Warszawa znajdowała się na terytorium zarządzanego przez Niemców Generalnego Gubernatorstwa.
Początkowo Wanda znalazła się w Koluszkach, gdzie schronienie dała jej... była uczennica kaliskiej szkoły muzycznej Alfreda Wiłkomirskiego. Następnie dzięki pomocy szmuglera przekroczyła granicę i zgodnie z planem dotarła do rodziców przed Świętami Bożego Narodzenia 1944 roku.
Melomani z Armii Czerwonej
W styczniu 1945 roku do Łodzi wkroczyła Armia Czerwona. W radiowej audycji Wanda Wiłkomirska wspominała grabieże i gwałty dokonywane przez sowieckich żołnierzy.
- Bały się kobiety każdego wieku. Chodzili pijani, śpiewali, biegali. Słychać było krzyki, płacze, ludzie się chowali do domów. Była to wygłodzona, nieszczęśliwa, wymarznięta armia, która niestety zachowywała się bardzo brutalnie - opowiadała.
By nie trafić w ręce czerwonoarmistów szesnastoletnia wówczas Wanda Wiłkomirska wraz z mamą, "dobrze wyglądającą młodą panią", nie wychodziły z domu. Jednak pewnego dnia do drzwi zapukało dwóch pijanych sowiecki oficerów zwabionych muzyką graną na skrzypcach przez Wandę. Przerażone kobiety ukryły się, jednak okazało się, że czerwonoarmiści nie mieli wobec nich żadnych niecnych zamiarów. Chcieli jedynie posłuchać muzyki.
- Grałam "Serenadę melancholijną" Czajkowskiego. Ojciec akompaniował na fortepianie. To jest potwornie smutny i długi utwór. Tak się zaangażowałam w to i tak pięknie grałam. Zerknęłam spod przymkniętych oczu i widzę jak jeden oficer zdjął czapkę, po czym się odwrócił, zrzucił czapkę drugiemu i tak siedzi. Skończyłam, on miał oczy mokre. Wziął czapkę i mówi "Spasiba, nu paszli" (dziękuję, idziemy - przyp. red.) - opowiadała Wanda Wiłkomirska.
Nigdy więcej już ich nie zobaczyła.
- Muzyka to jest taki język międzynarodowy. Ile może zrobić muzyka! Ile zdumiewających cudów! - mówiła artystka.
Kariera międzynarodowa
W 1947 roku Wanda Wiłkomirska ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi, a trzy lata później także Akademię im. Liszta w Budapeszcie. W czasie studiów zdobyła II nagrodę na międzynarodowym konkursie w Genewie, a w następnych latach została laureatką licznych konkursów w kraju i za granicą. Szkoliła się również w Warszawie i w Paryżu.
Szybko zyskała dużą popularność nie tylko w Polsce, ale i większości krajów Europy. Koncertowała i podróżowała z orkiestrą Filharmonii Narodowej w Warszawie, w której przez 22 lata była solistką. Uprawiała muzykę kameralną, a także zastąpiła brata Michała w "Trio Wiłkomirskich", z którym również dawała koncerty w Polsce i poza nią.
Od komunistki...
W 1955 roku wyszła za mąż za Mieczysława Rakowskiego, działacza komunistycznego, wieloletniego redaktora naczelnego pisma "Polityka", wicepremiera w rządzie Wojciecha Jaruzelskiego (1981-1985) oraz szefa rządu w latach 1988-1989. Związek ten początkowo musiał mierzyć się z podobnymi problemami, jakich zaznali rodzice Wandy.
- Gdy powiedział swojej mamie, że się żeni, ta się okropnie ucieszyła. Jak oświadczył, że z artystką, to już było źle. Ale kiedy powiedział, że będzie to ślub cywilny, mama odpowiedziała: "Nie przywoź mi tej kobiety" i dodała: "Nie mam już syna" - opowiadała Wanda Wiłkomirska.
W audycji Polskiego Radia skrzypaczka przyznała, że była zafascynowana ideologią komunizmu i należała do partii.
- Pamiętam tę mieszankę w naszym domu, pod naszym dachem spotykali się artyści z politykami - wspominała.
...do opozycjonistki
Jednak z czasem stopniowo narastał w niej sprzeciw wobec sposobu sprawowania władzy w PRL.
- Gdy na przykład dawali moim przyjaciołom paszporty i kazali im się wynosić, albo jak moi znajomi zaczynali zamykać moich znajomych. Ja się z tym nie mogłam identyfikować - mówiła.
Artystka zaangażowała się w działalność opozycji demokratycznej, wspierała KOR i "Solidarność", podpisywała listy protestacyjne. W 1977 roku rozstała się z mężem, który mimo to starał się, by jego była żona nie poniosła poważnych konsekwencji swojej postawy.
- Po którymś moim pierwszym wybryku pan Rakowski przyszedł do mnie osobiście i powiedział coś w stylu: "Ten walec cię zgniecie, ja cię nie będę mógł zawsze chronić" - wspominała artystka.
W 1982 roku, w czasie stanu wojennego, Wanda Wiłkomirska z powodów politycznych opuściła Polskę i zamieszkała w RFN. Wiedziała, że nie będzie mogła już wrócić do Polski Ludowej. W ramach protestu wobec sytuacji w kraju odesłała do polskiej ambasady w Berlinie Wschodnim swój paszport.
- Napisałam, że w tym czasie ja się nie identyfikuję z moją ojczyzną, ale że zawsze zostanę polską skrzypaczką - mówiła w radiowej audycji.
"Nosiła w sobie tę siłę polskiej muzyki"
Nie były to słowa rzucone na wiatr. W kolejnych latach Wanda Wiłkomirska koncertowała w całej Europie (poza blokiem wschodnim), w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, w Australii, rozpropagowując na świecie polską kulturę i dorobek polskich kompozytorów.
W jej repertuarze znalazły się utwory Witolda Lutosławskiego, Grażyny Bacewicz, Krzysztofa Pendereckiego czy Mikołaja Góreckiego.
Krzysztof Penderecki - serwis specjalny
Zdaniem skrzypka i pedagoga prof. Tadeusza Gadziny na poczet dokonań Wandy Wiłkomirskiej należy zaliczyć "istnienie polskiej muzyki skrzypcowej w światowym wykonawstwie".
- Nosiła w sobie tę siłę polskiej muzyki i rozdawała ją na całym świecie. Myślę, że to jest największa zasługa otoczenia, które ją wychowało, jej wartości wrodzonych, jej patriotyzmu - mówił skrzypek.
12:12 Gadzina.mp3 "Cudowna, wspaniała osobowość, wszechstronna siła empatii i charyzmy". Wandę Wiłkomirską wspomina skrzypek prof. Tadeusz Gadzina (PR, 1.05.2018)
"Więź" z Karolem Szymanowskim
Jednak najbliższa skrzypaczce była twórczość Karola Szymanowskiego.
- Łączyła ją z Szymanowskim jakaś więź, więc te utwory wykonywała bardzo często i na całym świecie - oceniał skrzypek i pedagog prof. Konstanty Andrzej Kulka.
04:16 Kulka.mp3 "Jej grę cechowały wielka żywiołowość i ekspresja". Wandę Wiłkomirską wspomina skrzypek Konstanty Andrzej Kulka (PR, 1.05.2018)
Szczególnie ceniła sobie "I koncert skrzypcowy" kompozytora.
- Jej interpretacja "I koncertu skrzypcowego" Szymanowskiego jest dla mnie wzorcowa, to znaczy jak teraz gram ten koncert, jak dyryguje, to właściwie czuję, odbieram go tak, jak tego nauczyła mnie Wanda Wiłkomirska - mówił w audycji z 2018 roku dyrygent i były dyrektor Filharmonii Narodowej w Warszawie Antoni Wit.
06:26 Wit.mp3 "Niezwykle interesująca osoba, w towarzystwie której nie można się było nudzić". Wandę Wiłkomirską wspomina dyrygent prof. Antoni Wit (PR, 1.05.2018)
Zdaniem dyrygenta Wojciecha Michniewskiego w wykonaniu Wandy Wiłkomirskiej "Szymanowski nabierał jakiegoś nierealnego kształtu".
- Ten jej Szymanowski był naprawdę piękny. Dawała temu "I koncertowi skrzypcowemu" jakąś taką dziwną metafizykę - mówił dyrygent.
"Iskierka wśród ludzi"
W czasie pobytu za granicą Wanda Wiłkomirska, mimo początkowych oporów, rozpoczęła karierę jako pedagog. W końcu, jak wspominała, "połknęła bakcyla" i przez długie lata zajmowała się wychowywaniem kolejnych pokoleń artystów. W 1983 roku została profesorem w Wyższej Szkole Muzycznej Heidelberg-Mannheim, od 1999 roku wykładała w Sydney Conservatorium of Music. Prowadziła także kursy w Japonii, Szwajcarii, Finlandii, Austrii, Niemczech, we Włoszech i w Polsce.
- Miała naprawdę wspaniałe podejście do młodych artystów - wspominała w radiowej audycji z 2018 roku skrzypaczka Agata Szymczewska, która jako dziecko uczestniczyła w kursie prowadzonym przez Wandę Wiłkomirską. - Była z nimi zawsze bardzo szczera. Miała bardzo dużo uwag i bardzo wysokie wymagania odnośnie gry na instrumencie, odnośnie kreowania świata dźwięków. Każde spotkanie z nią to było wielkie przeżycie dla młodego człowieka.
03:02 Szymczewska.mp3 "Wywarła na mnie ogromne wrażenie swoją niesamowitą osobowością, energią, oddaniem muzyce i młodym ludziom". Wandę Wiłkomirską wspomina skrzypaczka Agata Szymczewska (PR, 1.05.2018)
Osoby, które miały styczność z Wandą Wiłkomirską, zwracały uwagę na jej żywiołowość i dziecięcy optymizm.
- Urzekła mnie przede wszystkim taką energią, która ją rozpierała. To była taka iskierka wśród ludzi. Ta energia to było coś, co ją wyróżniało wśród wszystkich innych skrzypków, co się od razu rzucało w oczy - wspominał Wandę Wiłkomirską Konstanty Andrzej Kulka.
***
Pierwszy po długiej przerwie koncert w Polsce Wanda Wiłkomirska zagrała w 1991 roku. Później wielokrotnie odwiedzała ojczyznę także jako juror licznych konkursów oraz pedagog. Przez wiele lat mieszkała w Niemczech oraz Australii. Zmarła 1 maja 2018 roku w Warszawie.
th