- To już jest inny kraj - oceniła Borys. - Można w brutalny sposób zmusić wszystkich do siedzenia w domach, ale to i tak nie zmieni stosunku społeczeństwa do tego, co się dzieje, stosunku społeczeństwa do władzy - powiedziała. - To i tak prędzej czy później będzie się przy różnych okolicznościach przejawiać - dodała.
- Dzisiaj na Białorusi jest niebezpiecznie, bo można wyjść na ulicę i przypadkowo zostać pobitym, aresztowanym, zatrzymanym, rannym. To jest Białoruś, którą władze na dalszą metę chcą w tym systemie utrzymywać - oceniła szefowa ZPB.
Łukaszence zależy na władzy
Zdaniem Borys nikt nie powinien być zaskoczony tym, że władza użyła siły. - Przecież taka brutalność już była stosowana wobec obywateli - powiedziała. - Łukaszence zależy na tym, żeby zachować władzę. Każdym sposobem, jakim się da. Dziś to jest pałowanie, to są areszty, to jest milicja, to jest OMON, to jest demonstracja siły - stwierdziła i dodała, że Łukaszenka zawsze demonstrował siłę, teraz musi to robić jednak w skali kraju.
Jak oceniła, potrzebny jest dialog społeczny. - Myślę, że powinna być też mocna presja międzynarodowa, solidarność ze społeczeństwem jest niesamowicie ważna - stwierdziła Borys.
Porównując obecną sytuację na Białorusi do manifestacji po wyborach prezydenckich w 2010 roku, podkreśliła, że tamte demonstracje nie były tak masowe. - Dzisiaj ludzie protestują w każdej miejscowości, nawet na wsiach. (...) Tego wcześniej nie było, protesty koncentrowały się w Mińsku - oświadczyła szefowa ZPB. - Brutalność się nie zmieniła - dodała.
Sprzeciw ogarnia cały kraj
Jak powiedziała, o protestach mówi się teraz wszędzie - "w sklepie, w aptece, na ulicy, w taksówce", a każdy albo sam został zatrzymany czy poturbowany, albo ma znajomego, którego to spotkało. - To niezadowolenie ogarnia cały kraj - powiedziała Borys. - Ludzie po prostu mają serdecznie dosyć tego systemu - dodała.
Zdaniem szefowej ZPB wielu obywateli Białorusi opuści kraj. - To jest normalne, że stan życia i warunki, jakie są, będą powodowały liczne emigracje - stwierdziła.
Borys powiedziała, że Związek Polaków na Białorusi jest częścią społeczeństwa obywatelskiego i wyraża solidarność ze wszystkimi, którzy "są poturbowani, represjonowani, w aresztach". Jak dodała, członkowie ZPB także ucierpieli w czasie protestów - pobici zostali prezes oddziału związku w Kobryniu Aleksander Jarmoszuk i działacz związku Jan Roman w Grodnie.
PAP/IAR/dad