W oficjalnym komunikacie giełdowym PGNiG poinformowało, że z dniem 31 grudnia 2022 r. – podpisany w 1996 r. z rosyjskim dostawcą gazu kontrakt – przestanie obowiązywać. Prezes PGNiG Piotr Woźniak nie ukrywał, że decyzja wynikała z przerw w dostawach gazu oraz zbyt wygórowaną w porównaniu z sytuacją rynkową ceną tego paliwa. Niekorzystne dla strony polskiej były również zapisy o konieczności płacenia za określoną ilość gazu, nawet jeśli nie został pobrany.
Rosyjska spółka nie skomentowała dotychczas tej decyzji, jednak zdaniem Teresy Wójcik z portalu BiznesAlert.pl "przedstawiciele firmy będą chcieli to jakoś załatwić. Trudno w tej chwili ocenić jaką przyjmą taktykę".
Prezes PGNiG: Rosja może zafundować nam kilka niespodzianek ws. tranzytu gazu
– W związku z decyzją o nieprzedłużaniu kontraktu jamalskiego Rosja straci istotne narzędzie polityczne, a przede wszystkim dopływ poważnych środków finansowych, co jest kluczowe m.in. przy prowadzonym przez ten kraj programie zbrojeniowym – powiedziała Teresa Wójcik w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
Jednak Polska nie stoi w tej biznesowe rozgrywce pod ścianą, ponieważ od kilku lat przygotowywała się do tego momentu. Analizując już wdrożone i jeszcze dopracowywane kierunki pozyskiwania gazu może się okazać, że będziemy w stanie w ogóle obyć się bez rosyjskiego gazu. Dywersyfikacja dostaw powinna w pełni zaspokoić nasze potrzeby.
Zasadnicza zmiana
Z roku na rok wykorzystanie gazu w naszym kraju rośnie – w roku 2017 zużyliśmy 17 mld m3, w tym roku zużycie może osiągnąć nawet 19 mld m3. Nasze rodzime zasoby dają rocznie ok 4 mld m3, natomiast eksploatowane przesz PGNiG pokłady zagraniczne dodatkowy miliard. To powoduje, że niemal 14 mld m3 musimy importować. Dotychczas te potrzeby zaspakajał Gazprom, i w niewielkim zakresie dostarczany statkami gaz skroplony LNG. Po 2022 roku sytuacja ma się diametralnie zmienić.
Kluczową rolę w zapewnieniu dostaw będą pełniły Gazoport w Świnoujściu oraz gazociąg Baltic Pipe, łączący infrastrukturę przesyłową Norwegii, Danii i Polski. Silne wsparcie może stanowić również pływający terminal, który pojawi się w Zatoce Gdańskiej. PGNiG zapowiada również, że w ciągu dwóch lat zwiększy produkcję gazu ziemnego o 13 proc. Dzisiaj spółka eksploatuje pięć złóż na Norweskim Szefie Kontynentalnym, działania inwestycyjne prowadzi na pięciu kolejnych. Prognozuje także istotny wzrost wydobycia gazu ziemnego w Pakistanie, które w 2020 roku ma wynieść 0,4 mld m3, a w 2021 roku – 0,5 mld m3. To o ok. 100 i 150 proc. więcej niż w 2019 roku, w którym planuje wydobyć 0,2 mld m3 paliwa.
Kierunek Katar i USA
Dzisiaj LNG stanowi ponad 20 proc. struktury importu, choć jeszcze w 2016 roku było to 8,4 proc. Nominalnie import skroplonego gazu z Norwegii, Kataru, USA i Rosji zwiększył się w ubiegłym roku o prawie 1 mld m3 w stosunku do roku poprzedniego, co daje wzrost o 58 proc. Odbyło się to kosztem rosyjskiego gazu, którego udział w imporcie w tym samym okresie zmniejszył się z niemal 90 proc. do 67 proc.
Tak skokowy wzrost importu związany jest z dodatkową umową z Qatargas, która przewiduje, że po 2020 roku coroczny import z Kataru wynosić będzie nawet do 2,7 mld m3, czyli tyle, ile wyniósł cały ubiegłoroczny import LNG. Jednocześnie dzięki długoterminowym kontraktom z dostawcami amerykańskimi, w latach 2023-2042 PGNiG będzie mogło pozyskać 7 mld m3 gazu. Już dzisiaj świnoujski Terminal LNG może importować do 5 mld m3 skroplonego gazu, a szacuje się, że jego możliwości regazyfikacyjne – czyli zmianę stanu skupienia paliwa z ciekłego na gazowy – zostaną zwiększone do 7,5 mld m3.
Rusza budowa gazociągu
Równie ważną rolę w systemie bezpieczeństwa energetycznego Polski będzie pełnił gazociąg Baltic Pipe, którego oddanie do użytku przewidziano na 2022 rok. Stanowi on element tzw. Bramy Północnej, która łącznie z terminalami w Świnoujściu i Gdańsku ma umożliwić dostawy do Polski 17,5 mld m3 gazu rocznie. Kilkanaście dni temu Ministerstwo Energii i Klimatu Danii wydało pozwolenia na budowę podmorskich części gazociągu na Bałtyku, w Małym Bełcie i na Morzu Północnym. Oznacza to, że inwestycja rozpocznie się zgodnie z harmonogramem w przyszłym roku. Docelowo gazociąg będzie miał przepustowość 10 mld m3 rocznie.
Rozwiązanie umowy z Gazpromem. Prezes PGNiG: mamy alternatywy
Dodatkowym wsparciem polskiego systemu energetycznego będzie Terminal FSRU (Floating Storage Regasification Unit), który już w roku 2024 pojawi się w Zatoce Gdańskiej. To najprościej mówiąc pływająca jednostka przystosowana do magazynowania i regazyfikacji gazu. Może on odegrać niezwykle ważną rolę patrząc na doświadczenia podobnej jednostki, która obsługuje dostawy gazu w litewskiej Kłajpedzie od 2015 roku. W połowie tego roku 96 proc. gazu ziemnego, który trafił do litewskich konsumentów, dostarczono właśnie z tego terminalu.
Planowany pływający terminal LNG w Gdańsku pozwoli Polsce na przyjęcie 4 mld m3 gazu, jednak jak zapowiedział w maju tego roku pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury krytycznej Piotr Naimski w dalszej perspektywie moce regazyfikacyjne terminalu będą mogły zostać podwojone do 8 mld m3.
Efekty dywersyfikacji
Dywersyfikacja dostaw gazu staje się faktem. Jest to ważne nie tylko z powodu uniezależnienia się od rosyjskich dostaw, chociaż to akurat może mieć także wymiar ekonomiczny dla wszystkich Polaków. Na przełomie 2019 i 2020 roku spodziewane jest rozstrzygnięcie arbitrażu z Gazpromem, który od trzech lat toczy się przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie. Prezes Piotr Woźniak przypomniał, że już w czerwcu przyznano Polsce rację, a skutkiem arbitrażu będzie ogłoszenie wyroku i tańszy gaz.
– To oznacza tańszą cenę gazu na najbliższe trzy lata, kiedy kontrakt będzie się jeszcze kończył. Będziemy też mieli zasądzoną kwotę, którą nadpłaciliśmy przynajmniej od 2014 r. – powiedział na antenie TVP Info szef PGNiG, i dodał, że przepłacaliśmy w stosunku do cen rynkowych około miliarda złotych rocznie.
>>>[CZYTAJ WIĘCEJ] Gazprom przykręci kurek. Spadnie przesył gazu przez Nord Stream
Ale dywersyfikacja dostaw gazu zabezpieczy nas także na okoliczność dynamicznie rosnącego zużycia tego surowca. Zgodnie z założeniami Polityki Energetycznej Polski do 2040 r., popyt w ciągu 22 lat wzrośnie do około 28 mld m3. Z kolei Krajowy Dziesięcioletni Plan Rozwoju Systemu Przesyłowego na lata 2020-2029 opracowany przez Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System zakłada – w zależności od przyjętego wariantu – zwiększenie popytu na gaz do roku 2030 od 2,6 mld m3 do 8,4 mld m3 rocznie.
Optymiści twierdzą jednak, że poczynione inwestycje spowodują, iż plany dywersyfikacyjne przyniosą nie tylko zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego Polski, ale mogą również spowodować, że nasz kraj stanie się tzw. hubem gazowym, obsługującym Europę środkową i wschodnią. Nadwyżki gazu sprowadzone i zmagazynowane w Polsce mogą być następnie odsprzedawane Czechom, Słowacji, państwom bałtyckim, a nawet Ukrainie, gdzie Gazprom jest monopolistą.
Jesteśmy przygotowani
Polskie zabiegi o uniezależnienie naszej gospodarki od rosyjskich dostaw gazu zbiegają się w czasie z obawami większości krajów europejskich o ciągłość importu paliwa gazowego z Rosji. Głośno mówi się nawet o przygotowaniach do kryzysu gazowego w Europie. Może się on pojawić, jeśli Gazprom wstrzyma przesył surowca przez Ukrainę. Trwający od dłuższego czasu konflikt "gazowy" pomiędzy Kijowem a Moskwą znacząco utrudnia negocjacje o tranzycie paliwa przez terytorium Ukrainy po 1 stycznia 2020 roku. Do rozmów włączyła się także Komisja Europejska.
Choć oficjalnie nic nie zapowiada problemów, to Austria, Niemcy, Czechy i Węgry wypełniły swoje magazyny gazu niemal w 100 proc., gdzie zwyczajowo Niemcy utrzymują rezerwy na poziomie 60-70 proc. pojemności magazynów. Polskie stany magazynowe wynoszą 98,7 proc., czyli ponad 3 mld m3 gazu. Prezes PGNiG Piotr Woźniak uspokaja, że jesteśmy przygotowani do sezonu zimowego i ewentualnego fiaska negocjacji pomiędzy Gazpromem a Ukrainą.
Sławomir Dolecki, PR24, akg