Historia

"Odtąd datuje się moja wolność". Sławomir Mrożek na emigracji

Ostatnia aktualizacja: 15.08.2023 05:55
– Powiedziałem: "do widzenia" i to było najpiękniejsze "do widzenia" w moim życiu. Niezależność, poczucie wolności - cudowna sprawa! Potem nigdy nie pojawiłem się w Polsce Ludowej, dopóki istniała – tak w 2005 roku Sławomir Mrożek wspominał początek życia na emigracji.
Sławomir Mrożek (1930-2013) spędził poza granicami Polski niemal połowę życia (zdjęcie ilustracyjne)
Sławomir Mrożek (1930-2013) spędził poza granicami Polski niemal połowę życia (zdjęcie ilustracyjne)Foto: Polskie Radio/grafika na podstawie PAP/DPA oraz zasobów domeny publicznej

Mrożek teatr forum domena shutterstock 1200.jpg
"Z moich sztuk najbardziej lubię tę, której jeszcze nie ma". Sławomir Mrożek w teatrze

Sławomir Mrożek był pisarzem światowego formatu, nie tylko pod względem twórczości, lecz także w kontekście swoich podróży, przeprowadzek i domów w rozmaitych zakątkach globu. W dniu 10. rocznicy śmierci autora "Tanga" przypominamy jego radiowe opowieści o emigrowaniu, powrotach, wolności i Polsce.

"Ktoś robi ze mnie durnia"

Gdy po ciężkich wojennych latach, które Sławomir Mrożek, o dekadę młodszy od Kolumbów, przeżył jako chłopiec i nastolatek, nadeszły czasy rodzenia się nowego ustroju, przyszły pisarz, podobnie jak wielu innych młodzieńców w jego wieku, chętnie włączył się w dzieło socjalistycznej rewolucji. Jego zaangażowanie pogłębiły z jednej strony osobiste dramaty - śmierć matki w 1949 roku i rozstanie z dziewczyną, z drugiej zaś kuszono go ułatwieniami w karierze, o jakich początkujący rysownik, dziennikarz i satyryk mógł tylko pomarzyć. Tę drugą część "obsługiwał" Adam Włodek (1922-1986), poeta, ówczesny mąż Wisławy Szymborskiej, opiekun młodych twórców, których przy okazji werbował na rzecz nowego ustroju.

"Mając dwadzieścia lat, byłem gotowy do przyjęcia każdej propozycji ideologicznej bez zaglądania jej w zęby, byle tylko była rewolucyjna. A to dlatego, że byłem już gotów do mojej własnej, prywatnej rewolucji. Mistrzowie doskonale o tym wiedzieli. Manipulowanie młodością należało do ich rutyny" – pisał Mrożek w rozrachunkowym tekście w 1987 roku.

Pod wpływem "mistrzów" Mrożek wstąpił w szeregi PZPR i został jednym z sygnatariuszy tzw. apelu krakowskiego, spreparowanego przez partię haniebnego dokumentu potępiającego duchownych skazanych w pokazowym procesie księży kurii krakowskiej (1953).

"Prywatna rewolucja" trwała kilka lat, a do jej zakończenia przyczyniło się wrodzone Mrożkowskie wyczucie absurdu i groteski. Jako uczestnik Światowego Festiwalu Młodzieży w Warszawie w 1955 roku dostrzegł nagle nonsens i karykaturalność własnego środowiska. "Wrażenie, że ktoś robi ze mnie durnia, było tak silne, że ogarnięty furią, usiłowałem dowiedzieć się, kto to jest, żeby go zabić" - wspominał w autobiograficznym "Baltazarze" (2006). Poszukiwanie winnego nie trwało długo. Wkrótce pojawiło się uzupełnienie pierwszej myśli i dopowiedzenie, "że ktoś robi ze mnie durnia i że ten ktoś to ja sam".

Niebawem nadeszła odwilż 1956 roku. Dwa lata później ukazał się debiutancki dramat Mrożka "Policja", pełen aluzji portret totalitarnego państwa. Autor był coraz bardziej znany. Ceniono go już wcześniej za satyryczne rysunki i teksty z cyklu "Postępowiec", a jego kariera dopiero się rozpędzała. Tymczasem partia zaczęła przypominać, że pozorna swoboda wypowiedzi była chwilową odskocznią od zwykłych represji reżimu. Cenzura triumfalnie powróciła do wydawnictw. Pisarze, przynajmniej niektórzy, zaczęli się dusić. W głowie Sławomira Mrożka pojawiła się myśl o ucieczce.


Posłuchaj
11:04 sławomir mrożek___1123_05_ii_tr_3-5_388e367c[00].mp3 Sławomir Mrożek o współpracy z "Podwieczorkiem przy mikrofonie", o opuszczeniu PRL i próbach znalezienia miejsca we Włoszech i Francji, a także o znajomości z Witoldem Gombrowiczem. Audycja z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2005)

 

"Do widzenia"

– W Polsce było mi coraz lepiej, a jednak cała nędza tamtego czasu okazała mi się bardzo bezpośrednio – opowiadał Sławomir Mrożek w audycji Polskiego Radia w 2005 roku. – Zerwałem z Polską Ludową, długo to trwało, ale w końcu zerwałem i przyniosło mi to kolosalną ulgę. Gdy wyjechałem, pierwszy raz znalazłem się poza cenzurą. Przekroczyłem włoską granicę i momentalnie zapomniałem o cenzurze. Pierwsze zetknięcie to to był szok, ale przyzwyczaiłem się do wolności natychmiast, bo w porównaniu z komunizmem tam wszystko było wolnością. Potem kwestia: czy wyjechać do Stanów, czy do Anglii, czy jeszcze gdzie indziej - to już było wszystko jedno. Wszędzie była wolność – dodał.

W czerwcu 1963 roku pisarz wraz z żoną - malarką Marią Obrembą (1927-1969) - wybrał się na wycieczkę do Włoch, z której małżonkowie postanowili nie wracać. Osiedli w Ligurii na Riwierze Włoskiej i tym samym rozpoczął się emigracyjny okres ich życia, który w biografii Mrożka trwał 33 lata, dla Marii zaś skończył się po zaledwie sześciu latach, gdy zachorowała na raka mózgu i zmarła w Berlinie.

Zagraniczne wyjazdy nie były dla Mrożka niczym nowym. Jako członek partii i autor zrzeszony w Związku Literatów Polskich nie miał problemu z otrzymaniem paszportu i wyjazdem nawet na kilkumiesięczne stypendia. W 1958 roku, tuż po sukcesie "Policji", Mrożek znalazł się w Stanach Zjednoczonych. Pobyt w Ameryce i zanurzenie się w atmosferze wolności zaważył na jego późniejszej decyzji o emigracji.

W PRL ciążyć Mrożkowi zaczęła również kwestia pisarskiego wizerunku i pewnego osaczenia twórcy w sieci społecznych zależności. – W warunkach polskich było bardzo ważne, żeby być kimś. W warunkach włoskich - to bardzo szybko mnie dopadło i silnie to odczułem - pojawiła się wspaniała anonimowość. W Polsce było bardzo ważne, żeby być ważnym, bo ten anonimowy tłum, który zapełniał ten kraj, był trudny do wytrzymania. Cała struktura tego kraju polegała na tym, żeby być ważnym. W ogóle w każdym kraju to jest bardzo ważne, żeby być ważnym, ale w Polsce to było najważniejsze – mówił w 2005 roku.

Pisarz przyznał, że przed wyjazdem z kraju cierpiał z powodu owego napięcia między ważnością a anonimowością. – Dopiero kiedy zdecydowałem się na wybycie z Polski, to mi ulżyło – powiedział. – To było ciężkie, oczywiście, ale ja bardzo szybko skreśliłem Polskę. Jestem wdzięczny, że Polacy mnie nie skreślili, ale wtedy musiałem tak zrobić, bo bym pozostał w jakimś rozkroku – dodał.

W Polsce ponadto czuł się Mrożek więźniem instytucjonalnie zorganizowanego życia literackiego, które tworzyło zależność ekonomiczną między autorem a systemem państwowym. – Od wyjazdu z Polski aż do powrotu nie wziąłem od Polski ani grosika. Zawsze zarabiałem tylko za granicą i jestem z tego bardzo dumny, bo jeśli ktokolwiek był w Polsce i spełniał tu jakąkolwiek funkcję, to musiał brać pieniądze od tego, co się nazywało "państwo polskie". A ja tego nie musiałem robić – wspominał.


Posłuchaj
11:33 sławomir mrożek___1123_05_ii_tr_3-5_388da45e[00].mp3 Sławomir Mrożek o swoim biurku, o buncie w przeszłości, o współpracy z "Przekrojem" i o powodach powrotu do Polski. Audycja z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2005)

 

"Nie byłem Francuzem"

Po pięciu włoskich latach, w czasie których powstało m.in. genialne "Tango", Mrożek przeniósł się do Paryża i rozpoczął nowy etap swojej emigracji. Z Francją związał się na 21 lat i, jak sam twierdził, "zapuścił tam korzenie". Cały czas tworzył - w Paryżu napisał kilkanaście dramatów, w tym "Emigrantów", kilka tomów opowiadań, zbiór felietonów i dwa scenariusze filmowe. Poznał drugą żonę Susanę Osorio Rosas, młodą Meksykankę, z którą ożenił się w 1987 roku.

Po ucieczce z Polski i kilku krytycznych względem komunistów wystąpieniach wściekli urzędnicy PRL objęli dzieła Sławomira Mrożka zakazem druku, potem jednak, na fali kolejnej odwilży, zapisy cenzuralne cofnięto. Okazało się, że właściwie pisarz jest dla kraju powodem do dumy. Był sławny jako jeden z kilku liczących się na świecie polskich literatów. Jego sztuki wystawiano na różnych kontynentach, czekano na jego książki i tłumaczono je na wiele języków.

Jednak życie polskiego pisarza na obczyźnie nie było usłane różami. – Oczywiście pisałem po polsku – mówił Mrożek w Polskim Radiu. – To wszystko było tłumaczone, ludzie przychodzili, słuchali po francusku i wszystko było w porządku, z wyjątkiem tego, że przez 33 lata, zarabiając w Paryżu czy gdziekolwiek, zawsze musiałem potrącać co najmniej 50 procent na tłumaczy. Gdybym był normalnym Francuzem, to by nie musiał – tłumaczył.

Gdy więc w 1989 roku w wyniku transformacji ustrojowej wraz z komunizmem zniknął główny powód uchodźstwa Mrożka, pisarz poczuł pewne zakłopotanie. – Zacząłem zastanawiać się nad tym, co będzie dalej. Po prostu ja nie byłem Francuzem, urodziłem się w Polsce, i ten temat zaczął mnie gnębić. Oczywiście mógłbym zostać w Paryżu i nikt by złego słowa o mnie nie powiedział, ale coś mi nie pasowało i zacząłem się nad tym zastanawiać – opowiadał.

Mimo wszystko Mrożek - na razie - nie planował powrotu do Polski. Dobiegał sześćdziesiątki i czuł, że to ostatnia chwila na jeszcze jedną osobistą rewolucję. I faktycznie, tym razem zmiana była dość radykalna. Mrożkowie opuścili Europę i osiedli w Meksyku, ojczyźnie Susany Osorio Rosas. – Pożegnanie z Francją było bardzo smutne. Kiedyś rozmawiałem o tym z Francuzami i powiedziałem im, że myślę o Francji z miłością i tkliwością. Bardzo mi tam było dobrze – powiedział w 2005 roku.

Artysta planował spędzić resztę życia na uboczu, nie zamierzał jednak kończyć z pisaniem. W posiadłości nazwanej La Epifania przeżył jedne z najpłodniejszych lat późnego okresu twórczości. Stworzył m.in. wybitną sztukę "Miłość na Krymie". Meksykański okres zaczął się jednak od poważnej choroby - u pisarza zdiagnozowano tętniaka aorty i musiał poddać się ryzykownej operacji, a potem długotrwałej rekonwalescencji. Echem tego epizodu był późniejszy udar, który w 2002 roku na chwilę pozbawił pisarza zdolności mowy.

Na razie jednak meksykańskie ranczo wydawało się dobrym miejscem na spokojne dochodzenie do siebie po operacji. W "Baltazarze" Mrożek pisał: "moim domem była hacjenda położona wśród gór, w pół drogi między miastami Mexico City a Puebla, jeszcze nieskończona. Byłem pełen nadziei na przyszłość. Niestety, przyszłość okazała się prawie śmiertelna".


Posłuchaj
11:20 sławomir mrożek___1123_05_ii_tr_3-5_388dd2c1[00].mp3 Sławomir Mrożek o swoich odczuciach i decyzjach dotyczących zmian miejsca zamieszkania po wyjeździe z Polski, o książce "Dziennik powrotu" i o planach literackich. Audycja z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2005)

 

"Na powrót, nie z powrotem"

– Kiedy zorientowaliśmy się, że należy wrócić do Polski, nasza sytuacja w Meksyku była dosyć krytyczna. Po prostu baliśmy się napadu – opowiadał Mrożek w Polskim Radiu. W połowie lat 90. krach na meksykańskiej giełdzie wywołał poważny kryzys w państwie. Upadały przedsiębiorstwa, bezrobocie drastycznie wzrosło, a wraz z nim rozszalała się przestępczość ("głównie porwania dla okupu" – pisał Mrożek w autobiografii), zamordowano kandydata na prezydenta, społeczeństwo było w rozsypce.

Atmosferę tamtych dni przywołał autor w swoim "Baltazarze". Przed Mrożkami ponownie stanęło zagadnienie ucieczki. "Paryż czy Kraków, wybieraj" – powiedział pisarz pewnego dnia do żony, a ona po krótkim namyśle odparła: "Kraków". Dla niego samego decyzja nie była jednak łatwa. Wiedział, że tym razem to raczej na pewno ostatnia przeprowadzka, a przyjazd do ojczyzny, którą w ciągu ponad trzech dekad widywał tylko od czasu do czasu i której prawie nie rozpoznawał, wywoływał w nim niepokój.

– Cała ta historia przemiany, to znaczy naszego obopólnego oświadczenia, Susany i mojego, że zmieniamy miejsce pobytu, że odtąd będzie Polska, a nie Meksyk, była zaskoczeniem zupełnym – mówił Sławomir Mrożek w 2005 roku. – Zastanawiałem się, jak ja będę wyglądał w Polsce, pisząc. Ale natychmiast zdałem sobie sprawę, że to nie jest powrót, tylko, że tak powiem, powtórne najście. I tak sobie tę sprawę ustawiłem, że przyjadę do Polski na powrót, a nie z powrotem. I to mnie trochę uratowało – powiedział.

Przygotowując siebie i swoich czytelników do tej zmiany, równocześnie z organizacją wyjazdu pisarz zaczął publikować cykl artykułów pod tytułem "Dziennik powrotu". 8 września 1996 roku Sławomir Mrożek i Susana Osorio Rosas wsiedli na pokład samolotu i na zawsze pożegnali Meksyk. Dwa dni później znaleźli się w Krakowie. Zamieszkali tu na dwanaście lat.


Posłuchaj
11:21 sławomir mrożek___1122_05_ii_tr_1-2_388e0431[00].mp3 Sławomir Mrożek o swoim pisarstwie, o pojęciu wolności i pojęciu pisarza, a także o "modzie na Mrożka" po jego powrocie do kraju w 1996 roku. Audycja z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2005)

 

– Przyjechałem do Polski i zrobił się z tego co najmniej rok mody na mnie. Nie powiem, żeby było to dla mnie zupełnie nieprzyjemne, ale na pewno ambiwalentne – wspominał pisarz w audycji Polskiego Radia. – Z jednej strony było to dla mnie naprawdę bardzo wzruszające, a z drugiej strony moda potem przeminęła, a ja tu przecież miałem zostać - i co teraz? Oczywiście nie mam żadnych pretensji, nie przypuszczałem nigdy, że to będzie moda na zawsze. Moje wzruszenie, nie ukrywam, również ustępowało, jak to ze wzruszeniami bywa. No i co dalej? Żyję po prostu. Wtapiam się w miasto – mówił.

Wbrew wcześniejszym oczekiwaniom Kraków nie był ostatnim mieszkaniem Mrożka. Zmagający się z coraz gorszym zdrowiem 78-letni pisarz zaczął rozglądać się za łagodniejszym klimatem.

"Przytulić się"

Ponowna emigracja Sławomira Mrożka stała się jedną z medialnych sensacji 2008 roku. Pisarz ponownie wyjechał do Francji, ale tym razem jego wybór padł na Niceę, miasto malowniczo położone na Lazurowym Wybrzeżu u stóp Alp. Od XIX wieku Nicea była częstym celem podróży Polaków chcących podreperować zdrowie. Pomieszkiwali tu Zygmunt Krasiński z Delfiną Potocką,  Józef Ignacy Kraszewski,  Maria Konopnicka, Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Kornel Makuszyński, Gabriela Zapolska, Adolf Dygasiński[ i wielu innych.

We Francji Mrożek pracował niewiele, za to korzystał z uzdrowiskowych właściwości okolicy. W telefonicznym wywiadzie dla Polskiego Radia w 2009 roku pisarz wyjaśniał powody przeprowadzki:

– Każdy, kto ma osiemdziesiąt lat, rozgląda się dookoła: gdzie by tu się przytulić? W moim przypadku padło na Niceę. Jest tu o wiele cieplej i żyje się nad morzem. Ta kombinacja - ciepło i morze - jest bardzo dobra. Mnie to już wystarcza – powiedział.

W Nicei Sławomir Mrożek spędził ostatnie pięć lat życia. Zmarł nad ranem 15 sierpnia 2013 w jednym z tamtejszych szpitali. Ostatnią podróż prochy pisarza odbyły miesiąc później. Po przewiezieniu do Polski zostały złożone w sarkofagu w Panteonie Narodowym w krakowskim kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła.


Posłuchaj
02:37 Mrożek o Nicei 2009.mp3 Sławomir Mrożek o powodach powtórnej emigracji z Polski, o świeżo wydanym pierwszym tomie "Dziennika" oraz o tym, czy dowiedział się, jak żyć. Audycja z cyklu "Magazyn kulturalny" w paśmie "O północy" (PR, 2009)

 

***

Korzystałem z autobiograficznych publikacji Sławomira Mrożka: "Baltazar. Autobiografia" (Warszawa, 2006), "Dziennik powrotu" (Warszawa, 2000) oraz książek "Dziennik tom 1 1962-1969", "Dziennik tom 2 1970-1979", "Dziennik tom 3 1980-1989" (Kraków, 2016)

mc

Czytaj także

Rocznica urodzin Witolda Gombrowicza. Zobacz serwis specjalny

Ostatnia aktualizacja: 04.08.2023 05:45
Obok nagrań głosu pisarza znajdziemy tu opowieść biografów o jego skomplikowanych drogach życiowych: od szlacheckich korzeni, przez międzywojenne kawiarnie, wyjazd na chwilę przed wybuchem wojny do Argentyny, ponad 20 lat spędzonych w Ameryce Południowej, po ostatnie lata w Europie. Dzieje walki o własną wybitność, walki o bycie sobą.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Śmierć i inne powody do życia. Czarny humor Rolanda Topora

Ostatnia aktualizacja: 07.01.2024 05:54
– Artysta jest jedynym rodzajem człowieka, który, zapłodniony przez śmierć, jest w stanie urodzić żywe dzieło sztuki – mówił Roland Topor w wywiadzie dla Polskiego Radia udzielonym podczas wizyty w Warszawie w 1995 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Michał Choromański. "Człowiek o dziwnym losie, twórca osobliwych książek"

Ostatnia aktualizacja: 24.05.2023 05:40
– Choromański widział świat jako nieustannie przesuwające się pasmo dziwności i niespodzianki. Sam też postępował w sposób nieoczekiwany – mówił pisarz i krytyk literacki Piotr Kuncewicz w Polskim Radiu w 1975 roku.
rozwiń zwiń